Trwa ładowanie...
d1iet9z
10-03-2005 08:44

Lekcja z Biedronki

Nie jesteśmy niewolnikami, a Polska to nie Trzeci Świat – mówią pracownicy sieci handlowych, którzy zdecydowali się skarżyć w sądach nieuczciwych pracodawców. Milczenie o wyzysku pracowników w wielkich sieciach handlowych przełamała Bożena Łopacka. Była pracownica Biedronki wygrała w sądzie proces przeciwko właścicielowi sklepów. Państwowa Inspekcja Pracy mówi, że dostrzegała problem, ale niewiele mogła zrobić. Politycy twierdzą, że PIP nie korzystała z uprawnień. A poszkodowani zakładają stowarzyszenie i bronią się sami.

d1iet9z
d1iet9z

Próbują zaoszczędzić

Wnioski pokrzywdzonych wpłynęły już do sądów pracy w Elblągu, Olsztynie, Ostródzie, Warszawie i Poznaniu. Wykorzystywani pracownicy domagają się odszkodowań za pracę po kilkanaście godzin dziennie bez dodatkowego wynagrodzenia, za niewykorzystane urlopy, zmuszanie do pracy ponad siły, którą przypłacili utratą zdrowia. O skali nadużyć świadczy fakt, że inspektorzy pracy w ostatnich czterech latach odzyskali zaległe pensje i inne świadczenia dla ponad 26 tys. pokrzywdzonych pracowników. A jest to czubek góry lodowej, bo skontrolowali niewiele ponad trzysta super- i hipermarketów. – Chodzi o ogromne pieniądze, które sieci „oszczędzają”, łamiąc prawa pracownicze – mówi Edward Gollent, prezes Stowarzyszenia Osób Poszkodowanych przez Jeronimo Martins Dystrybucja, właściciela sklepów Biedronka. – Niedobór kadrowy w Biedronce wynosi prawie 30 proc. To daje do myślenia.

Kontrola nie wykryła

Jeszcze kiedy Bożena Łopacka była kierowniczką w Biedronce, prosiła inspekcję pracy w Elblągu o pomoc. Bez skutku. Wprawdzie inspektorzy raz pojawili się w Biedronce, ale kontrola była wcześniej zapowiedziana i, jak łatwo się domyślić, niczego nie wykryła.

– Pracowałam po trzysta godzin miesięcznie przez dwa lata – mówiła dziennikarzom Łopacka. – Pracowałam na trzy zmiany, a z planu pracy wynikało, że doba ma trzydzieści godzin – mówi inna poszkodowana. Do niedawna PIP w ogóle nie dostrzegała problemu nagminnego łamania praw pracowników przez wielkie sieci handlowe.

W 2003 r., podsumowując kontrole w skle-pach wielkopowierzchniowych, stwierdziła, że nieprawidłowości „miały głównie charakter zaniedbań organizacyjnych i nie stwarzały bezpośredniego zagrożenia dla pracowników”. W grudniu ubiegłego roku, podczas spotkania z głównym inspektorem pracy Anną Hintz, członkowie Stowarzyszenia usłyszeli, że relacje mediów w sprawie Biedronki są nieobiektywne i przerysowane, zaś za nieprawidłowości odpowiedzialni są kierownicy sklepów, a nie zarząd JMD.

d1iet9z

– Trudno uwierzyć, że PIP nie dostrzega systemu, w jakim spółka Jeronimo Martins zorganizowała pracę należących do niego Biedronek – twierdzi Gollent. – Presja centrali sieci na obniżenie kosztów i zwiększenie wydajności jest olbrzymia. Kierownicy są de facto ofiarami tego systemu.

Potwierdza to Łopacka, która nie dosyć, że nie otrzymała pomocy od PIP, to teraz – jako była kierowniczka – została oskarżona przez inspekcję... o fałszowanie ewidencji czasu pracy. Sprawę bada prokuratura. **Mandat jest tańszy

PIP się broni i wskazuje na nierealne przepisy, które wiążą jej ręce. Co z tego, że w ubiegłym roku inspektorzy skontrolowali blisko 700 sklepów Biedronki i nałożyli 100 mandatów, skoro ich łączna kwota wyniosła tylko 48 950 zł (przeciętnie po niecałe 500 zł!). Maksymalnie PIP może ukarać nieuczciwego pracodawcę karą 234 euro, a jeśli sprawa o naruszenie praw pracowniczych trafi do sądu grodzkiego, ten może nałożyć najwyżej 5 tys. zł grzywny. To najmniej w Europie. Dla porównania: w Portugalii inspektorzy pracy mogą wymierzać kary do 53 400 euro, w Belgii do 12 599 euro, na Łotwie 7500 euro. Nic więc dziwnego, że w Polsce bardziej opłaca się zmuszać pracowników do ciągnięcia wózków z towarem ważącym tonę i płacić za to kary, niż kupić drogie wózki elektryczne.

