PolskaLęk przed Kaczyńskimi

Lęk przed Kaczyńskimi

Pod tytułem "Władza zaczyna szerzyć strach" ukazała się w "Życiu Warszawy" rozmowa z Agnieszką Grzybek, czołową aktywistką organizacji kobiecych, organizatorką niedzielnej ogólnopolskiej manifestacji przeciw naruszaniu swobód obywatelskich przez władze.

24.11.2005 | aktual.: 24.11.2005 13:15

"Życie Warszawy": W kilku miastach dojdzie do protestów przeciw zablokowaniu poznańskiego marszu tolerancji. Ilu ludzi będzie demonstrowało w Warszawie?

Agnieszka Grzybek: Na czerwcowym marszu równości było około 3 tys. osób, tym razem może być ich więcej. Opinię publiczną poruszyły tzw. wypadki poznańskie - spacyfikowanie pokojowej demonstracji. Ja osobiście mam nadzieję na obudzenie 60-procentowej większości, która nie poszła na wybory i która być może zaczyna dostrzegać, co się dzieje.

Mamy do czynienia ze skrajnym upartyjnianiem i upolicyjnianiem państwa. Po tym, co wyprawiają partie z "jedynie słusznej" opcji narodowo-katolickiej, wiele osób straciło już w Polsce wszelkie złudzenia. Coraz więcej młodych, dobrze wyedukowanych ludzi będzie pakować manatki i wyjeżdżać tam, gdzie można znaleźć pracę i swobodnie żyć. Ja jednak liczę na to, że spora część zechce zmieniać sytuację w naszym kraju i dlatego przyjdzie na demonstracje.

Czy nie rozsądniej byłoby dla Was wstrzymać się z protestami, dopóki poparcie dla PiS nie spadnie?

- To nie jest protest przeciwko rządzącej partii politycznej, ale przeciwko nadużywaniu przez władzę publiczną swej władzy. Ludziom w Polsce się wydaje, że polityka nie ma żadnego wpływu na ich życie. Zamykamy się we własnym świecie, odwracając się od życia publicznego. Tak jednak dalej być nie może. Wydarzenia w Poznaniu pokazały, że polityka będzie miała wpływ na naszą codzienność. Jeżeli w tej chwili łamane są podstawowe prawa obywatelskie, jak wolność zgromadzeń i głoszenia własnych poglądów, to nie można spokojnie czekać, co władze zafundują nam dalej.

Konstytucyjne prawo do zgromadzeń nie jest po to, żeby większość wychodziła na ulice domagać się swych praw, bo one są jakoś zagwarantowane. To prawo jest między innymi po to, żeby dyskryminowane grupy mogły pokazać, że ich prawa nie są w pełni respektowane. I tego powinniśmy bronić w imię demokracji.

Myśli Pani, że PiS zmierza w kierunku ćwierćdyktaturki w stylu Putina?

- Od momentu, kiedy ogłoszono wyniki wyborów prezydenckich, zaczęło we mnie narastać poczucie irracjonalnego lęku. Na razie nie ma dowodu, że będzie tak, jak pan mówi, ale zwróćmy uwagę, iż jedna partia wzięła wszystkie siłowe ministerstwa. Ciekawe jest też to, że zakaz demonstracji w Poznaniu został wydany przez prezydenta Grobelnego z opozycyjnej PO i podtrzymany przez wojewodę z opozycyjnego SLD. Mam więc wrażenie, że pewne poczucie niepokoju szerzy się również wśród części wywodzącej się z opozycji administracji państwowej.

To tchórze, którzy trzęsą się przed Kaczyńskimi?

- Cóż, ludzie się boją o pracę, o stołki. Ten lęk, o którym mówię, jest może jeszcze trudno namacalny, ale on istnieje i może się szerzyć. W polskiej sferze publicznej zagościł język przemocy, agresji, retoryka siły. To wszystko kreuje atmosferę zagrożenia. Dlatego jest tak bardzo ważne, żeby wyjść na ulice i nie bać się głośno mówić tego, co się myśli. Ważne jest też, żeby nie pozwolić skrajnej prawicy z PiS i LPR zdominować języka, jakim mówi się o sprawach państwa, społeczeństwa. My też mamy prawo do własnej wizji państwa i nie chcemy, żeby Polska kojarzyła się wyłącznie ze skrajnym nacjonalizmem i ugrupowaniami w rodzaju Młodzieży Wszechpolskiej czy LPR.(PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)