Lenistwo kosztem uczniów
Większość dolnośląskich uczniów nie pije mleka na przerwach. Powód? Lenistwo szefów niektórych szkół. Odpychają oni od siebie dodatkową pracę, jaką jest załatwienie dofinansowania do mleka. Robią to kosztem swoich podopiecznych.
12.09.2005 | aktual.: 12.09.2005 08:40
Akcja „Szklanka mleka dla ucznia” ruszyła w 2004 roku. Od kilku dni do udziału w niej zachęcają reklamy telewizyjne. Finansowana jest ona przez Unię Europejską, ale pieniądze rozdziela Agencja Rynku Rolnego. Rok temu wydała na nią 6 milionów złotych. Cel jest prosty: do szkół i przedszkoli płynie dofinansowanie na kupno mleka dla uczniów. Bożena Posadzy, pedagog szkolny w Gimnazjum nr 28 przy ul. Zachodniej we Wrocławiu, to jedna z nielicznych osób, które akcję Agencji Rynku Rolnego chwalą. Jej szkoła przystąpiła do niej rok temu. Teraz mleko pije około 50 uczniów.
Mleko i jego przetwory są co prawda sprzedawane, ale za wyjątkowo niskie ceny. Takich nie oferuje żaden sklep w mieście – twierdzi. Szklanka dwuprocentowego zwykłego mleka kosztuje zaledwie 42 grosze, duży kubek jogurtu z tą samą zawartością tłuszczu – tylko 88 groszy. Niewiele wydać trzeba także na serki topione, żółte, twaróg i napoje mleczne w kilku smakach. – Nie ma górnego limitu finansowego na ten cel – informuje Radosław Iwański, rzecznik Agencji Rynku Rolnego. – Dołożymy pieniądze do mleka w każdej placówce w kraju. Do akcji można przystąpić w dowolnym dniu roku szkolnego. Przetwory są wyjątkowo tanie ponieważ obowiązuje na nie specjalna cena zatwierdzana przez Radę Ministrów. – Cel jest jeden. Zmienić nawyki żywieniowe wśród dzieci, a te najuboższe dokarmić – uważa Radosław Iwański. – Szkoda tylko, że Dolny Śląsk nie jest zainteresowany naszą propozycją – dodaje.
W poprzednim roku szkolnym w akcji udział wzięło zaledwie 100 placówek z całego regionu. Najbardziej niechętny akcji jest Wrocław. - Wiele razy zdarzało się, że nawet nie dotarłam do dyrektora. Wypraszała mnie jego sekretarka z obawy, że to na nią spadnie dodatkowy obowiązek: informowanie uczniów czy bieganie z papierami – opowiada Marta Dorczyńska, która już drugi rok zachęca placówki oświatowe do udziału w akcji. – Tymczasem formalności nie ma wielu. Szkoły nie chcą jednak się angażować, bo uważają że nie będą miały z akcji żadnych zysków. Dyrektorka jednego z najlepszych wrocławskich gimnazjów o "Szklance mleka" pod własnym nazwiskiem nie chce rozmawiać. - W biegłym roku nie przystąpiliśmy do tego programu. Nie wiadomo kto miałby się tym zajmować – mówi. – Nie było też żadnych profitów dla szkoły.
– By podawać mleko i produkty mleczne dzieciom trzeba mieć stołówkę, a u nas jest jedynie sklepik szkolny – mówi Izbella Koziej, dyrektor IX liceum we Wrocławiu. – Z akcji więc zrezygnowaliśmy. Powodem był także fakt, że nasi uczniowie nie wyrazili zainteresowania ofertą . Bożena Posadzy z gimnazjum przy ul. Zachodniej twierdzi, że prawdziwym powodem niechęci do akcji mlecznej jest to, że za zajmowanie się dzieciakami nauczycielom się nie płaci. - Robię to już drugi rok, ale z własnego przekonania. Jedyne co sobie wywalczyłam to fakt, że moje zaangażowanie liczy mi się do awansu zawodowego. Dostaję też pisemne podziękowania. I na tym koniec – tłumaczy.
Jej zdaniem mało komu chce się biegać po klasach z ogłoszeniem o tanim mleku, zbierać pieniądze, troszczyć się o przechowanie tego co zostało i sprzątanie porozrzucanych kartoników. – Ludzie chcą teraz otrzymać wynagrodzenie za to, że poświęcają czas dla innych – mówi. Dlatego wrocławskie szkoły wybierają akcję mleczną sponsorowaną przez magistrat. Tu nic robić nie trzeba. Wystarczy wziąć pieniądze od gminy i je wydać. - Mamy na ten cel trzysta tysięcy złotych, akcja trwać będzie cztery miesiące. Mleko jest darmowe, ale pić je będą wyłącznie dzieci z klas od pierwszej do trzeciej – mówi Lilla Jaroń, dyrektor wydziału edukacji Urzędu Miasta we Wrocławiu. – Jeśli one nie będą zainteresowane mlekiem, to wtedy skorzystają z niego dzieci z klas starszych. Liczy na to, że dyrektorzy szkół wezmą udział w akcji. - Otrzymali już informację na ten temat. Teraz czekamy na odzew – mówi. Posadzy chciałaby, żeby na Dolnym Śląsku było tak jak na Zachodzie. - Tam spożycie mleka jest dwukrotnie wyższe niż u nas, a w krajach
skandynawskich aż czterokrotnie – tłumaczy. – Młodzież się nie wstydzi tego, że je jogurt. To zdrowsze od napojów gazowanych - dodaje.
Dla całej rodziny * Robert Friedrich, ojciec 6 dzieci (siódme w drodze), muzyk rockowy, założyciel Arki Noego. Moja żona karmi piersią nasze dzieci do co najmniej 1,5 roku życia. Potem maluchy przechodzą ma mleko tradycyjne.Tygodniowo wypijamy go 20 litrów – dorośli w kawie, dzieci na śniadanie z płatkami, potem jako kakao czy w formie budyniu. Akcja z mlekiem, która opisujecie, przypomina mi jak w dzieciństwie dostawaliśmy kefir w podstawówce. Nie tylko byliśmy zdrowi, ale mieliśmy chwilę na godny posiłek, a nie jak teraz szybkie połykanie kanapek na korytarzu.
Mleko to podstawa dr Lilianna Baran, specjalista chorób dzieci Mleko jest niezbędne w diecie najmłodszych. W zasadzie drugie śniadanie maluchów może się sprowadzać właśnie do przysłowiowej szklanki mleka. 250 ml tego napoju pokrywa w 25 procentach zapotrzebowanie dzienne na wapń i dostarcza 8g białka. Dzieci mają zwiększone zapotrzebowanie na te dwa składniki, potrzebują też więcej energii, więc mleko jest doskonałym i stosunkowo mało kłopotliwym w przygotowaniu składnikiem dziecięcej diety.
Agata Ałykow