Oprócz wyższych kar, PIP domaga się nadania jej większych praw. Chociażby takich, żeby mogła żądać natychmiastowego wypłacenia wynagrodzeń i innych świadczeń pracowniczych. Zdaniem PIP, należałoby także wprowadzić przepisy chroniące skarżących się pracowników przed odwetem pracodawcy. Obecnie skargi do PIP i do sądów składają głównie ci, którzy ze sklepów odeszli. Pracujący, w obawie przed zwolnieniem, tuszują nieprawidłowości i tym samym utrudniają pracę kontrolerom. W sprawę Biedronki zaangażowali się politycy. Przygotowywane są projekty nowelizacji ustawy o PIP. Posłowie Platformy Obywatelskiej zażądali od marszałka Sejmu Włodzimierza Cimoszewicza odwołania Anny Hintz ze stanowiska głównego inspektora pracy – za bierność i narażanie instytucji państwowej na utratę społecznego zaufania. Ich zdaniem, przepisy nie są złe. Łatwiej dusić małych

d1iet9z

Co PIP może zrobić pracodawcy notorycznie łamiącemu prawa pracowników? Może nakazać mu usunąć nieprawidłowości; wstrzymać prace zagrażające zdrowiu lub życiu pracowników albo żądać skierowania ich do innej pracy; nakazać wypłatę należnego wynagrodzenia lub innych świadczeń; wstrzymać oddanie do użytku nowo wybudowanego lub przebudowanego zakładu, jeśli zagraża zatrudnionym; ukarać mandatem lub wnieść sprawę do sądu; może wreszcie zamknąć zakład.

– PIP nie korzysta z tych instrumentów prawnych – mówi poseł Stanisław Gorczyca. – Nie zamknęła ani jednego sklepu, w którym od lat łamie się prawa pracowników i zmusza się ich do fałszowania ewidencji czasu pracy. PIP to instytucja rodem z PRL, nieefektywna, zbiurokratyzowana, na którą podatnicy co roku wydają 210 mln zł, a która, jak się okazało, nie broni ich interesów. Zatrudnia tysiąc inspektorów, to jest dwukrotnie wię cej niż podobne instytucje w krajach rozwiniętych. Kontrolerzy biorą pod lupę małe przedsiębiorstwa, bo od nich łatwo może wyegzekwować kary. Trudniej toczyć boje z bogatymi sieciami handlowymi, za którymi stoją duże kancelarie prawne.

– PIP wykazuje się piękną statystyką, kolorowymi diagramami, które nijak mają się do rzeczywistości. Dla niej ważna jest liczba kontroli, a nie ich efekty – dodaje Gallent. To media, nagłaśniając takie przypadki jak Bożeny Łopackiej, niejako wymusiły działania PIP. Krytyka mediów i groźba procesów sądowych zmusza też do zmian wielkie sieci handlowe. Pracownicy Biedronek dostali wózki elektryczne, wprowadzono komputerową ewidencję czasu pracy i komputerowy program planowania czasu pracy, zaczął działać wewnętrzny system kontroli. Jednak zmiany w wielkich sieciach handlowych są powolne i czasami pozorne. W jednej z nich, której także zarzuca się wyzysk pracowników, kasjerki po odejściu od kasy zdejmują firmowe ubrania i już „po godzinach” rozładowują towar z palet.

d1iet9z

Zanim wystąpisz do sądu – rady dla wyzyskiwanych twórz jak najwięcej dokumentów pisanych (występuj o pisemne wydanie polecenia, o uzasadnienie odmowy udzielenia urlopu, o potwierdzenie godzin nadliczbowych itp. – ważne jest potwierdzenie nadania takich pism np. przez sekretariat lub wysłanie ich listem poleconym) rób notatki ze spotkań, wydarzeń – z datami, świadkami zdarzeń gromadź kserokopie zwolnień chorobowych, zaświadczenia o przyczynach chorób, o stanie zdrowia psychicznego utrzymuj kontakt z ewentualnymi świadkami, np. pracownikami, którzy odeszli z firmy gromadź dowody na szkody poniesione w wyniku wyzysku: niezapłacone godziny nadliczbowe, niesłusznie potrącone premie, zmniejszone zarobki, koszty wizyt lekarskich, leków, porad prawnych możesz skorzystać z pomocy piętnastu kancelarii prawnych współpracujących ze Stowarzyszeniem Osób Poszkodowanych przez JMD, także jeśli twoja skarga nie dotyczy sieci Biedronka.

Joanna Jureczko-Wilk

d1iet9z
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1iet9z
Więcej tematów