Ława przysięgłych: śmierci księżnej Diany winny kierowca
Śmierć księżnej Diany i jej przyjaciela Dodiego al-Fajeda była zawiniona wybitnie nieostrożną jazdą kierowcy Henri Paula i fotoreporterów-paparazzich ścigających jej limuzynę w paryskim tunelu w roku 1997 - orzekła w Londynie ława przysięgłych. Uznała, że do śmierci przyczyniło się też to, że szofer Paul był pod wpływem alkoholu, a jadący nie mieli zapiętych pasów bezpieczeństwa.
07.04.2008 | aktual.: 07.04.2008 19:21
Przysięgli spędzili niemal sześć miesięcy przesłuchując ponad 250 świadków z całego świata. Podjęcie ostatecznej decyzji w sprawie określenia przyczyny śmierci zajęło im cztery dni.
Diana i Dodi zginęli w sierpniu roku 1997, gdy ich limuzyna rozbiła się w tunelu koło mostu Alma w Paryżu, gdy uciekali przed ścigającymi ich paparazzi. Zginął także szofer. Wypadek przeżył jedynie ochroniarz.
Szacuje się, że trwające sześć miesięcy dochodzenie sądowe w sprawie śmierci Diany i jej przyjaciela kosztowało do 20 mln dolarów.
W listopadzie ubiegłego roku sędzia Scott Baker orzekł, że wypadek pojazdu wiozącego Dianę i Dodiego w paryskim tunelu Pont d'Alma nastąpił bez ingerencji sił z zewnątrz. Odrzucono tym samym podejrzenia, iż kraksę miało spowodować uderzenie tajemniczego białego fiata uno, rzekomo kierowanego przez jednego z paparazzich.
BBC podało, że ojciec Dodiego al-Fajeda odmówił zaakceptowania werdyktu. Wielokrotnie podkreślał w publicznych wystąpieniach, że jego syn i Diana byli ofiarami morderstwa; podejrzewa on służby specjalne, że na zlecenie brytyjskiego dworu królewskiego dokonały zabójstwa pary.