Kurczuk wystąpił do Sejmu o uchylenie immunitetu Jagielle
Prokurator Generalny Grzegorz Kurczuk
wystąpił do marszałka Sejmu z wnioskiem o uchylenie
immunitetu świętokrzyskiemu posłowi SLD Andrzejowi Jagielle.
Prokuratura ma zastrzeżenia do policji, że nie ujawniła, iż
wykryła przeciek informacji.
Kurczuk powiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej, że poseł, "któremu zależy na pełnym i szybkim wyjaśnieniu sprawy, może sam zrzec się immunitetu". Jako członek SLD dodał, że_ "tą sprawą powinny się zająć pokongresowe gremia partyjne, bo nie ma w SLD miejsca dla ludzi, którzy przynoszą wstyd tej partii"_.
Jagiełło "musi zobaczyć"
Tymczasem w poniedziałek Jagiełło przyjechał do Prokuratury Okręgowej w Kielcach, gdzie chciał zostać przesłuchany jako świadek w śledztwie dotyczącym uprzedzenia przez niego dwóch świętokrzyskich samorządowców o zamiarze ich aresztowania. Przed wejściem do gmachu oświadczył dziennikarzom, że "jeśli będzie taka potrzeba, zrzeknie się immunitetu". Dodał, że czuje się całkowicie niewinny; nie miał tajnych informacji i nie ostrzegał o działaniach policji.
"Nie może być poważnych dowodów, bo nic się nie działo" - oświadczył w Kielcach poseł Jagiełło. Pytany, czy dzwonił do starosty Mieczysława S. przed jego aresztowaniem, odpowiedział: "Nie wiem, muszę to zobaczyć. Wy wiecie więcej, niż ja".
Poseł został wezwany do prokuratury 30 czerwca, miał zeznawać w charakterze świadka. Prokurator Okręgowy Aleksandra Tomaszewska poinformowała, że ze względu na upublicznienie w prasie informacji na ten temat w niedzielę prokuratura wystąpiła o uchylenie immunitetu posła i nie będzie on zeznawał jako świadek, a dopiero wtedy, gdy po ewentualnym uchyleniu mu immunitetu będzie przesłuchany jako podejrzany. Na taką decyzję wpłynęło m.in. przesłuchanie w śledztwie ws. przecieku dwóch starachowickich samorządowców.
Kurczuk poinformował, że po uchyleniu immunitetu prokuratura chce posłowi postawić zarzuty utrudniania śledztwa, za co grozi kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat.
"Przesłuchiwanie Jagiełły jako świadka nie miałoby teraz żadnego sensu, bo jeśli prokuratura chce postawić mu zarzut, to wcześniejszy protokół jego przesłuchania na nic by się nie przydał. W sensie prawnym on przestaje istnieć" - tak Kurczuk wyjaśniał taktykę śledztwa, przyjętą przez prokuraturę.
Dlaczego policja nie informowała o "przecieku"
Zastępca Prokuratora Generalnego Kazimierz Olejnik ujawnił z kolei, że policja nie poinformowała prokuratury o tym, iż w śledztwie dotyczącym gangu ze Starachowic doszło do przecieku informacji.
Olejnik zastrzegał, że nie może ujawnić wszystkiego, co zebrała prokuratura w prowadzonym śledztwie.
"Głównym celem prokuratury jest ustalenie, gdzie i w jaki sposób doszło do wycieku informacji tajnych. Chcę przy tym podkreślić, że niebezpieczeństwo, na jakie zostali narażeni pracujący pod przykryciem
policjanci z CBŚ, którzy rozpracowywali starachowickie środowisko przestępcze i od kilku miesięcy dokonywali tam tzw. zakupu kontrolowanego broni, materiałów wybuchowych oraz narkotyków, było realne" - powiedział.
Olejnik poinformował jednocześnie, że w wyodrębnionym śledztwie zostali przesłuchani policjanci z Centralnego Biura Śledczego, a także Komendant Główny Policji i kierownictwo CBŚ. Przyznał zarazem, że policja, która podsłuchiwała operacyjnie gangsterów ze Starachowic i inne osoby, gdy przekazywała wyniki podsłuchu prokuraturze do śledztwa, nie ujawniła, że wykryła przeciek.
1600 stron billingów i zapisów podsłuchów
Dodał, że to prokurator prowadzący postępowanie sam analizował 1,6 tys. stron billingów telefonicznych i zapisów podsłuchów i w ten sposób natrafił na przeciek. Wtedy dopiero wszczął odrębne postępowanie w sprawie ujawnienia tajnej informacji. Poza tym prokurator czekał ponad miesiąc na zwolnienie z obowiązku zachowania tajemnicy państwowej policjantów z CBŚ, których przesłuchał jako świadków. "Taki stan rzeczy spowodował rażące opóźnienie w rzetelnym i sprawnym rozpatrzeniu sprawy. Trzeba przecież działać niezwłocznie, a opóźnienie utrudniło to postępowanie" - oświadczył Olejnik.
Pytany o to, czy można mówić o odpowiedzialności wymienianego w tekście "Rzeczpospolitej" wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Zbigniewa Sobotki, Olejnik wyjaśnił, że ta kwestia będzie rozpatrzona dopiero po przesłuchaniu Jagiełły. Wtedy bowiem wyjaśni się status Sobotki w tym śledztwie. "O ile status posła Jagiełły był dla nas jasny - uważamy, że powinien on być podejrzanym w tym śledztwie, to na dzień dzisiejszy Zbigniew Sobotka jest dla nas świadkiem, a reszta zależy od tego co powie pan Jagiełło" - powiedział Olejnik. Uchylił się od odpowiedzi na pytanie o to, co w swoich zeznaniach mówili przedstawiciele KGP i CBŚ. Wyjaśnił, że nie może tego ujawnić dla dobra śledztwa.
"Wiemy, że policja prowadziła u siebie postępowania wyjaśniające źródło tego przecieku, ale do dziś nie znamy jego rezultatu. Nie było z tamtej strony żadnego wniosku, prokuratura wszystkie swoje czynności podjęła z urzędu" - powiedział Olejnik.