Lech Kaczyński: będę korzystał z prawa weta
Prezydent Lech Kaczyński zapowiedział, że będzie korzystał z prawa weta, gdy będzie istniała różnica pomiędzy jego przekonaniami i przekonaniami ustawodawcy. Prezydent, który był gościem TVP Info podkreślił, że prawo do niepodpisywania ustaw jest zapisane w konstytucji i jest sprawą jego oceny, kiedy powinien z niego skorzystać.
03.08.2008 | aktual.: 03.08.2008 17:08
Lech Kaczyński mówił, że szedł do wygranych wyborów z określonymi hasłami. Mówiąc o projektach ustaw zdrowotnych, zaznaczył, że będzie konsekwentnie zgłaszał weto do ustaw, które będą naruszały wizję Polski solidarnej, która przeciwstawia się wizji Polski liberalnej.
Prezydent pytany był o wypowiedź premiera Donalda Tuska, że jego gabinet będzie koncentrował się na "codziennej pracy i rządzeniu" tam, gdzie nie będzie to narażone na "kłótnie w Sejmie i politycznie uwarunkowane weto prezydenta".
Lech Kaczyński przypomniał, że los ustawy ostatecznie zależy od głosowania w Sejmie. Jeżeli ponad 3/5 Sejmu po raz drugi ustawę uchwali, to ja muszę podpisać. Jeśli nie, to ustawa, można powiedzieć projekt ustawy, kończy bieg - powiedział.
Lech Kaczyński podkreślił, że korzysta z prawa niepodpisywania ustawy niezmiernie rzadko. Ja z tego prawa korzystam bardzo rzadko i jest sprawą mojej oceny, kiedy skorzystać, kiedy nie - mówił prezydent, powołując się na przykład swego poprzednika Aleksandra Kwaśniewskiego, który dwadzieścia kilka razy celnie wetował w okresie rządów AWS. Robię to, do czego mam uprawnienie konstytucyjne. Będę z weta korzystał tam, gdzie między moimi przekonaniami o tym, jak powinno być, a przekonaniem ustawodawcy będzie różnica - zapowiedział. Prezydent powiedział również, że jest daleko bardziej aktywny od swojego poprzednika w opracowywaniu ustaw. Argumentował, że przygotował więcej projektów niż jego poprzednik przez całą pierwszą kadencję i niewiele mniej niż Aleksander Kwaśniewski w ciągu dziesięciu lat urzędowania.
Pytany, czy w sprawie zawetowania ustawy medialnej zawarł sojusz z lewicą, prezydent odpowiedział:_ rozmawiałem z panem prezesem Napieralskim, tłumaczyłem, jakie są moje argumenty. W innych sprawach też będę rozmawiał ze wszystkimi. Szykują się ustawy, które uważam za niezmiernie groźne dla Polski._
Lech Kaczyński mówił, że modą ostatnich miesięcy stało się kwestionowanie konstytucyjnych uprawnień prezydenta. Zaznaczył, że w polskiej polityce brak jest jednolitych norm. Zdaniem prezydenta względem niego nie przestrzega się żadnych standardów, gdyż jest niewygodny dla politycznych przeciwników.
Z jednej strony można używać obelg, słów powszechnie uznanych za obraźliwe i nie pociąga to za sobą żadnych skutków. Natomiast jeśli w stosunku do tych, którzy dziś rządzą, użyje się mocniejszego słowa, to jest skandal, to jest naruszenie standardów. Najgorszy język od 2005 roku, trzeba to sobie jasno powiedzieć, mają ci, którzy dziś rządzą. Nikt się nie może z nimi porównywać - powiedział prezydent.
Lech Kaczyński jest przekonany, że zastosowanie tych samych standardów od razu obniżyłoby poziom agresji. Jedni nie czuliby się bezkarnie, drudzy nie widzieliby powodów, dla których musieliby atakować - powiedział prezydent.
Według niego, w Polsce stworzono w ostatnich latach wrażenie, że demokracja jest zagrożona, chociaż żadnego zagrożenia nie było.
A teraz, mamy co chwilę informacje o zawiadomieniach o przestępstwie, z których nic nie wychodzi - powiedział prezydent, określając sprawę b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, wobec którego prokuratura wszczęła śledztwo ws. przekroczenia uprawnień, jako "akt zemsty" .
Według Lecha Kaczyńskiego zarzut karny dla Ziobry to powrót do czasów inwigilacji prawicy, do pierwszej połowy lat 90.