L. Kaczyński mistrzem kierownicy?
Chociaż wielu Internautów WP nie uważa Lecha Kaczyńskiego za mistrza kierownicy, popiera decyzję o skierowaniu przez niego nowelizacji prawa o ruchu drogowym do Trybunału Konstytucyjnego. Ich zdaniem prezydentowi do Kubicy daleko, ale obrona przez niego kierowców budzi podziw. W zdecydowanej mniejszości są zwolennicy nowelizacji: „wariatów należy eliminować”, „jestem za wysokimi karami”, „prezydent broni piratów drogowych”.
29.04.2009 | aktual.: 29.04.2009 14:04
Od maja 2010 r., zgodnie ze skierowanymi przez prezydenta do TK przepisami, mają zacząć obowiązywać sztywne stawki mandatów. Oznacza to, że jeżeli kierowcy będą się uchylać od płacenia kar, ich prawo jazdy zostanie tymczasowo zawieszone, a za każde kolejne wykroczenie będzie trzeba płacić dwa razy więcej. Prezydent uznał m.in. za zbyt dotkliwy przepis, pozwalający na odebraniu samochodu kierującemu w przypadku, gdy ten nie uiści kary za przekroczenie prędkości. (Więcej informacji znajdziesz na: „Lech Kaczyński: za ostro chcecie karać kierowców” / za PAP).
Kary za dziury?
Internauta o nicku Stefek pisze, że choć nie lubi prezydenta, w przypadku nowelizacji przyznaje mu rację. Tłumaczy to faktem, że przepisy i ograniczenia są absurdalne: „Głupotą jest, że kara za przekroczenie prędkości poza terenem zabudowanym jest droższa niż na terenie zabudowanym, w którym może być większe prawdopodobieństwo wypadku”. Inż. pisze, że 900 zł to miesięczna pensja wielu Polaków, a tak dotkliwych kar nie ma nigdzie w Europie.
Zdaniem Eteer, jak dotąd, wszystko co działo się w Polsce, kojarzyło się z wyzyskiem kierowców. Za każdym razem, gdy w budżecie powstaje deficytowa dziura, sięga się właśnie do ich kieszeni. Ktoś uważa, że Lech Kaczyński jest pierwszym prezydentem, który otwarcie ujął się za kierowcami. Podobnego zdania jest Ryszard: „Popieram prezydenta. Najłatwiej jest karać, a ja się pytam, kogo ukarano za fatalne drogi? Dlaczego nie ma bata na posłów?”.
Na zły stan dróg w Polsce zwraca uwagę Lolek. Jak jakieś fragmenty autostrad w Polsce są, to – jego zdaniem – przejazd nimi jest bardzo drogi, a i tak nie ma pewności, że akurat ten płatny odcinek nie będzie w remoncie: „Drogi są zwykle dziurawe i niebezpieczne. Człowiek musi mieć oczy dookoła głowy jak jedzie po Polsce. Do tego dochodzą potworki drogowe w postaci dziwacznych skrzyżowań, przejść, przejazdów czy fatalnego oznakowania”. star postuluje, że bezpieczeństwo na drogach nie zależy od szybkości jazdy, lecz od stanu dróg i wyszkolenia kierowców. Odmiennego zdania jest pytam, który zauważa, że termin „prędkość bezpieczna” został wymyślony po to, by ludzie dostosowali prędkość jazdy do aktualnych warunków na drodze. Chodzi zarówno o zły stan dróg, natężenie ruchu, pogodę i stan zdrowia kierowcy.
Różyczki pisze wprost, ze jest za wysokimi karami. W Polsce wielu kierowców jeździ nieodpowiedzialnie, a przekraczanie podwójnej linii to dla nich norma: „Trzeba nauczyć ludzi kultury. W Anglii kierowcy przestrzegają przepisów, jeżdżą kulturalnie i szanują innych użytkowników dróg”.
Wariaci na drogach
Zwolennicy projektu nowelizacji zauważają, że na polskich drogach jest tylu nieodpowiedzialnych i pijanych kierowców, że powinny obowiązywać wyjątkowo surowe kary. Ania pisze, że jeździ z duszą na ramieniu, gdyż boi się o swoje bezpieczeństwo. Pan Prezydent, zdaniem użytkowniczki, stara się bronić piratów drogowych. Podobnie uważa Maj: „Jaki miły prezydent! A przepisy są po to, aby je przestrzegać. Mam dość pijanych kierowców i wariatów na drogach. Może jak będą płacić, to będą również mniej jeździć, gdyż nie starczy im na benzynę. Wystarczy w dni wolne od pracy zobaczyć to towarzystwo na drogach, pędzące na złamanie karku, wyprzedzających po trzy samochody na raz”.
Dlaczego nikt nie pomyśli, że można nie wydawać pieniędzy na mandaty? – pyta Sawal. Zauważa, że jeździ zgodnie z przepisami i nie narzeka, a w ciągu 20 lat zapłacił tylko dwa mandaty.
Anna Sztandera, Wirtualna Polska