Lech Kaczyński: niechęć w europejskiej prasie inspirowana jest z Polski
Sądzę, że znaczny procent nieżyczliwych
komentarzy zagranicznych jest inspirowany z Polski - ocenia
niechętne mu komentarze w europejskiej prasie prezydent elekt Lech
Kaczyński w wywiadzie publikowanym przez "Nasz Dziennik".
31.10.2005 | aktual.: 31.10.2005 06:52
Jego zdaniem niemało jest osób, które sukces PiS, i to sukces podwójny, przyjmują z obawą. - Wiele razy wskazywaliśmy, że w Polsce istnieje "układ", a w istocie zespół różnych "układów", które czują się zagrożone naszym zwycięstwem. Ci ludzie świetnie wiedzą, że różne negatywne mity na nasz temat są nieprawdziwe. Ale wiedzą też, że my rzeczywiście chcemy uzdrowić sytuację w Polsce, jeżeli chodzi o korupcję, nieuczciwość, i to jest właśnie dla nich niebezpieczne. Prasa zachodnia często to pisze w wszystko dobrej wierze, nie wiedząc, że informatorzy są tendencyjni - podkreśla Lech Kaczyński.
Odnosząc się do stwierdzenia, że głosowały na niego mniej zamożne województwa, elektorat wiejski, gorzej wykształcony, Lech Kaczyński mówi, że równomierniej uzyskał głosy różnych grup społecznych. - Jestem prezydentem wybranym na zasadzie ogólnonarodowej. Wydaje mi się, że apelowałem do lepszej Polski i uzyskałem poparcie jej bardzo dużej części - uznaje.
- Nie należę do ludzi, którzy uważają, że jeżeli ktoś ma lewicowe przekonania, to jest nieuczciwy, bo są ludzie, którzy je mają z powodu głębokiego przekonania, z powodu innej tradycji, z racji własnej oceny rzeczywistości - mówi rozmówca "Naszego Dziennika". - Na tej płaszczyźnie można więc powiedzieć - zgoda! Natomiast jeśli chodzi o ludzi, którzy się dopuścili przestępstw, to tej zgody nie ma. Oni się mają bać- przestrzega.
Zdaniem Lecha Kaczyńskiego, jeżeli PiS zdecyduje się na rząd autorski, a być może tak będzie, to ten rząd nie będzie miał zbyt wielkiej siły przebicia. - Gabinet autorski, rząd mniejszościowy, zawsze stanowi poważny problem. Może właśnie dlatego PO nie chce wchodzić do rządu. To może być racjonalne z punktu widzenia Platformy, jednak jest fatalne z punktu widzenia Polski - podsumowuje prezydent elekt. (PAP)