Lech Kaczyński: będę urzędował dalej jako prezydent miasta
Po wyborach w nowym rozdaniu planują małżeństwo PiS i Platforma Obywatelska. Ale staną też przeciwko sobie. Czy rozwód będzie jeszcze przed ślubem? Donald Tusk i Lech Kaczyński prowadzą w sondażach jako kandydaci do fotela prezydenckiego. Obaj mają po 16%, ale tylko jeden już oficjalnie powiedział: tak, kandyduję.
Sygnały Dnia: Rozpoczął pan kampanię, tak wszyscy zrozumieliśmy.
Lech Kaczyński: W jakimś sensie rozpocząłem, ale to nie oznacza, że ja na przykład w tej chwili ruszam w objazd i będę jechał z miasta do miasta. Będę urzędował dalej jako prezydent miasta stołecznego Warszawy, bo — powtarzam — kampania w najściślejszym tego słowa znaczeniu zacznie się znacznie później.
Sygnały Dnia: Skąd Prawo i Sprawiedliwość weźmie pieniądze na kampanię?
Lech Kaczyński: Prawo i Sprawiedliwość, jak wszystkie partie, które weszły do parlamentu, ba, nawet wszystkie, które mają więcej niż 3% głosów wyborczych, na przykład Unia Wolności korzysta z dotacji państwowych, chociaż nie jest w Parlamencie, ma dotacje, prowadziliśmy od początku, od ostatnich miesięcy 2001 roku określoną politykę, która pozwoliła nam zgromadzić znaczne środki. Zapewniam, że to jest tylko i wyłącznie to, plus niewielkie sumy ze składek. Liczymy też na to, że niektórzy obywatele w ramach przewidzianych przez prawo — nikt nie może dać więcej niż 12 tysięcy złotych — będą nam pieniądze na kampanię dawać, ale nie liczymy, żeby to były jakieś wielkie kwoty.
Sygnały Dnia: Dlaczego pan tak wcześnie ogłosił swój zamiar kandydowania? Jako pierwszy jest... kilka nazwisk, które się powtarzają, ale nikt nie powiedział: tak, na sto procent kandyduję. Pan to zrobił.
Lech Kaczyński: Znaczy ja nie mogę powiedzieć, żebym nie powiedział: tak, na sto procent kandyduję, i że ja dobrze rozumiem wypowiedzi Marka Borowskiego czy nawet Donalda Tuska: to jest zapowiedź kandydowania. Natomiast to samo jeżeli chodzi o pana profesora Religę...
Sygnały Dnia: Zapowiedź kandydowania.
Lech Kaczyński: Zapowiedź kandydowania. Natomiast ja ogłosiłem dlatego, bo te osoby, które zajmują się kampanią wyborczą twierdziły, że tak będzie najlepiej. Poza tym jeszcze dwa czy trzy tygodnie temu dziennikarze mnie pytali: niech pan się w końcu zdecyduje, niech pan powie. Ja jeszcze wtedy do końca zdecydowany nie byłem. Skoro już się zdecydowałem, szanowni państwo, to nie widziałem powodu, żeby to ukrywać.
Sygnały Dnia: Zmiana wizerunku Prawa i Sprawiedliwości. Prawo i Sprawiedliwość było postrzegane jako partia skromna, a teraz rozpoczęcie w Sali Kongresowej w amerykańskim stylu. Jak powiedział Jan Rokita: mamy zamożnego przyjaciela.
Lech Kaczyński: Zamożnego, bo Platforma Obywatelska nie chce korzystać z dotacji. Ja tutaj z góry chciałem powiedzieć, bo ja myślę, że to nie dla wszystkich naszych słuchaczy jest zrozumiałe — partie polityczne w Polsce mają dwa wyjścia: albo korzystać z dotacji rządowych i większość partii się za tym opowiada, albo korzystać z poparcia bardzo bogatych ludzi, oczywiście, omijając prawo, ponieważ zgodnie z prawem to poparcie może być niewielkie. Prawo i Sprawiedliwość bardzo wyraźnie się opowiada za tym, żeby te niewielkie (to jest mniej niż jedna tysięczna budżetu, mniej niż promil budżetu), żeby te niewielkie środki pochodziły z budżetu państwa. Dlaczego? Bo w przeciwnym razie bogaci mają olbrzymią przewagę nad biednymi, bo w przeciwnym razie te partie, które reprezentują interesy bogatych z oczywistych względów będą otrzymywały dużo, dużo więcej pieniędzy niż te partie, które reprezentują interesy warstw nie tak zamożnych albo które — tak jak Prawo i Sprawiedliwość — mówią: owszem, są przedsiębiorcy,
trzeba im ułatwiać życie, ale należy też pamiętać — powiedziałem to też w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” — że żadne społeczeństwo nie składa się tylko z przedsiębiorców, nie składało się i nigdy nie będzie składać. Inaczej mówiąc, zadaniem państwa jest chronić interesy nie tylko przedsiębiorców, ale na przykład pracowników innych grup społecznych — rolników, i to w bardzo znacznym stopniu, innych grup społecznych. Inaczej mówiąc...
Sygnały Dnia: Dotacja jest lepsza, pana zdaniem.
Lech Kaczyński: Dotacja jest rozwiązaniem nieporównanie lepszym, a twierdzenie, że to jest z kieszeni podatnika... Powtarzam: na tysiąc złotych, które państwo płacicie jako podatek, nawet jedna złotówka nie przypada na partie.
Sygnały Dnia: Ale, panie prezydencie, to jest zawsze tak, że jak ktoś jest bogaty, rządzi bogaty, na czele partii stoi bogaty człowiek, to jest to pełne zaufanie obywateli: on jest bogaty, znaczy on doszedł do czegoś. Idąc dalej, można powiedzieć: no, to już nie będzie kradł, bo on ma pieniądze.
Lech Kaczyński: Wie pani, po pierwsze nie kradną ci, którzy są uczciwi, a nie ci, którzy są bogaci. Ja pani powiem, że doświadczenie ostatnich lat, choćby z Sojuszem Lewicy Demokratycznej (znaczy z niektórymi działaczami, ja nie twierdzę, że wszyscy ludzi z Sojuszu kradną) wskazują raczej na to, że kradną raczej ci, którzy mają. Po drugie ja pani muszę jasno powiedzieć — jeżeli ktoś nie jest zamożny bardzo, z domu na przykład, z rodziców swoich czy współmałżonka, a jest politykiem w III Rzeczpospolitej, to on bogaczem nie mógł zostać. Po prostu w Polsce politykom się płaci, oczywiście, dużo lepiej niż przeciętny obywatel zarabia, ale dużo mniej niż menadżerom, dużo mniej niż gwiazdom telewizji, powiedzmy sobie, czy showbiznesu, nieporównanie mniej. Inaczej mówiąc, jeżeli ktoś był politykiem, zarabiał uczciwie to, co mu się należało, ale nie dorabiał w inny sposób, w szczególności w sposób nielegalny, to on nie jest człowiekiem bogatym. On jest człowiekiem nie biednym, ale nie bogatym.
Sygnały Dnia: W kampanii wyborczej, w kampanii prezydenckiej stanie pan naprzeciwko Donalda Tuska. Który z kandydatów jest dla pana najbardziej groźny? Czy właśnie Donald Tusk?
Lech Kaczyński: Myślę, że to jest najgroźniejszy konkurent.
Sygnały Dnia: Czy nigdy pan nie pomyślał o tym, żeby nie stawać naprzeciwko niego, tylko wspólnego kandydata zaproponować, wspólny kandydat dla PiS-u i Platformy?
Lech Kaczyński: Znaczy myślę, że tym wspólnym kandydatem może być tylko albo Lech Kaczyński, albo Donald Tusk. Natomiast proszę pamiętać o jednym, że Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska pewnie zawrą porozumienie koalicyjne...
Sygnały Dnia: Wyborcze w parlamencie.
