PolskaLekarstwo na miłość

Lekarstwo na miłość

To będzie większa rewolucja w sypialniach niż po wprowadzeniu na rynek viagry. Skorzysta na tym przede wszystkim co trzecia Polka, bo tyle narzeka na obniżenie popędu seksualnego. Ale problemów z niskim popędem seksualnym nie będą mieli także mężczyźni. Polki nie będą już musiały brać przykładu z Kleopatry, która dla pobudzenia libido używała "roślin miłości", takich jak szafran, aloes czy drzewo sandałowe. Przemysł farmaceutyczny wkrótce wprowadzi na rynek prawdziwe afrodyzjaki, opracowane w laboratoriach.

26.06.2006 | aktual.: 26.06.2006 15:44

Nie będą to jedynie "wzmacniacze miłości" o działaniu psychologicznym, jak choćby zalecane przez Kamasutrę owoce granatu czy czerwony pieprz popularny wśród Włochów od czasów renesansu. Nowe środki mają działać i na kobiety, i na mężczyzn. Mają to być "rozpalacze pożądania", o jakich marzyli najwięksi uwodziciele, tacy jak Giacomo Casanova, który dla zwiększenia libido i potencji jadał ostrygi oraz czekoladę.

Wzmacniacz libido

Firmy farmaceutyczne i biotechnologiczne kończą badania nad 20 zwiększającymi libido lekami, stosowanymi zarówno w tabletkach, jak i w plastrach, kremach, czopkach, a nawet w aerozolu do nosa. Prowadzone są też prace nad stymulatorami libido - aparatami zwiększającymi popęd seksualny poprzez wysyłane do mózgu sygnały elektryczne (takimi metodami z powodzeniem leczy się już m.in. napady padaczki).

Najwięcej emocji wywołują zakończone niedawno badania drugiej fazy preparatu oznaczonego symbolem PT-141, które wykazały, że zwiększa on libido u 72 proc. kobiet. Aż 67 proc. pań twierdziło, że po zażyciu leku miały znacznie większą ochotę na seks. "Wzmacniacz pożądania" będzie dostępny wyłącznie w formie sprayu do nosa - zapowiedział na Międzynarodowym Kongresie Seksuologów w Lizbonie producent leku, firma Palatin Technologies z New Jersey. A to dlatego, że tabletki mogłyby być nadużywane w uwodzeniu. Łatwo byłoby na przykład wrzucić je do drinka, tak jak tzw. pigułki gwałtu - środki osłabiające bariery seksualne, działające podobnie jak duża ilość alkoholu. Seksuolodzy obwieszczają, że czeka nas trzecia rewolucja seksualna. Wynaleziona przed pięćdziesięciu laty hormonalna pigułka antykoncepcyjna uwolniła kobiety od lęku przed niechcianą ciążą. Jej współtwórca, Carl Djerassi, uważa, że na świecie zażywa ją 80-100 mln kobiet (w Polsce - 28 proc.).

Viagra, wprowadzona na rynek pod koniec ubiegłego stulecia, była pierwszym w tabletkach lekiem na impotencję dla mężczyzn. Teraz nadszedł czas na pierwszy środek zwiększający libido, i to u obu płci. - Jedyną przeszkodą we wprowadzeniu takiego środka na rynek mogą być trudne do przewidzenia skutki uboczne albo brak społecznej akceptacji - uważa prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN w Krakowie. A firmy farmaceutyczne już liczą przyszłe zyski. Wartość rocznej sprzedaży trzech dostępnych leków na impotencję u mężczyzn: viagry, cialisu i levitry, przekracza 2,5 mld dolarów. Pierwsze leki zwiększające popęd seksualny u obu płci mogą przynieść dochody sięgające 15 mld dolarów rocznie. Rewolucja orgazmu

Z badań prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza wynika, że 10 proc. kobiet nigdy nie odczuwa orgazmu podczas stosunku, ale na osłabienie lub zanik potrzeb seksualnych narzeka aż 30 proc. Polek. Spadek libido najbardziej dotyka kobiety w średnim wieku i mężatki. O ile mniejszy popęd seksualny odczuwa jedynie co dziesiąta kobieta przed 24. rokiem życia, o tyle obniżone potrzeby seksualne ma aż 65 proc. Polek po przekroczeniu 45. roku życia. Obniżenie libido sprawia, że kobiety unikają częstego współżycia seksualnego. Dlatego mężczyźni narzekają na zbyt małą częstotliwość kontaktów seksualnych. Przynajmniej raz w miesiącu jest to powodem nieporozumień w związkach, do czego przyznaje się aż 47 proc. badanych osób. O ile zdecydowana większość kobiet, szczególnie po czterdziestce, jest zadowolona z pożycia, mężczyźni chcieliby zwiększyć częstotliwość intymnych kontaktów średnio o 50 proc.

Już z Talmudu wynika tymczasem, że mężczyzna powinien współżyć z żoną codziennie, chyba że nie pozwala mu na to jego profesja, zmuszająca go do częstego opuszczania domu rodzinnego. Podobne zalecenia znajdujemy w Biblii. W jednym z listów do Koryntian św. Paweł przekonuje, aby małżonkowie uprawiali seks na tyle często, by potrafili trzymać na wodzy grzeszne instynkty, bo nadmierna abstynencja może zanadto rozniecać żądze. Z badań prof. Lwa-Starowicza wynika, że jedynie 10-12 proc. Polek ma duże potrzeby seksualne i traktuje seks podobnie jak mężczyźni. Przy tym większe libido mają kobiety lepiej zarabiające i z wyższą pozycją społeczną. Najczęściej są to dynamiczne bizneswoman, które żyją tak jak mężczyźni i mają takie jak oni zachowania seksualne (jak uwodząca w biurze swego współpracownika bohaterka filmu "W sieci", grana przez Demi Moore). Takie kobiety preferują szybki seks. Tak jak mężczyźni osiągają szybko orgazm, po którym zrelaksowane mogą natychmiast wrócić do pracy.

W wypadku kobiet z wyższym prestiżem społecznym większy popęd seksualny nie oznacza jednak większej liczby partnerów seksualnych. Badania 30 tys. osób w Wielkiej Brytanii wykazały taką zależność jedynie u mężczyzn - im więcej zarabiają, tym więcej mają kontaktów seksualnych i tym częściej zmieniają partnerki. W stałych związkach dysproporcje w potrzebach seksualnych między kobietami i mężczyznami zwykle pogłębiają się z wiekiem, szczególnie wśród partnerów po pięćdziesiątce. Te różnice, a nie tylko chęć związania się z młodszą partnerką, są jednym z głównych powodów zdrad małżeńskich. Czy zmienią to leki-afrodyzjaki nowej generacji?

Zbigniew Wojtasiński

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)