Lech Wałęsa: Oskarżanie innych w obronie własnej
Obrona przez atak to klasyczna taktyka. Jarosław Kaczyński opanował ją perfekcyjnie. I twórczo rozwinął o teorie spiskowo-agenturalne. Na krótką metę daje to jakiś efekt, grono wyznawców się utrzymuje, a nawet powiększa. Prawda jednak wyjdzie na jaw. I oczywiście będzie podważana przez atak i najpoważniejsze oskarżenia. Dlatego werdykt ostateczny musi być poparty siłą argumentów, faktów i dokumentów, tak by nie grano w przyszłości smoleńską tragedią.
08.11.2012 | aktual.: 25.11.2012 11:04
Aby wybić wyznawcom teorii spiskowych argumenty, również urojenia zamachowe, trzeba w końcu zrobić to, co powinno nastąpić dawno. Trzeba przeciąć spekulacje i możliwe prowokacje. A takim sprzyja ciągle pozostający w Smoleńsku wrak samolotu. Staje się on najlepszą pożywką dla wyznawców zamachu i daje paliwo do ohydnej gry. Wrak musi być jak najszybciej sprawdzony do Polski. To po pierwsze. Po drugie, należy zgromadzić siły, środki i wiedzę, aby wydać ostateczną opinię o katastrofie, która byłaby niepodważalna. Nie może być tak, że sądy, prokuratura czy komisje mówią swoje, inne grupy zainteresowane chaosem i jątrzeniem bez problemu głoszą swoje wizje, bo przecież PiS i Kaczyński mają tajemną wiedzę, którą nie chcą się podzielić. Brak takich zdecydowanych działań pomaga tylko w stosowaniu taktyki PiS.
Mechanizm "obrony przez atak" stosowany jest przez PiS w sprawie katastrofy smoleńskiej od pierwszych godzin, z przerwami na przemiany kampanijne lidera partii. Wtedy próbował przez chwilę polityki miłości, ale maski szybko opadały, kiedy trzeba było znów użyć ataku. W ostatnich dniach PiS na skutek braku odpowiedzialności za słowo dostał nowe trotylowe paliwo. Najlepsze na obronę przez atak. Bez mrugnięcia okiem Kaczyński potrafił oskarżyć wszystkich dookoła i całe polskie państwo o zbrodnię. Sprawdzona metoda - oskarżyć, zaatakować bez żadnych konsekwencji. Bo oczywiście każdy osąd wymiaru sprawiedliwości byłby od razu ogłoszony zamachem na wolność i demokrację. Nie inaczej będzie teraz po zwolnieniach w dzienniku, który chciał trotylem wysadzać scenę polityczną. Autor tekstu będzie teraz nowym męczennikiem w grupie smoleńskich wyznawców. Znowu będzie można podejmować atak. W obronie własnej, w obronie przed druzgocącą społeczną oceną za brak odpowiedzialności za słowo, zwłaszcza najcięższe.
To dobre paliwo dla PiS i Kaczyńskiego. I spodziewam, że taka polityka przez nadal realizowana. Trzeba przecież zrobić wszystko, aby od siebie odsunąć jakiekolwiek oskarżenia. Oskarżenia o ambitne plany inauguracji prezydenckiej kampanii wyborczej 10 kwietnia 2010 roku w Katyniu, politykę ówczesnej kancelarii prezydenta i PiS, aby w otoczeniu generałów, kombatantów i innych działaczy pokazać się w historycznym miejscu, jak na najlepszych patriotów przystało. Gdyby iść tropem polityki PiS, to trzeba by się zastanawiać, kto był autorem koncepcji "brat premier-brat prezydent". Ktoś jednak wymyślił taką koncepcję i raczej nie był to obecny rząd czy premier. To przecież Jarosław Kaczyński realizował bratu politykę i doprowadził go do urzędu prezydenta. Może o takie obawy wewnętrzne chodzi, że ktoś w końcu w ten sposób będzie interpretować rzeczywistość. Może dlatego trzeba oskarżać innych. Może obawy tych osób idą jeszcze dalej i sięgają ostatniej rozmowy braci. Nagranie z dużym prawdopodobieństwem stanowi
najpoważniejszy dowód w sprawie. I powinno być ujawnione. Nawet, jeśli znów przez frontalny atak zostanie przez PiS uznane za sfałszowany element spisku i zamachu.
Ataki i oskarżenia mają też przykrywać odpowiedzialność pracowników-decydentów ówczesnej Kancelarii Prezydenta za zaniedbania, za sposób organizacji, za upolitycznienie wizyty, za dobór pasażerów. To musi być dla nich ogromne obciążenie psychiczne, z którym trzeba walczyć. Dlatego tak potrzebna jest teoria zamachu jako najlepszy oręż, pomagający zaciemniać obraz, odsuwać odpowiedzialność. Dla kogoś, kto ma nieczyste sumienie, wytłumaczenie katastrofy zamachem ma być rozgrzeszeniem przed samym sobą. I tylko pozornie przed historią, bo przed Bogiem już na pewno nie.
Czas więc zrobić wszystko, aby uciąć domysły i odciąć paliwo dla spekulacji i urojonych teorii. Prawda, na szczęście, jest cierpliwa i wcale się nie starzeje.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski