Kurczuk: zeznania Kowalczyka różnią się od siebie
Szef policji Antoni Kowalczyk z początku mówił, że nie informował Zbigniewa Sobotki o akcji policji w Starachowicach, potem jednak przyznał, że powiedział o tym Sobotce - powiedział w Sejmie minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk.
Minister sprawiedliwości przedstawił posłom informację prokuratury o zeznaniach komendanta głównego policji Antoniego Kowalczyka w sprawie b. wicemiministra SWiA posła SLD Zbigniewa Sobotki oraz posłów Henryka Długosza i Andrzeja Jagiełły, podejrzanych o przeciek w tzw. aferze starachowickiej. Minister potwierdził, że zeznania Kowalczyka były decydujące dla sprawy uchylenia immunitetu poselskiego Sobotki.
O informację prokuratora generalnego w tej sprawie wystąpił klub Platformy Obywatelskiej. "Państwo ulega zepsuciu, taka jest Polska w pierwszych latach XXI wieku, a sprawa starachowicka jest tego diagnozą" - powiedział w imieniu wnioskodawców Konstanty Miodowicz. Zadał on pytanie o treść zeznań Kowalczyka i dodał: "Czemu szef policji zmienił zeznania? Czy robił to dla ochrony swych politycznych pryncypałów i ze szkodą dla funkcjonariuszy policji? Czy poświadczył nieprawdę? Czy mataczył w śledztwie?"
Na wstępie swej odpowiedzi Kurczuk wiele razy przestrzegał, że Sejm nie jest organem od wydawania wyroków, zaś śledztwo przeciwko Sobotce, Długoszowi oraz Jagielle ciągle trwa i nie przesądzono jeszcze, czy prokuratura postawi ich w stan oskarżenia i zostaną skazani. "W Polsce nie uchylono zasady domniemania niewinności" - dodał. Oświadczył też, że w świetle przepisów prawa nie ma możliwości odtajnienia całych zeznań szefa policji, bo objęto je klauzulą tajności.
Po tych zastrzeżeniach Kurczuk przypomniał, że ujawniono już w Sejmie adnotację Sobotki na informacji Kowalczyka z 27 marca br. o przecieku na temat tajnej akcji Centralnego Biura Śledczego. Sobotka, polecając Kowalczykowi wykrycie źródeł przecieku, zaznaczył, że sam nie miał "jakichkolwiek informacji" o planowanej akcji. To oświadczenie Sobotki Kurczuk uznał potem za kluczowe, gdy podpisywał wniosek kieleckiej prokuratury w sprawie uchylenia immunitetu Sobotki.
Kowalczyk był przesłuchiwany w kieleckiej prokuraturze pięć razy - potwierdził prokurator generalny. W pierwszych dwóch przesłuchaniach zeznał, że nie przekazał na temat akcji "żadnych informacji kierownictwu MSWiA". W trzecim z kolei przyznał, że rozmawiał ogólnie z Sobotką o tej sprawie. Wiceminister miał się jednak nie interesować szczegółowo całą sprawą, a nawet nie pytać, jak licznej grupy będą dotyczyć zatrzymania i w jakim mieście do tego dojdzie (bo mówiono ogólnie, że w rejonie Kielc).
Kurczuk przytoczył fragmenty protokołów przesłuchań szefa policji. "Przed 20 marca, w czasie rozmowy z ministrem Sobotką na tematy kadrowe, powiedziałem, że dobrze, że wymieniono szefa CBŚ w Kielcach, bo już są efekty. Po realizacji (zatrzymania - PAP) pierwszej i drugiej grupy będzie realizacja trzeciej grupy. Mogą w niej być policjanci i samorządowcy" - zeznał Kowalczyk w prokuraturze 20 sierpnia. Ta rozmowa z Sobotką miała być jedyną na ten temat.
"Na kolejnym przesłuchaniu, 8 września, generał Kowalczyk zmienił termin rozmowy z ministrem Sobotką na wcześniejszy, ale pozostałe istotne informacje (o treści tej rozmowy) potwierdził. Minister Sobotka nie pytał go, z jakiej partii są samorządowcy" - taką treść zeznań Kowalczyka przytoczył Kurczuk.
Prokurator generalny podkreślił, że te zeznania szefa policji - potwierdzone innymi dowodami - miały dla niego zasadnicze znaczenie, gdy decydował, czy podpisać wniosek o uchylenie immunitetu Sobotce. "Szczególnie w kontekście adnotacji Sobotki, w której stwierdził on, że nie miał żadnych - podkreślam - żadnych informacji o akcji CBŚ" - dodał Kurczuk.
Ujawnił, że przesłuchany w kieleckiej prokuraturze Sobotka nie przyznał się do zarzuconych mu czynów, ale zarazem potwierdził, że Kowalczyk przekazał mu "informacje o akcji o charakterze ogólnym". W związku z tym prokuratura chce przeprowadzić "wiele innych czynności". Dopiero potem prokuratorzy zdecydują, jakie będą dalsze losy procesowe Kowalczyka.
"Dostrzegamy ten problem" - powiedział Kurczuk. Zaznaczył jednak, że wszelkie decyzje w tej sprawie podejmą kieleccy prokuratorzy, a on nie będzie na nich wywierał nacisków, tak jak nie robił tego do tej pory.