Lekarka stwierdziła zgon żyjącej pacjentki - są zarzuty
Zarzut narażenia 84-letniej pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przedstawiła zwoleńska prokuratura lekarce pogotowia, która stwierdziła zgon żyjącej kobiety. W drodze do kostnicy okazało się, że pacjentka żyje.
23.12.2009 | aktual.: 23.12.2009 15:20
Jak powiedziała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Radomiu Małgorzata Chrabąszcz, zarzuty zostały postawione w oparciu o ekspertyzę biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, którzy uznali, że lekarka popełniła błąd w sztuce lekarskiej.
Według prokuratury lekarka nie udzieliła kobiecie dostatecznej pomocy, ponieważ stwierdziła jej zgon na podstawie niepewnych znamion śmierci i braku reakcji na bodźce zewnętrzne. Lekarka badała kobietę przy użyciu stetoskopu, zbadała jej puls i reakcję na światło.
Biegli podkreślili jednak w swojej opinii, że choć funkcje życiowe u pacjentki były minimalne i zwykłym badaniem można ich było nie rozpoznać, to jednak nie miała ona wszystkich typowych oznak pośmiertnych. Według nich lekarka powinna w celu stwierdzenia zgonu przeprowadzić monitoring akcji serca za pomocą aparatury dostępnej w karetce pogotowia.
Rzeczniczka prokuratury zapowiedziała, że lekarka będzie przesłuchiwana po świętach.
W czerwcu do chorującej od dawna 84-letniej mieszkanki Jabłonowa k. Zwolenia w woj. mazowieckim przyjechało pogotowie ratunkowe, gdyż spadła ona z łóżka i straciła przytomność. Lekarka stwierdziła zgon. Kobieta leżała w łóżku, a jej najbliżsi zajęli się przygotowywaniem pogrzebu. Kiedy po kilku godzinach pracownicy firmy pogrzebowej wynosili worek z ciałem do kostnicy, zauważyli, że się porusza. Wezwany na miejsce lekarz stwierdził u kobiety powrót czynności życiowych.
Pacjentka trafiła do szpitala na oddział intensywnej terapii i po jakimś czasie wróciła do domu. Przez prawie dwa tygodnie była uznana za zmarłą. Dopiero sąd unieważnił wystawiony jej akt zgonu i na nowo otrzymała dowód osobisty.