Kurczuk o swych spotkaniach z Jerzym Urbanem
Minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk
zeznał przed sejmową komisją śledczą, że jego sierpniowa wizyta u
redaktora naczelnego tygodnika "Nie" Jerzego Urbana związana była
z opublikowanym w tym piśmie artykułem, dotyczącym Grzegorza
Wieczerzaka. Natomiast 19 grudnia rozmawiał z Urbanem o zarzutach
"Nie" wobec obecnego zastępcy prokuratora generalnego, Kazimierza
Olejnika.
Odpowiadając na pytanie Jana Rokity (PO), po co Kurczuk poszedł do redakcji "Nie" 14 sierpnia ubiegłego roku, minister odparł, że "bardzo ruszył" go tekst, dotyczący przebywającego w więzieniu Grzegorza Wieczerzaka. Według artykułu - jak wyjaśnił Kurczuk - ktoś w więzieniu usiłował skrzywdzić Wieczerzaka w celu jego "zmiękczenia". Minister powiedział, że po sprawdzeniu informacja okazała się nieprawdziwa. Dodał, że zirytowało go, iż na początku sierpnia 2002 r. opisano historię z września 2001 r., "w dodatku na zasadzie, że 'gdzieś dzwonią'".
"Byłem u Jerzego Urbana, rozmawiałem na ten i kilka innych tematów, wiążących się z jego publikacjami" - oświadczył Kurczuk. Rokita spytał, czy złożył podobne wizyty na przykład w redakcji "Rzeczpospolitej", która informowała o aferach wokół innych ministrów. Kurczuk przyznał, że miał okazję rozmawiać w tych sprawach z redaktorem naczelnym dziennika.
"Nie widzę niczego złego, że to ja idę do kogoś i z kimś rozmawiam. Taki mam po prostu styl. Nie przywiązuję specjalnego znaczenia do ceremoniałów i nadmiernych protokołów. Uważam, że ministrowi też korona z głowy nie spadnie, jeżeli pójdzie do redakcji i tam porozmawia" - powiedział minister.
Rokita dociekał, czy Kurczuk nie uważa, że "godność państwa nie doznaje uszczerbku przez wizyty prokuratora generalnego u redaktora pornograficznego pisma i dopytywanie go o szczegóły spraw, które on w tym pornograficznym i skandalizującym piśmie publikuje".
Reagując na tę uwagę szef komisji Tomasz Nałęcz (UP) zaapelował "do krakowskiej kultury i mieszczańskości" Rokity o nie stosowanie takich epitetów wobec osób trzecich. "Sam pan mówił 'wielce szanowny panie redaktorze' do osoby (Urbana), którą pan tak charakteryzuje. Trzeba było ewentualne zarzuty sformułować, gdy był on (Urban) na tej sali" - powiedział Nałęcz.
Poseł PO oświadczył, że z jego punktu widzenia, jako obywatela kraju, którego Kurczuk jest prokuratorem generalnym, wizyta ministra w piśmie "Nie" jest nieco upokarzająca. Spytał, czy Kurczuk nie żałuje tej wizyty w redakcji "Nie".
Kurczuk odparł, że nie żałuje. "Uważałem, że jeśli w Polsce legalnie pismo jest wydawane, a redaktor jest osobą starszą ode mnie, nic się nie stanie, jeśli ja - człowiek młodszy i mający do kogoś sprawę, do niego się po prostu udam" - powiedział.
Przypominając wcześniejsze zeznania Urbana Rokita spytał Kurczuka o - jak to przywołał za Urbanem - "pogwarki na kanapce" 19 grudnia, o tym, jakby tu prawnie zakwalifikować postępowanie Rywina.
Według ministra ta wypowiedź Urbana jest nieprawdziwa. Przyznał, że 19 grudnia rozmawiał z Urbanem, ale nie na żadnym przyjęciu "i na żadnej kanapce". W tym dniu rozmowa z Urbanem dotyczyła - jak zeznał - prokuratora Kazimierza Olejnika, którego zamierzał awansować na swego zastępcę. W "Nie" ukazał się cykl artykułów, w których pod adresem Olejnika formułowano pewne zarzuty. Redaktor naczelny "Nie" miał zapewnić ministra sprawiedliwości, że nie ma on żadnych zarzutów wobec obecnego zastępcy prokuratora generalnego.
"Wracając do kanapki: panu Jerzemu Urbanowi pewne rzeczy się nałożyły" - dodał minister. Poinformował, że 10 stycznia rozmawiał z Urbanem na przyjęciu noworocznym u szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego, siedząc "na kanapce", i powiedział mu o możliwym biegu kwalifikacji postępowania Rywina.