Lekarz bandytów wpadł w sidła
Radomski psychiatra za łapówkę wystawiał
przestępcom "żółte papiery", chroniące od kary. Pośredniczył
adwokat, a tę bulwersującą sprawę opisuje "Super Express".
23.07.2005 | aktual.: 23.07.2005 08:19
- Klientowi są potrzebne odpowiednie papiery, taką propozycję przekazał 39-letniemu Robertowi G. ordynatorowi psychiatrii w radomskim szpitalu, zaprzyjaźniony z nim adwokat. Za łapówkę lekarz wystawił przestępcy lewe "kwity", które miały uchronić go od kary. Teraz lekarzowi i adwokatowi postawiono zarzuty.
Obaj panowie mieli wyjątkowego pecha. W rolę przestępcy, który potrzebował lewych "kwitów", by dzięki nim uciec od kary, wcielił się... policjant z wydziału do walki z korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu. Zdrowy jak koń. A z zaświadczeń ordynatora wynikało, że jest psychicznym wrakiem.
Do radomskiej policji docierały sygnały o tym, że świat przestępczy kupuje "żółte papiery". - Operacyjnie przewijało się nazwisko ordynatora G., ale złapanie łapówkarza było trudne, powiedziała gazecie jedna z osób rozpracowujących sprawę. Policjanci i prokuratorzy przygotowali więc prowokację: kontrolowane wręczenie łapówki. Operację nadzorowała Prokuratura Okręgowa w Lublinie.
Rolę oszusta, który miał kłopoty z prawem, odegrał jeden z funkcjonariuszy. Nawiązał kontakt z Mirosławem Z., znanym radomskim adwokatem. Ten, powołując się na wpływy u ordynatora Roberta G., podjął się pośrednictwa w załatwieniu lewej dokumentacji medycznej. Miała ona kosztować - wedle sugestii lekarza - od 3 do 7 tys. złotych.
Ordynator założył "przestępcy" kartę i wystawił mu cztery zaświadczenia o chorobie psychicznej. Za usługę wziął 5200 zł. Adwokatowi wystarczyło 1500 zł. Lekarz trafił na trzy miesiące do aresztu. Na aresztowanie adwokata sąd się nie zgodził. Podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili wyjaśnień. Ordynator pochodzi z szanowanej rodziny prawniczej: jego żona i rodzice są sędziami. (PAP)