Lech Kaczyński: nie popieram form protestu taksówkarzy

(PAP)

Lech Kaczyński: nie popieram form protestu taksówkarzy
Źródło zdjęć: © PAP

18.11.2003 | aktual.: 18.11.2003 12:25

Obraz
© (RadioZet)

Gościem Radia Zet jest szeryf Warszawy, Lech Kaczyński. Panie prezydencie, mija rok i Warszawiacy bardzo dobrze pana oceniają. Jest pan zaskoczony? Gdyby były ponowne wybory, to czterdzieści parę procent by na pana głosowało... Oczywiście, że się cieszę, jeżeli przez rok jest się bez przerwy atakowanym. Na ogół na zasadzie, że się wyciąga jakieś głupstwo, które przy wielotysięcznym aparacie zawsze się może zdarzyć i przy podejmowaniu dosłownie dziesiątek tysięcy decyzji nie jest w świecie ludzkim możliwe, żeby nie popełniane były przy tym błędy. I usiłuje się to uogólniać... A taki był mniej więcej tok rozmyślań mediów przez ostatni rok, jeśli chodzi o mnie, to wynik jest bardzo dobry. Wynik jest bardzo dobry, ale jak to się ma do wyników rankingów, jeśli chodzi o fotel prezydenta Polski, bo przedtem, nim został pan prezydentem Warszawy, miał pan duże szanse, a teraz pana szanse są minimalne. Pani Jolanta Kwaśniewska ma 53 procent, a pan ile? Osiem ja mam procent. Natomiast ja muszę powiedzieć tak, że
oczywiście wtedy pani Jolanty Kwaśniewskiej nie było wśród kandydatów i sądzę, gdyby była i gdyby rozpoczęto kampanię, to też by prowadziła. Ale to jest sprawa jedna, wymagająca zresztą bardzo długiej refleksji. Natomiast sprawa druga wygląda w ten sposób, że jeżeli jakieś ugrupowanie, które reprezentuję, jest przedmiotem ze strony telewizji publicznej nieustannej agresji, to agresji albo opartej o po prostu kłamstwo, o prowokacje jeszcze z okresu tzw. inwigilacji prawicy, w rzeczywistości prześladowań pewnej grupy polityków prawicy przez służby specjalne, a z drugiej strony robi się tego rodzaju akcje jak to, że popełniłem taki sam błąd jak wiele tysięcy ludzi, w tym politycy wyżej ode mnie postawieni... Wiem, chodzi o pana zeznanie. Dokładnie 1178 osób było w Urzędzie Miasta Warszawy na 1800, które taki błąd popełniły i robi się z tego aferę na całą Polskę, uruchamia się prokuraturę. To jest normalna prowokacja i ja się nawet dziwię, że mam te 8 punktów. W Polsce system przekazywania informacji, przede
wszystkim ze względu na telewizję publiczną, która jest najczęściej oglądana, jest chory. Nie róbmy też takiej magii z telewizji publicznej. Gdyby ona, która jest w rękach SLD, jak mówią politycy, gdyby rzeczywiście miała taki wpływ, to SLD nie miałoby tak złych wyników? To jest zupełnie inna sprawa. Dlatego, że SLD ludzie oceniają według praktyki rządzenia, która jest dość powszechnie znana. Niech pani weźmie pod uwagę, powiedzmy, że warszawiacy więcej jednak wiedzą o mojej praktyce rządzenia i jednak tu są takie wyniki. Natomiast jeżeli chodzi o media ogólnokrajowe, to one informacje dotyczące samej Warszawy nie przekazują w ogóle, albo przekazują złe. Na tej zasadzie, że np... W MPT jest Jan Parys... Tak. A to jest połączone ze strajkiem taksówkarzy... Ale przyzna pan, że to jest genialna historia, gdyby w MPT był Jerzy Szmajdziński, to też byłoby zabawne. Może, tylko jeżeli się to zestawia ze strajkiem taksówkarzy, który jest uciążliwy dla obywateli, bo to było i u góry jest napisane MPT nad panią
Pieńkowską, to tutaj efekty pod tym względem są zupełnie oczywiste. To proszę powiedzieć, czy prezydent Warszawy trzyma stronę taksówkarzy? Czy uważa pan, że taksówkarze powinni mieć kasy fiskalne w swoich samochodach? To są dwie zupełnie różne rzeczy? Proszę powiedzieć: tak czy nie? Odpowiem w ten sposób. Absolutnie nie popieram tych form protestu, które taksówkarze stosują, bo to jest niedostosowanie formy do tego, o co się walczy. To nie jest walka o życie, to jest walka o parotysięczny wydatek. Zakładając oczywiście, że to są uczciwi taksówkarze, że nie chodzi o to, żeby móc kombinować. A druga sprawa, że sama sprawa kas fiskalnych jest dość skomplikowana. Powstaje pytanie, dlaczego akurat takie. Czy to nie doszło do tego, że ktoś ma zarobić na kasach fiskalnych. Ja stawiam tylko pytanie, nie stawiam żądnej tezy... Pytanie stawia Lech Kaczyński, a ja stawiam pytanie, czy odważy się pan stanąć w szranki z Jolantą Kwaśniewską? Pani redaktor, ja nigdy jeszcze nie mówiłem jasno, że będę startował w wyborach
