Kwaśniewski: Białoruś chce nas zdenerwować
Prezydent Aleksander Kwaśniewski uważa, że
ataki na Polskę ze strony Białorusi to zorganizowana akcja mająca
na celu sprowokowanie strony polskiej do podjęcia przez nią
kontrowersyjnych kroków z punktu widzenia UE. Dodał, że Polska
nie zrezygnuje z ochrony własnej mniejszości na Białorusi.
Mamy niewątpliwie do czynienia z akcją zorganizowaną, z niesympatycznymi, nieprzyjaznymi, niewłaściwymi gestami. Musimy zachować się bardzo zdecydowanie, co czyniliśmy, ale także spokojnie i cierpliwie - powiedział prezydent w radiowej Trójce, pytany o to, jaka powinna być reakcja naszego kraju na ataki propagandowe Białorusi na Polskę.
Uznał, że działania strony białoruskiej są robione po to, by Polskę zdenerwować, by Polska podjęła kroki, które byłyby kontrowersyjne, także z punktu widzenia UE. Wyraził przekonanie, że UE udzieli nam wsparcia i przeprowadzi rozmowy z partnerami na Białorusi.
Kwaśniewski zapewnił, że Polska nie zrezygnuje z ochrony własnej mniejszości na Białorusi, z możliwość działania naszych organizacji czy możliwość przeprowadzania demokratycznych wyborów. Podkreślił jednak, że wszystko, co Polacy tam robią, musi się dziać zgodnie z prawem, nawet jeżeli byłoby one niedoskonałe. "Nie wolno dać się włączyć w kampanie awanturnicze, które mają na celu pokazać, że Polska nie jest nośnikiem spokoju i stabilizacji - podkreślił prezydent.
W niedzielę I program białoruskiej telewizji w audycji analitycznej "W centrum uwagi" nadał 12-minutowy film mający świadczyć o działalności polskich szpiegów pod przykrywką polskiej ambasady w Mińsku.
Autor reportażu przypomniał, że MSZ Białorusi zakazało działalności zarejestrowanej w Warszawie Europejskiej Fundacji "Dialog". Okazuje się, że fundacja była przykryciem dla działalności wywiadowczej na terenie państw WNP - poinformowała telewizja. W reportażu pokazano anonimowego pracownika białoruskiej uczelni wojskowej (jego twarz była zamazana a głos zniekształcony), który oświadczył, że na jednej z konferencji dyrektor białoruskiego oddziału Fundacji Robert Fox przedstawił się jako oficer polskiego wywiadu. Za współpracę miał on proponować 50 dolarów, a w razie problemów obiecał pomoc w wyjeździe do Polski. Fox interesował się rzekomo współpracownikami białoruskich służb specjalnych i działaczami politycznymi.