Lech Kaczyński: Wyborcze już po wyborach, natomiast one się od siebie bardzo istotnie różnią. Znaczy krótko mówiąc, to będzie kompromis. Gdybyśmy mieli dokładnie taki sam program, dokładnie taką samą wizję rzeczywistości, to wtedy byśmy tworzyli jedną partię, a nie dwie. My choćby właśnie jesteśmy znacznie mniej nastawieni na interesy ludzi zamożnych, chociaż uwzględniamy interesy przedsiębiorców, ale, można powiedzieć, nie tylko. Chcemy równoważyć interesy różnych grup społecznych. My w ogóle nie jesteśmy tak zwanymi liberałami. Na przykład mój zacny tutaj być może konkurent, człowiek, którego szanuję i osobiście lubię, Donald Tusk, jest przekonanym liberałem. Czy to jest źle, czy dobrze? Z jego punktu widzenia dobrze i na pewno jest to człowiek w tym sensie ideowy, znaczy on jest przekonanym rzeczywiście liberałem od młodości, od zdecydowanej młodości. Ja nim nie jestem. Inaczej mówiąc, trudno, żebyśmy występowali jako kandydaci na prezydenta w sposób niekonkurencyjny i trudno, żebyśmy się porozumieli
co do tego, że jest ktoś taki, kto reprezentuje i moją wizję świata, znacznie bardziej socjalną, i wizję świata Donalda Tuska, znacznie bardziej liberalną.
Sygnały Dnia: W kuluarach sali kongresowej koledzy pana z PiS-u, jak i nieoficjalnie część Platformy mówi tak: Lech Kaczyński prezydentem, Jarosław Kaczyński premierem. A gdzie Donald Tusk?
Lech Kaczyński: Ja myślę, że Donald Tusk marszałkiem Sejmu. Znaczy jeżeliby doszło do takiego rozdania, o którym pani mówiła, to myślę, że dla Donalda Tuska jest miejsce, jest miejsce marszałka Sejmu.
Sygnały Dnia: A Jan Rokita?
Lech Kaczyński: Jeżeli wygra wybory PiS... Ja sądzę, że PiS ma dużo lepszą receptę dla Polski niż Platforma Obywatelska. To tak jak w przypadku sukcesu Platformy przewiduje się, że Jan Rokita premierem, a Jarosław Kaczyński wicepremierem, tak w tym przypadku będzie odwrotnie. A dlaczego, zdaniem pani, jest to niemożliwe?
Sygnały Dnia: Czy PiS podtrzymuje pomysł na impeachment, czyli odwołanie prezydenta Kwaśniewskiego?
Lech Kaczyński: Ja sądzę, że to jest, oczywiście, jeżeli chodzi o obecny parlament, rozwiązanie bardzo mało prawdopodobne, bo już wiadomo, że impeachmentu ten parlament nie uchwali, to Zgromadzenie Narodowe.
Sygnały Dnia: To po co PiS to mówił w ogóle, panie prezydencie?
Lech Kaczyński: Dlatego, bo prezydent Kwaśniewski, o czym mówię z żalem, przekroczył, jak wynika tutaj z coraz większej ilości danych, pewne normy. Ja muszę powiedzieć, że wielokrotnie w ciągu ostatnich ponad dziewięciu lat wypowiadałem się w sprawie prezydenta Kwaśniewskiego i te wypowiedzi były takie umiarkowane. Ja należę, oczywiście, do obozu politycznego przeciwnego prezydentowi Kwaśniewskiemu, ale nie miałem powodu wypowiadać się zbyt stanowczo. Mówiłem tak jak sądzę. W sprawach polityki zagranicznej, z wyjątkiem Rosji, dobrze. Prezydent Aleksander Kwaśniewski nie jest człowiekiem agresywnym, nie tępi opozycji i tak dalej, i tak dalej. No i to były wszystko zalety. Natomiast nawet ja, mimo że miałem dosyć chyba realistyczną wizję tego, co się w Polsce dzieje, w każdym razie znacznie bardziej realistyczną niż większość polskich polityków, to nie zdawałem sobie do niedawna, nie do wczoraj, ale do kilka lat temu, sprawy, że kancelaria prezydenta odgrywa rolę potężnego centrum biznesowego. No, nie
powinna odgrywać takiej roli w sposób oczywisty.
Sygnały Dnia: PiS chce zmienić Konstytucję, wzmocnić zdecydowanie władzę prezydencką.
Lech Kaczyński: Wzmocnić nie tak bardzo zdecydowanie, bo to jeszcze nie jest system prezydencki, ja chciałbym to państwu nas słuchającym zdecydowanie powiedzieć. Znaczy prezydent będzie istotnie silniejszy niż jest, ale to nie będzie tak jak w Stanach Zjednoczonych ani nawet zupełnie tak jak we Francji.