Łapiński i Nauman nie stoją za atakiem na reportera?
Poseł SLD Mariusz Łapiński i były prezes
Narodowego Funduszu Zdrowia Aleksander Nauman nie inspirowali
incydentu z fotoreporterem "Newsweeka" - ustaliła prokuratura
prowadząca śledztwo w sprawie uszkodzenia aparatu reportera.
Ostatnio prokuratura przesłuchała w sprawie tego incydentu z maja zarówno Łapińskiego, jak i Naumana, a także Waldemara Deszczyńskiego i Małgorzatę Kazubowską.
Według relacji fotoreportera Adama Tuchlińskiego, który robił zdjęcia tym osobom w stołecznej restauracji, oraz doniesień "Trybuny", z ich inspiracji został on wtedy napadnięty przez dwóch działaczy młodzieżówki SLD - "Emila" i "Milimetra", którzy uszkodzili mu aparat, ale filmu nie odebrali.
W czerwcu, w konsekwencji incydentu, krajowy sąd partyjny SLD usunął z partii Łapińskiego i Naumana. Uzasadniając utrzymanie tego orzeczenia w II instancji, sąd SLD wyraził "głębokie przekonanie, że zajście nastąpiło za przyzwoleniem obu panów".
Zapytany czy Łapiński i Nauman inspirowali napaść, p.o. szef Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście Dariusz Bieniek odpowiedział, że "z akt sprawy nie wynika, by te osoby odegrały inspirującą rolę w incydencie". Dodał, że w związku z tym nie może być mowy o stawianiu im jakichkolwiek zarzutów.
Prokurator poinformował, że śledztwo jest już bliskie zamknięcia - ostatnią czynnością ma być oszacowanie skali uszkodzenia aparatu.
Śledztwo toczy się jedynie w sprawie uszkodzenia aparatu, bo "sam poszkodowany zaprzeczył, by ktokolwiek go nawet dotknął podczas całego incydentu".
Według art. 288 kk, który jest podstawą śledztwa, ten, kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.(iza)