prezydenckich.. A dzisiaj pan powie jasno? Nie wiem. Autentycznie od chwili, kiedy zostałem wybrany prezydentem Warszawy, ba, w chwili, kiedy jako minister sprawiedliwości uzyskałem takie powodzenie, które pozwoliło mojemu bratu i grupie jego przyjaciół politycznych stworzyć Prawo i Sprawiedliwość, bo taka jest prawda. Ja byłem warunkiem, ale partię stworzył mój brat. Ja nie byłem przekonany, czy będę startował na prezydenta, bo ja wiem, że w Polsce nikt nie jest w stanie przewidzieć w roku 2002, co będzie w roku 2005. Ale kiedyś trzeba się zdecydować, wybory są za dwa lata? Ale dwa lata to na polskiej scenie politycznej jest zdecydowanie dużo... Czyli jak nie pan, to brat Jarosław? Być może ani on, ani ja. Choć jak sądzę, Jarosław byłby wręcz znakomitym prezydentem. Akurat przy tych kompetencjach... A jednak przestraszyli się panowie, bo przedtem pan mówił o tym, że prezydent Polski... Boję się, że pani źle pamięta, fatalnie pani pamięta... Ocho, czyli bracia Kaczyńscy boją się kobiety? Nie, bracia
Kaczyńscy nie boją się kobiety. Powodzenie pani Jolanty Kwaśniewskiej to jest pewien fenomen, o którym mówił wczoraj nie tylko mój brat Jarosław, ale także pan Celiński, czyli człowiek SLD. Dosyć szeroko i interesująco mówili w Polsacie. Ale to było po 12 w nocy, więc pewnie mało kto oglądał, więc może się nie będziemy na tym koncentrować. To nie jest sprawa strachu i proszę mi podać jeden przykład mojej wypowiedzi, gdzie ja powiedziałem: będę kandydował na prezydenta. To było niejako mnie przypisane. Pana brat powiedział, że prawdopodobnie pan będzie kandydował. No więc to mój brat powiedział i ja prawdopodobnie tego nie wykluczam, natomiast sytuacja jest w tej chwili tego rodzaju, że mamy do czynienia z pewnym zjawiskiem, które z punktu widzenia politycznego, bo to jest zjawisko w sferze kultury masowej, dojrzałości polskiej demokracji, ale w sferze politycznej to po prostu mamy do czynienia z takim przedsięwzięciem, które polega na tym, żeby uratować przynajmniej część władzy, tą którą ma prezydent. To
nie jest władza mała, chociaż nie prezydent rządzi na co dzień. Co niejednokrotnie podkreślałem. To jest stanowisko, które się łączy z dużymi wpływami, natomiast nie łączy się z bezpośrednim sprawowaniem władzy, dla lewicy. No i z tego punktu widzenia jest to pomysł dobry. Natomiast powstaje pytanie, czy to jest pomysł dobry z punktu widzenia naszego kraju i tu miałbym wątpliwości. A dlaczego niedobry? Jolanta Kwaśniewska przy całym moim szacunku nie jest zawodowym politykiem. Ona się zajmowała i skutecznie realizowała zadania związane ze specyficzna rolą, jaką jest rola prezydenta. No tak, ale jeżeli wyborcy maja do wyboru zawodowego polityka Andrzeja Leppera, to wolą niezawodowego polityka Jolantę Kwaśniewską? To chyba niezupełnie tak wygląda i tutaj sobie pani zdaje sprawę sama, że pani mówi rzeczy nie do końca rozsądne, bo to nie jest jedyna alternatywa... pani Jolanty Kwaśniewskiej. Natomiast sprawa Andrzeja Leppera jest zupełnie inna. Ja myślę, że takie powodzenie Andrzeja Leppera jest funkcją pewnego
