Kwitnie handel benzyną z Ukrainy
Na ubogim Podkarpaciu jest najdroższa benzyna w kraju - 4,30. Ale prawie nikt jej nie kupuje. Kwitnie tu nielegalny handel ukraińskim tanim paliwem - po 3,20 zł - informuje "Gazeta Wyborcza".
25.07.2005 | aktual.: 25.07.2005 08:11
"Nie dziwię się, że ludzie kupują tańsze paliwo" - przyznaje Jan Fuks, właściciel stacji w Lesku i Sanoku. "Ale ja nie jestem w stanie z tym konkurować, bo nie mogę obniżyć ceny do 3,20 zł. Przez handel paliwem z Ukrainy od ostatniego roku na obu stacjach musiałem zwolnić dziesięciu pracowników" - mówi gazecie.
Fuks od zeszłego roku pisze doniesienia w sprawie nielegalnego handlu benzyną. Podaje miejsca, w których się to odbywa, dołącza zdjęcia. Jego pisma trafiają do policji, prokuratury, urzędu skarbowego. "Dostałem odpowiedzi wymijające, że się zajmą, że zbadają. Efekty? Żadnych. Do dziś odbywa się to jawnie i nikt nie niepokoi handlarzy" - opowiada "Gazecie Wyborczej".
Policji wcale nie trzeba podpowiadać, gdzie znaleźć ludzi nielegalnie handlujących benzyną. Nielegalnie, bo choć z Ukrainy do Polski można przywieźć cały bak paliwa plus 10 l w kanistrze, to nie można go sprzedawać. Do Leska przywożą je Ukraińcy, kierowcy ciężarówek - informuje dziennik.
Plac targowy w Lesku jest oddalony od komendy o 200 m. Lecz policja nie ma sukcesów w walce z nielegalnym handlem. "Nie mamy dowodów, że to handel. Widzimy, jak kierowca ciężarówki spuszcza z baku benzynę do kanistra kupującego. Ale oni już wiedzą, co mają nam mówić. Kupujący oświadcza, że zabrakło mu paliwa i pożycza od Ukraińca, a tamten to potwierdza. Z takim materiałem nie mamy nawet co iść do prokuratora" - tłumaczy gazecie wiceszef leskiej policji Marek Białek.
Handlarzy spotyka jedna kara: 100 zł mandatu za złamanie przepisów o ochronie środowiska (bo czasem benzyna kapnie na trawnik) i przeciwpożarowych. "Po takiej akcji nie ma ich dwa, trzy dni. A potem znów się zjeżdżają. A przegonić ich nie możemy, bo każdemu wolno stać przy drodze" - mówi dziennikowi Białek.
Kierowcy przyjeżdżają m.in. z Mościsk i Sambora. Jadąc do Leska w tę i z powrotem, spalą jakieś 15 litrów. Resztę z baku, który mieści 60-80 litrów, przeznaczają na sprzedaż. Za litr benzyny bezołowiowej dostają nieco ponad 3 zł, u siebie kupują za ponad złotówkę taniej - czytamy w "Gazecie Wyborczej".(PAP)