Lech Wałęsa w Gdańsku. "Paweł Adamowicz mnie nie posłuchał"
Były prezydent Lech Wałęsa oddał w niedzielę głos w wyborach na prezydenta Gdańska. - Już dwadzieścia lat temu mówiłem, że powinniśmy przeorganizować społeczeństwo: żadnego PO, żadne PiS-y - stwierdził wychodząc z lokalu wyborczego.
Przedterminowe wybory prezydenta Gdańska są wynikiem zabójstwa dotychczasowego włodarza miasta Pawła Adamowicza, który zmarł 14 stycznia.
Lech Wałęsa swój głos oddał w lokalu wyborczym znajdującym się na terenie Uniwersytetu Gdańskiego.
Gdy były prezydent wychodził po głosowaniu, dziennikarze zapytali go, czy wybór kandydata był dla niego trudny.
- Nie, ja byłem zdeklarowany, dla mnie nie było tu wyboru jakiegoś, kontynuuję rozwój Gdańska - cytuje słowa Wałęsy portalsamorzadowy.pl.
"Gdyby mnie posłuchał..."
- Chciałbym, żeby frekwencja wyborcza była ponad 50 procent, ale myślę, że będzie ok. 30 procent. Dwadzieścia lat temu mówiłem, że powinniśmy przeorganizować społeczeństwo: żadnego PO, żadne PiS-y na te czasy. Trzeba zorganizować zgodnie z przekrojem społecznym. Wtedy każdy by wiedział na kogo głosuje i co to znaczy, a ponieważ jesteśmy źle zorganizowani, po staremu, to ludzie w większości nie wiedzą na co głosować - dodał były prezydent.
Lech Wałęsa stwierdził, że wybory z pewnością rozstrzygną się w pierwszej turze. Przyznał, że obecne głosowanie jest "smutne".
- Gdyby mnie posłuchał (Paweł Adamowicz - red.) i kandydował na prezydenta państwa, co mu proponowałem, to prawdopodobnie nie byłoby tego nieszczęścia, ale tak polubił Gdańsk, że został w nim - powiedział.
O fotel prezydenta Gdańska ubiegają się p.o. prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz, reżyser Grzegorz Braun oraz działacz katolicki i przedsiębiorca Marek Skiba.
Żródło: portalsamorzadowy.pl