pomysłu na ratowanie naszego kraju, który polega na tym, żeby ci, którzy są i tak biedni, byli jeszcze biedniejsi, a ci, którym się w miarę powiodło, żeby im się wiodło jeszcze lepiej. I jeżeli będziemy szli ta drogą w sposób konsekwentny, to rzeczywiście wygra Andrzej Lepper. A może PO i PiS powinno wystawić Jana Rokitę? Nie wiem, czy powinniśmy wystawić jednego kandydata, ale wątpię, żeby przy tym układzie to się zmieniło. Pani Jolanta Kwaśniewska dałaby sobie radę i z Janem Rokitą, przynajmniej jeżeli ta tendencja się będzie utrzymywać. Natomiast to jest sprawa jeszcze dwóch lat, więc zobaczymy jak będzie za dwa lata. Dwa lata temu miałem prawie 70 procent poparcia społecznego... Teraz osiem... Nie, nie. To było zupełnie co innego, pani dobrze wie, że tu chodziło o zupełnie inne. Teraz mam wyraźnie mniej, zobaczymy, jak to będzie. Dobrze, jest pan szeryfem Warszawy, prezydentem... Jestem prezydentem Warszawy, szeryfem to ja mogę być w wąskim zakresie straży miejskiej i współpracy z policją. Czyli już nie
ma sitwy PO w Warszawie? W sensie wpływu na realne procesy władzy nie ma. Bo siedmiu warszawskich polityków PO zostało odsuniętych od władzy. Czy według pana jeszcze inni powinni być odsunięci. Pan złożył zażalenie, zawiadomienie do prokuratury? Ja złożyłem kilkadziesiąt zawiadomień, na tym się nie skończy. Złożyłem wszędzie tam i będę składał zawiadomienia, gdzie są do tego przesłanki. Druga sprawa to proszę pamiętać, że w zarządzie miasta stołecznego Warszawy, czyli prezydent i jego zastępcy, nie ma przedstawicieli Platformy, że są niektórzy burmistrzowie, oczywiście oni mają pewien zakres kompetencji istotny, ale to nie jest taki zakres, jaki był wcześniej i myślę, że ten problem, który się wiąże nie tylko z PO, bo ciągle się zapomina o tym, że PO sprawowało tutaj władzę razem z SLD, o czym się w tej chwili zapomina. Ale miastem rządził Paweł Piskorski. Czy on ponosi odpowiedzialność za to, co się działo w Warszawie? Na pewno znaczna część odpowiedzialności ponosi, ale uczciwość każe mi powiedzieć, nie
chcę mu się rewanżować, postępować tak jak on, bo w sposób obsesyjny wręcz mnie krytykuje, że ówczesna władza prezydenta Warszawy była dużo mniejsza niż obecna. Wtedy był jeszcze burmistrz gminy Centrum, a to był pan Wieteska. Ale to nie zmienia faktu, że istnieje problem, w jaki sposób Platforma się niejako oczyszcza, bo na pewno w PO jest taka tendencja, żeby rozprawić się z tymi zjawiskami, które są niedobre, tylko powstaje pytanie, w jakim zakresie ta tendencja występuje. Ja bym bardzo chciał, żeby ona była na poważnie, jeżeli nie będzie na poważnie, to program oczyszczenia Polski nie będzie mógł być realizowany i wtedy PiS-u nie interesuje koalicja z PO. I na koniec chciałam się dowiedzieć, czy prezydent miasta zlikwiduje domy schadzek w Warszawie? Wszystkich domów schadzek, jak pani była łaskawa to określić, agencji towarzyskich, to na pewno nie zlikwiduje, ale choćby przedwczoraj było wejście do jednej z tych agencji, w ramach tych skromnych możliwości, które mamy, będziemy z tym zjawiskiem walczyć,
będziemy je ograniczać. Bo nikt na świecie prostytucji jeszcze nie zlikwidował. A prostytucję uliczną też, panie prezydencie? Można to zjawisko, mówię o agencjach towarzyskich, które jest rozpasane wręcz w Warszawie, ograniczyć i będziemy twardo te zjawiska ograniczać tak daleko, jak tylko się uda. Jak to pan elegancko powiedział, nie chce pan być kim w Warszawie? Ale to daruje pani... Nie powtórzyć tego? Nie. A czy powtórzyłby pan to, co pan powiedział kiedyś na Pradze? To zależy do kogo i w jakich okolicznościach, natomiast uważam, że należy być w stosunku do innych ludzi niezwykle grzecznym i chyba uchodzę w urzędzie za człowieka uprzejmego, natomiast jeśli chodzi o pewien gatunek ludzi i pewne okoliczności, to zachowywanie uprzejmości w tych warunkach daje efekty odwrotne od zamierzonych, krótko mówiąc, z elementem się nie rozmawia w sposób uprzejmy. Dziękuję uprzejmie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)