Kwaśniewski: najważniejsze to zagłosować
Oczywiście głosować można i na „tak”, i na „nie”. Ważne, żeby wziąć udział w referendum. Ja wierzę, że to referendum spotka się z zainteresowaniem społecznym, że nie będzie taki smutny wynik nawet wygrany, ale z niską frekwencją, co oznacza, że tak naprawdę polskim problemem jest pasywność, że Polacy się nie interesują, że właściwie ten los swój oddają, jakoś tam gdzieś lokują, nie wiadomo, czy wśród polityków, parlamentarzystów, na których później zżymają się, krytykują ich. Byłoby to fatalne - powiedział w Sygnałach Dnia prezydent Aleksander Kwaśniewski.
25.04.2003 | aktual.: 25.04.2003 12:03
Sygnały Dnia: Ciekawe pytanie postawił Pat Cox, otóż brzmi ono mniej więcej tak: „Czy Polacy mogą głosować w referendum, nie myśląc o Unii?”. Liczy się Pan z taką możliwością?
Aleksander Kwaśniewski: Ale jeżeli mówi myśląc wyłącznie o sprawach domowych...
Sygnały Dnia: Bieżących, dzisiejszych, aktualnych.
Aleksander Kwaśniewski: Wie Pan, takie ryzyko jest i tu Pat Cox ma własne doświadczenia, bo przecież oni w Traktacie musieli powtarzać referendum w sprawie Traktatu nicejskiego właśnie dlatego, że za pierwszym razem głównie dyskutowano o sprawach wewnętrznych, i to był swoisty test popularności, który się dla rządu nie powiódł, ale który miał straszliwe skutki dla całej Unii Europejskiej, bo przecież przez moment zagrożony był proces rozszerzenia, a więc Irlandczycy w poczuciu odpowiedzialności za Europę szybko przeprowadzili drugie referendum, zorganizowali wspólny front i wygrali. Wtedy właśnie w Irlandii w tym drugim referendum mówiono bardzo ważną rzecz: „Jeżeli chcesz strzelać do rządu, to nie czyń tego teraz, bo będziesz miał jeszcze bardzo wiele okazji”. To po angielsku nawet lepiej brzmi, ale sądzę, że to jest istotny argument. Jeżeli mamy wiele spraw wewnętrznych, które niepokoją, drażnią, gdzie jesteśmy podzieleni, ale będziemy mieli naprawdę mnóstwo okazji, żeby jeszcze o tym i rozmawiać, i
kłócić się, i głosować, bo będą wybory parlamentarne, będą wybory europejskie, gdzie będzie się głosować na listy partyjne. W roku 2005 będą wybory prezydenckie. Więc tych okazji do sporów wewnętrznych będzie całe mnóstwo. Natomiast referendum europejskie to powinno być właśnie takie głosowanie, w którym potrafimy odejść do tego, co bieżące, a spojrzeć w przyszłość. Znaczy pokazujemy, że jesteśmy nie ludźmi żyjącymi do jutra, tylko z jakąś wyobraźnią, także wyobraźnią historyczną, z jakąś odpowiedzialnością wobec następnych pokoleń. Ja wiem, że to są takie słowa pełne patosu, ale jednak one muszą paść, jeżeli chcemy ten egzamin zdać, a nie utopić całą sprawę właśnie w takich wzajemnych sporach, pretensjach: „A komu to będzie służyć? A kto na tym najlepiej wyjdzie? A kto wyjdzie gorzej?”. To irlandzkie powiedzenie: „Nie strzelaj dzisiaj do rządu, bo będziesz miał jeszcze wiele innych okazji” wydaje mi się całkiem trafne.
Sygnały Dnia: No tak, ale skoro społeczeństwo otrzymało szansę, by powiedzieć „tak” lub „nie” w referendum, może powiedzieć także „nie”?
Aleksander Kwaśniewski: Może, oczywiście.
Sygnały Dnia: I to większość, prawda? No i co wtedy?
Aleksander Kwaśniewski: Wie Pan, ja myślę, że nie ma co teraz...
Sygnały Dnia: Czy zacytować Pana słowo, że „będzie do kitu wtedy”, tak?
Aleksander Kwaśniewski: Tak jest, ale ja to tak kolokwialnie powiedziałem, ale uważam, że nie ma co już owijać w bawełnę, a szczególnie w gronie dziennikarzy, którzy mówią w tej chwili już bardzo językiem na skróty, a takie spotkanie miało miejsce. Więc oczywiście głosować można i na „tak”, i na „nie”. Ważne, żeby wziąć udział w referendum. Ja wierzę, że to referendum spotka się z zainteresowaniem społecznym, że nie będzie taki smutny wynik nawet wygrany, ale z niską frekwencją, co oznacza, że tak naprawdę polskim problemem jest pasywność, że Polacy się nie interesują, że właściwie ten los swój oddają, jakoś tam gdzieś lokują, nie wiadomo, czy wśród polityków, parlamentarzystów, na których później zżymają się, krytykują ich. Byłoby to fatalne. Ja wierzę, że to referendum, ten problem – wejście do Unii Europejskiej – zmobilizuje Polaków i na „tak”, i na „nie”. Nie wierzę też i mam nadzieję, że żadnej z sił antyeuropejskich nie wpadnie do głowy pomysł, żeby to referendum bojkotować, bo to byłaby po prostu
ucieczka od współdecydowania.