PolskaLaura ważyła 600 gramów. W szpitalu bez rodziców spędziła 87 dni

Laura ważyła 600 gramów. W szpitalu bez rodziców spędziła 87 dni

Historia Laury. Dziewczynka przyszła na świat w 28. tygodniu ciąży
Historia Laury. Dziewczynka przyszła na świat w 28. tygodniu ciąży
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Sylwia Bagińska
09.01.2022 09:33

Mała Laura urodziła się już w 28. tygodniu ciąży. Ważyła tylko 760 g i miała 34 cm długości. Po dwóch dniach jej waga spadła do 600 g. Przez COVID-19 rodzice mogli ją odwiedzać w szpitalu raz w tygodniu. Maluszek spędził tam sam kilkadziesiąt dni. To jednak nie koniec dramatu tej rodziny. Laura nie jest w pełni zdrowym dzieckiem. Diagnoza była wstrząsająca, a to, jak przekazała ją lekarka - oburzające.

Mała Laura przyszła na świat w środku pandemii COVID-19 - 25 września 2020 roku. Wtedy rząd zapowiadał kolejną falę koronawirusa. - Poród odbył się w 28. tygodniu ciąży - powiedzieli w rozmowie z Wirtualną Polską rodzice Laury. Małżeństwo Emilia i Marcin zaznaczyli, że było to aż trzy miesiące za wcześnie.

"Książkowa ciąża", ale tylko do czasu

Pani Emilia przekazała WP, że jej ciąża przebiegła "książkowo". Do 24. tygodnia wszystkie wyniki badań miała prawidłowe. Wtedy jednak pojawiły się pierwsze niepokojące objawy - m.in. ból głowy związany z podwyższonym ciśnieniem.

- Moje wyniki z dnia na dzień się pogarszały. Trafiłam do szpitala. Na początku lekarze podjęli decyzję o podtrzymaniu ciąży w szpitalu. Po pięciu dniach pobytu w placówce zadecydowano o rozwiązaniu ciąży. Lekarz wyjaśnił mi, że dziecko już nie rośnie - powiedziała pani Emilia.

- Córce będzie lepiej w inkubatorze - powiedział mi doktor. - Wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl: "Dlaczego? Przecież moja Laura waży dopiero 760 g".

Laura urodziła się z wagą 760 gramów

- Usłyszałam jej głośny krzyk na sali. Potem lekarka powiedziała mi, że mała ma czarne włoski. Dostała 9 punktów - powiedziała rozmówczyni WP.

- W końcu pokazano mi dziecko. Moja córeczka była taka malutka. Moim pierwszym skojarzeniem było, że wygląda jak nowo narodzony kotek. Nigdy wcześniej nie widziałam tak małego dziecka - przekazała pani Emilia.

Na drugi dzień mama po raz kolejny zobaczyła swoją córkę. Laura była przypięta wtedy do mnóstwa kabelków. - Kabelek w buźce, nCPAP na nosku, kabelek przy serduszku, rzep ze światełkiem na nóżce itd - wymieniała młoda mama.

Dwa dni po urodzeniu waga dziewczynki spadła do 600 gramów. Pani Emilia została wypisana ze szpitala.

Laura
Laura © Archiwum prywatne

Laura sama w szpitalu

Z racji obostrzeń związanych z pandemią COVID-19 rodzice Laury mogli ją odwiedzać raz w tygodniu przez dwie godziny. - Tylko jeden rodzic - podkreślił pan Marcin. - Zostały nam tylko telefony. Dzwoniliśmy kilka raz dziennie. Codziennie rano dowoziliśmy także mleko do szpitala, które zostawialiśmy na portierni. Tyle mogliśmy wtedy zrobić dla naszej córki - wskazał rozmówca WP.

- Ja byłam u niej 10 razy, a tata zaledwie 3. Przez trzy miesiące widzieliśmy tylko kilka razy swoje dziecko. Wszystko przez pandemię. Pierwszy raz mogłam ją potrzymać na rękach w 33. dobie, a tata w 45. - dodała pani Emilia.

Laura do domu wróciła po 87 dniach pobytu w szpitalu. Większość z nich spędziła bez rodziców.

Laura
Laura © Archwium prywatne

Wstrząsająca diagnoza

W trakcie jednej z rozmów telefonicznych rodzice Laury dowiedzieli się o konsekwencjach jej zbyt wczesnego przyjścia na świat. Dziewczynce zostało zrobione USG głowy, na którym widoczne było niedotlenienie niedokrwienne mózgu.

- Gdy zapytałam lekarki, co to za dolegliwość i jakie ma to konsekwencje, usłyszałam, że moje dziecko "ma dziury w mózgu jak w szwajcarskim serze. O konsekwencjach proszę poczytać w internecie" - powiedziała WP pani Emilia.

- Na początku nie wiedzieliśmy, z czym to się wiąże i jakie będą konsekwencje. Gdy zaczęliśmy się bardziej zagłębiać, był to dla nas szok. Milion myśli, dlaczego to ją spotkało. Zaczęliśmy obwiniać siebie, ale wzajemnie się wspieraliśmy i zaczęliśmy szukać najlepszych specjalistów dla naszej córki: od rehabilitantów po lekarzy – wspomniał pan Marcin. Małżeństwo dodało, że bardzo im pomogło wsparcie rodziny, przyjaciół i znajomych.

Laura
Laura © Archiwum prywatne

Encefalopatia noworodkowa z niedotlenieniem mózgu spowodowała liczne jamy leukomalacyjne. To doprowadziło do mózgowego porażenia dziecięcego. U Laury stwierdzono również ryzyko wystąpienia padaczki.

Malutka Laura aktualnie jest pod opieką wielu specjalistów. Są to: neurolog, laryngolog, okulista, neonatolog, lekarz od chorób metabolicznych, pulmonolog, rehabilitant, gastrolog, ortopeda, neurologopeda i alergolog. Dziewczynką zajmuje się także specjalistka od rehabilitacji metodą Vojty.

Leczenie Laury

Dziewczynka aktualnie ma rok i 4 miesiące. Niestety jeszcze sama nie siedzi, nie chodzi i nie raczkuje. Rodzice Laury pragną, aby dziecko mogło samo się poruszać i chodzić na własnych nóżkach. Do tego potrzebna jest kosztowna rehabilitacja, wizyty u lekarzy i specjalistyczny sprzęt.

- Koszt wózka specjalnego inwalidzkiego dla naszej córki to ok. 8000 zł w podstawowym wyposażeniu, z czego tylko 3000 zł refunduje NFZ. Jest też refundacja z PCPR. Niestety jest raz w roku i nie załapaliśmy się na nią. Dochodzi także koszt związany z rehabilitacją. Wyjazd na jedną sesję w Warszawie to ok. 500 zł (340 zł wizyta plus dojazd). W naszym mieście ceny wahają się od 100-150 zł za 45 minut rehabilitacji - mówi pan Marcin i dodaje, że tylko jeden rodzic może pobierać świadczenie pielęgnacyjne, ale pod warunkiem, że zrezygnuje na stałe z pracy.

W związku z ogromnymi kosztami za leczenie Laury jej rodzice postanowili utworzyć w sieci zbiórkę na leczenie dziewczynki. Pieniądze można wpłacać pod tym linkiem.

Laura
Laura © Archiwum prywatne

Źródło: WP Wiadomości

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (170)
Zobacz także