PolskaLech Wałęsa dla WP: na Kubie jak w PRL

Lech Wałęsa dla WP: na Kubie jak w PRL

Ostatnie tzw. wybory – bo jaki to wybór bez wyboru – pokazały w całej okazałości absurdalność systemu komunistycznego na tej pięknej wyspie. Przypomina to trochę wybory w PRL. Stopień farsowości i śmieszności był zbliżony, zwłaszcza pod koniec żywota tego systemu. A to dobry znak.

Lech Wałęsa dla WP: na Kubie jak w PRL
Źródło zdjęć: © AFP

23.01.2008 | aktual.: 23.01.2008 09:54

W 1987 roku w Polsce władza pytała Polaków w „wielkim” referendum: Czy opowiadasz się za polskim modelem głębokiej demokratyzacji życia politycznego, której celem jest umocnienie samorządności, rozszerzenie praw obywateli i zwiększenie ich uczestnictwa w rządzeniu krajem? Brzmiało obiecująco, chociaż nikt się nie łudził, że dostaniemy cokolwiek za darmo. Prawie 70% było za – tak ogłoszono, a podawana frekwencja – prawie 70%. Z takiej farsy jest znacznie bliżej do przemian i demokratyzacji. Ludzie zaczynają coraz mniej się bać, widząc taki spektakl. Tak, owszem, ciągle głosują ciągle tak, jak chce władza, bo się jednak jeszcze boją. Ale ten strach topnieje. Tak, jak topniał w Polsce. To władza musiała przeczuwać.

Topnieć jednak będzie tylko przy wyraźnym mądrym wsparciu świata. I nie chodzi o to, żeby narzucać narodowi kubańskiemu gotowe rozwiązania. Nie chodzi też o siłowe zrywy. W Polsce niczego to nie dawało, chociaż takie próby były podejmowane kilkakrotnie. Kończyły się nieskutecznie i najczęściej krwawo... Rzecz tu ma polegać na przemianie wewnętrznej, na przemianie mentalności, A to jest już powoli, powoli zauważalne. Każde takie wybory powiększają grono myślących inaczej niż władza, coraz więcej płynie tych strumyków wolności. I ważne, żeby zaczynały się łączyć, aby stworzyć rwący potok wolności. I dlatego tak ważna jest solidarność i jedność. Żadna nawet silna czy popularna grupa nic nie zdziała bez szerszej koalicji. Tak było i u nas. Dopiero masowy szeroki ruch różnych grup społecznych zaczął drążyć dziurę w skale.

To dość symboliczne, że w czasie „wyborów” na Kubie w Polsce gościł jeden z liderów kubańskiej opozycji, wiezień polityczny Hector Palacios Ruiz z żoną. To więzień polityczny i opozycjonista kubański. W czasie tzw. Czarnej Wiosny w 2003 roku (masowe aresztowania opozycji) – to też znamy z własnej drogi ku wolności - został aresztowany i skazany na 25 lat więzienia, z czego odsiedział 3,5 roku w odosobnieniu, w bardzo trudnych warunkach, w ciasnej celi. Wcześniej też kilkadziesiąt razy był aresztowany, przesiedział w sumie 2,5 roku. W drodze do wolności takie ofiary widać są niezbędne. Nie można jednak milczeć! Został niedawno warunkowo zwolniony ze względu na stan zdrowia, udał się do Hiszpanii na leczenie na zaproszenie rządu Hiszpanii. Ma jednak zamiar wrócić na Kubę, co może się wiązać z ponownym aresztowaniem. Przecież służby Fidela nie śpią. Do nich też musi dotrzeć, że przyjechał do tej Polski, do tej Polski, która ciągle kojarzy z „Solidarnością”. I przyjechał na zaproszenie działaczy i liderów dawnej
opozycji w Polsce, a nie był to wyjazd turystyczny. Przyjechał prosić co wsparcie, o solidarność. Z różnych danych wynika, że obecnie na Kubie jest ponad 230 więźniów politycznych, niczemu nie winnych ludzi, którzy upominają się o podstawowe prawa dla swego narodu! Z Polski po raz kolejny wychodzi głos wolności. Przyłączyłem się z całą mocą do apelu o uwolnienie więźniów politycznych na Kubie. Kiedy polska opozycja była dręczona takie sygnały ze świata mocno nas budowały.

Ta wizyta kubańskich opozycjonistów w Polsce zbiega się z 10. rocznicą pamiętnej pielgrzymki Jana Pawła II na Kubę. Zasiał wtedy dobre słowo pokrzepienia i nadziei, ale to słowo nie stało się jeszcze ciałem. My Polacy, potrzebowaliśmy na to 10 lat od pierwszej pielgrzymki Ojca św. do Ojczyzny w 1979 roku. Może to jakiś znak czasu dla Kubańczyków. Nie było to jednak 10 lat oczekiwania, ale lata morderczej, niewdzięcznej pracy, aby słowo przekuć w struktury, konkretne działania.

Ja dziś i przez najbliższe dni jestem na Tajwanie, gdzie też są problemy wolnościowe znane powszechnie. Uczestniczę tu w Globalnym Forum Nowych Demokracji. Bierze w nim udział m.in. Prezydent Vincente Fox, Prezydent Frederik De Klerk, Prezydent Emil Constantinescu – ludzie i liderzy z tak odległych krajów i kultur. Łączy nas jednak podobne myślenie o globalnych procesach. Łączy nas też, co ważniejsze, wiara w to, że żaden naród nie musi w tym globalnym świecie przegrać. Mamy dyskutować o osiągnięciach i wyzwaniach dla państw nowej demokracji. Moderować będę dyskusję na temat społeczeństwa obywatelskiego. To uznaję za kluczowe dla budowania demokracji. Co z tego, że narzucimy komuś struktury, nawet, jeśli najlepsze z możliwych, skoro on nie będzie tego rozumieć i czuć mentalnie, skoro sam do tego nie dojrzeje. Tak też jest z Kubą. Nie sztuką, jest narzucać cokolwiek. Ważniejsze jest docierać do ludzi z solidarnością i nadzieją, znaną nam sprzed lat. Tylko wtedy zadzieją się prawdziwe cuda. Znane nam sprzed
lat...

Pozdrawiam z Tajpej.

Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)