ŚwiatLep na mężczyzn

Lep na mężczyzn


Rolą Amelii Audrey Tautou zdobyła serca milionów kinomanów na całym świecie. Teraz próbuje rozstać się z wizerunkiem słodko-naiwnej romantyczki.

Lep na mężczyzn
Źródło zdjęć: © AP

30.06.2008 | aktual.: 07.07.2008 13:55

Można by powiedzieć, że to dość specyficzne hobby – robi mianowicie zdjęcia dziennikarzom, którzy przeprowadzają z nią wywiady. Zaczęła niedługo po wejściu na ekrany filmu „Amelia”, który praktycznie z dnia na dzień zrobił z niej gwiazdę. Nagle wszyscy chcieli z nią rozmawiać. Audrey Tautou czeka, aż skończysz jej zadawać pytania, grzecznie pyta, czy może zrobić zdjęcie, po czym kieruje na ciebie obiektyw swojej leiki i naciska spust migawki. Sama nie ma pojęcia, ile takich portretów już powstało. – Chyba ze czterysta – przypuszcza. Nie wie też, co właściwie chciałaby z nimi zrobić. Są dla niej czymś w rodzaju wynagrodzenia za czas, który w ciągu kilku ostatnich lat spędziła, opowiadając o sobie w przesadnie udekorowanych pokojach hotelowych.

– Tracą przeze mnie mnóstwo czasu – próbuje wytłumaczyć Tautou. – Całymi godzinami mówię wyłącznie o sobie. To oczywiście fascynujący temat, tyle że dla mnie raczej niezbyt nowy ani ekscytujący. Potem wywiad ukazuje się w prasie i wiem, że nie przeczytam w nim niczego, co by mnie zaskoczyło, bo przecież sama go udzieliłam. A ja także chciałabym mieć coś z tych wywiadów. Może wykorzystam te zdjęcia jako nadruki na podkładkach pod talerze. To oczywiście żart...

Niedoszła pani biolog

Audrey Tautou wychowała się w Monluçon, na północ od Paryża. Ojciec był chirurgiem szczękowym, matka nauczycielką. Jako dziewczynka marzyła, by zostać kiedyś biologiem i zajmować się badaniem ssaków naczelnych. Pomysł, żeby zająć się aktorstwem, pojawił się, kiedy rodzice w nagrodę za dobre stopnie na maturze zafundowali jej dwutygodniowy wakacyjny kurs aktorski organizowany przez prestiżową szkołę teatralną Cours Florent w Paryżu. Zrobiła takie wrażenie na wykładowcach, że zaproponowano jej stypendium w Cours Florent. Jakimś cudem zajęcia w szkole aktorskiej udało jej się pogodzić ze studiami nad literaturą francuską na Sorbonie. W 1998 roku wygrała zorganizowany przez Canal Plus konkurs dla młodych aktorów i zaczęła otrzymywać pierwsze propozycje ról filmowych.

Minęło ponad siedem lat od czasu, gdy do francuskich kin trafiła „Amelia” Jean-Pierre Jeuneta. To niezwykła opowieść o nieśmiałej, skromnej, nieco ekscentrycznej i nieprawdopodobnie wprost uroczej paryskiej kelnerce, której dobre uczynki zmieniają życie ludzi na lepsze. W samej Francji „Amelię” obejrzało osiem milionów widzów, rok później okazała się najpopularniejszym w historii francuskim filmem zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Stanach Zjednoczonych.

Tak naprawdę Tautou dostała tę rolę dlatego, że nie przyjęła jej Emily Watson, która po pierwsze bała się, że nie poradzi sobie z graniem po francusku, a po drugie właśnie zaczynała zdjęcia do „Gosford Park”. Podobno Jeunet zobaczył plakat filmu Tonie Marshall z 1999 roku „Salon piękności Venus” – za rolę w nim Tautou dostała Cezara (francuski odpowiednik Oscara) za najlepszy debiut – i natychmiast zakochał się w jej głębokich, ciemnych oczach. Zachwycił się niewinnym wyglądem aktorki i jej ekscentrycznością.

Jon Henley

Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)