Lekarz ostrzega: kult celebrytów robi z nas kretynów
Kult celebry i celebrytów rozrasta się jak czarna plama, pomniejsza rzeczywiste osiągnięcia ludzi i wyjaławia nawet samych idolów. Jeśli obchodzi nas społeczeństwo, w którym żyjemy, musimy go odrzucić - ostrzega na łamach londyńskiego "Timesa" lekarz i publicysta Raymond Tallis.
14.10.2009 | aktual.: 15.10.2009 12:46
"Kult celebry poniża nas wszystkich. Rozmowa, którą prowadzimy sami ze sobą o tym, co naprawdę jest ważne, jest niesłychanie zubożona, a życie ustępuje pola stylowi życia. Nikt, kogo obchodzi świat, w którym żyjemy, nie powinien przechodzić nad tym do porządku" - uważa Tallis, autor wydanej właśnie książki "Fantastyczna podróż w twojej własnej głowie".
Tallis uważa, że kult celebry prowadzi do "poznawczej niemocy", jest chorobą, atakującą wszystkich. "Sednem tej subkultury jest pustka indywiduum kreowanego na celebrytę, w którą bezmyślnie gapi się pustka szerszej, społecznej zbiorowości" - pisze.
Tallis argumentuje, że kult idolów i celebrytów w żadnym razie nie jest jakąś nieszkodliwą rozrywką, która nikomu nie wadzi; przeciwnie - jest szkodliwy, i to w kilku wymiarach.
Za najważniejszą ze szkód autor uznaje koszt utraconych korzyści. Ludzka uwaga zostaje odwrócona od tego, co ważne w stronę tego, co trywialne. Obsesja na punkcie celebrytów i celebrytek, niekończący się "recykling szczebiotu i plotek z drugiej ręki" jest "przerażającym marnotrawstwem ludzkiej świadomości".
"Subkultura celebry jest jak czarna dziura wchłaniająca światło. Nie jest to tylko przejaw skretynienia lub tabloidyzacji naszej kultury, ale instrument jej dalszej kretynizacji" - zaznacza.
"Podczas gdy próżni są dowartościowywani, wartościowi są opróżniani. Ludzie wartościowi traktowani są tak, jakby byli idolami kultury pop. Naukowcy, artyści i politycy w zbiorowej świadomości są oceniani nie poprzez poważne, skomplikowane sprawy, którymi się zajmują, lecz w coraz większym stopniu przez pryzmat ich życia seksualnego, osobiste traumy i miłostki" - dodaje.
"Nie zanudzaj mnie opowiadaniami o tym, że Franz Kafka miał jedną z najpotężniejszych wyobraźni XX wieku. Powiedz mi, jak się sprawował, gdy się walnął do wyrka" - parodiuje Tallis trywializację ludzkich osiągnięć, będącą skutkiem kultu celebry.
Za niepokojący aspekt idolizacji celebrytów uznaje traktowanie ich za wyrocznie i podaje za przykład piosenkarkę biegającą po scenie pół nago, by odwrócić uwagę od swego żałosnego śpiewu i wypowiadającą się na temat oczyszczenia skażonych radioaktywnie terenów przy pomocy kabalistycznych fluidów.
"Byłoby utopią wyobrażanie sobie społeczeństwa, w którym ludzie są zajęci tylko wielkimi, praktycznymi problemami świata, zanurzeni w bogactwie sztuki i ćwiczący się w poznawaniu tajemnic ludzkiej natury, ale z pewnością nie musimy godzić się na codzienną papkę niekończącego się trucia o ulotnych sprawach bez znaczenia, podawanych z trzeciej ręki" - pisze Tallis.