Lekarz wyciął pacjentowi zdrowe płuco!
Miron Osipiuk (43 l.) z Hajnówki był zdrowy, a jednak trafił na stół
operacyjny. Dziś nie ma połowy lewego płuca. O tym, że operacja była
niepotrzebna, dowiedział się dopiero od reportera „Faktu”! Nieistniejący
nowotwór wykrył u niego doświadczony profesor z białostockiej Akademii
Medycznej. Lekarz sugeruje teraz, że był to... błąd statystyczny!
03.02.2004 | aktual.: 11.06.2018 15:06
Do prokuratury w Białymstoku dotarł anonim. “Życzliwy”, prawdopodobnie lekarz, doniósł o dwóch przypadkach błędnego rozpoznania raka przez specjalistę z Akademii Medycznej. Ci “chorzy” przeszli niepotrzebne operacje.
Zainteresowaliśmy się tą historią. Dzięki naszemu dziennikarskiemu śledztwu dotarliśmy do Mirona Osipiuka. To właśnie on przez lekarski błąd stracił połowę zdrowego płuca. Tylko że o tym, że operacja była zupełnie niepotrzebna, dowiedział się dopiero od „Faktu”!
Pokroili mnie, bo ktoś się pomylił? Osipiuk aż siada z wrażenia. Boże, ile ja przez to przeżyłem... A było tak: w czerwcu 2002 r. Osipiuk znalazł nową pracę. Na badaniach kontrolnych zrobił prześwietlenie płuc. Lekarzowi nie spodobały się wyniki. Pobrał od niego próbki do analizy i wysłał gdzie trzeba. Po niedługim czasie profesor Lech C. przysłał diagnozę nowotwór złośliwy lewego płata. To był wyrok! panu Mironowi drży głos. Czułem się o krok od śmierci. Doktor powiedział, że rak płuc zabija szybko. Konieczna jest natychmiastowa operacja.
Osipiuk wpadł w depresję, nie mógł spać, jeść. Żegnał się z rodziną. Czuł, że zostało mu kilka miesięcy życia. Tylko żona, Mirosława Osipiuk (43 l.) i dwie córki podtrzymywały go na duchu.
Operację przeszedł w lipcu 2002 r. Została mu po niej 21-centymetrowa blizna. Prof. C. zbadał próbki z płuc Osipiuka także po operacji. Dalej widział tam komórki raka! Ale o dziwo... Nowotwór nagle zatrzymał się. Nie dawał przerzutów, znikł. Przez 5 miesięcy Osipiuk jeździł na badania kontrolne. Zawsze z lękiem. W końcu lekarze zdecydowali jest zdrowy. Tylko że zdrowy był od początku, co teraz potwierdziły dodatkowe badania, zlecone przez prokuraturę.
Sprawa pacjenta z Hajnówki jest oczywista uważa Jerzy Duniec, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. Mamy opinię biegłegoonkologa wyraźnie stwierdzającą, żepatomorfolog nie mógł w tym przypadku rozpoznać raka. Dlatego prokuratura zajęła się wyjaśnieniem tego skandalu. Prof. Lech C. twierdzi, że nic nie wie o sprawie. Dziennie przeprowadzam 40 badań, rocznie około tysiąca tłumaczy profesor, sugerując, że wycięte płuco Mirona Osipiuka jest... dopuszczalnym błędem statystycznym.
Ale Osipiuk nie zamierza być “błędem statystycznym”. Jak to możliwe, żeby jeden człowiek, jak Bóg, decydował o moim życiu? pyta pokrzywdzony. Nie wiem, czy cieszyć się, że nie jestem chory na raka, czy płakać, bo nie mam połowy zdrowego płuca. Kto zapłaci za koszmar, który trwał półtora roku? Miron i Mirosława Osipiukowie mają zamiar zaskarżyć lekarza do sądu i będą domagać się odszkodowania.
Jan Nielipiński