"La Repubblica": berlińska wystawa jest obiektywna
Dyplomatyczna wojna na temat interpretacji historii dzieli Polskę i Niemcy - tak o sporze wokół berlińskiej wystawy o wypędzonych pisze dziennik "La Repubblica".
14.08.2006 | aktual.: 14.08.2006 21:24
Gazeta w artykule zatytułowanym "Kiedy Niemcy byli ofiarami, wystawa oburza Polskę" przytacza opinię nie wymienionego z nazwiska zachodniego dyplomaty, którego zdaniem politycy PiS oraz koalicyjnej Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin "wypowiadają się jak Le Pen we Francji czy Haider w Austrii i to przeciwko swemu głównemu partnerowi w Europie".
Berliński korespondent dziennika informując o budzącej kontrowersje wystawie zauważa, że ekspozycja ta "z bezstronną równowagą opowiada także o dramacie miliona pięciuset tysięcy Polaków , wygnanych z terenów przyłączonych do sowieckiej Ukrainy". "Ale to - dodaje włoski publicysta - bliźniakom Kaczyńskim, polskiemu prezydentowi i premierowi, ultrakonserwatystom i homofobom nie wystarcza".
"Na próżno rząd w Berlinie podkreśla, że w demokracji władza publiczna nie decyduje o tym, czy i kiedy prywatne instytucje mogą otworzyć wystawę" - pisze "La Repubblica", stwierdzając, że taką prywatną instytucją jest właśnie kierowany przez Erikę Steinbach Związek Wypędzonych.
W opinii autora artykułu Andrei Tarquiniego rządząca w Polsce koalicja, określona przez niego mianem "narodowych populistów" zarzuca Niemcom chęć napisania historii na nowo po to, by zapomniano o tym, że oni sami "piszą na swój sposób nową historię polskiej rewolucji demokratycznej z roku 1989".
Według "La Repubblica" "istnieje poważne podejrzenie, że bliźniacy, prezydent i premier o nieograniczonej władzy chcą wykorzystać polemikę z Niemcami, by podnieść stawkę w złożonych negocjacjach na temat finansów z Brukseli dla nowych państw UE".
Włoski dziennik konkluduje, że "rozpętana przez ekstremizm braci Kaczyńskich dyplomatyczna wojna polsko-niemiecka" może przynieść ogromne szkody Polsce, gdyż - jak twierdzi powołując się na berlińskie źródła - może doprowadzić tylko do tego, że Niemcy będą utrzymywać bardziej uprzywilejowane stosunki z pragmatyczną Rosją Putina niż z, jak to określono, "humorzastą Polską".