PolskaKurczak w pampersie

Kurczak w pampersie

Zmiany etykiet, skrawanie utlenionych części, kąpiele w nadmanganianie potasu, panierowanie, wreszcie serwowanie w daniach gotowych - to najczęściej stosowane zabiegi przez niektórych sprzedawców mięsa i jego przetworów. Dzięki nim mięso wraca do "dawnej" świeżości.

Mięsną burzę wywołały nasze publikacje na temat praktyk stosowanych przez hipermarket "Carrefour" w Bydgoszczy. Zwolniona grupa pracowników opowiedziała nam z detalami, w jakich warunkach przechowywane i rozbierane jest mięso, które trafia na półki, a potem do naszych domów. Co gorsze, okazało się, że hipermarket ten nie ma zezwolenia (ze względu na brak odpowiednich warunków) na tzw. rozbiór półtusz. A inspektorzy sanitarni, którzy skontrolowali zaplecze obiektu znaleźli tam ćwierci wołowe. Nałożono mandat i nakazano sklepowi zaniechanie nielegalnych praktyk.

- Teraz jest tam czysto i pusto - mówili po powrocie z rekontroli bydgoscy inspektorzy sanitarni i weterynaryjni. Czy możemy jednak bez obaw kupować mięso w hipermarketach?

Powąchaj, zobacz, dotknij

Skontaktowaliśmy się z technologiem przetwórstwa mięsnego, wieloletnim pracownikiem bydgoskich Zakładów Mięsnych, i kierownikiem sklepu mięsnego. Proszący o zachowanie anonimowości specjalista opowiedział nam o sposobach stosowanych przez niektórych sprzedawców w celu przedłużenia świeżości mięs.

- Mięso uważa się za świeże przez 72 godziny teoretycznie od momentu uboju, ale w praktyce wygląda to tak, że czas ten liczy się od chwili zapakowania go. Po upływie 72 godzin, nie nadaje się ono do spożycia, jednak wielu nieuczciwych sprzedawców omija te przepisy - mówi emerytowany dziś pracownik branży.

Najczęstszym ze sposobów jest zmiana etykiet z terminem przydatności do spożycia. Mięso wyglądające na nieświeże jest także okrawane nożem, albo moczone w nadmanganianie potasu. Wszystko po to, aby wyglądało jak pełnowartościowe. Jeśli nawet po takich zabiegach nie znajduje nabywcy, wówczas jest panierowane i trafia na grilla, albo do innych dań serwowanych w sklepie.

Na co więc zwracać uwagę kupując mięso?

- Pełnowartościowe mięso ma jasnoróżową barwę, swoisty zapach mięsa, nie ma zmian na powierzchni, takich jak naloty, odbarwienia czy lepkości. Należy zwrócić uwagę także na kość. Im jest ona ciemniejsza tym starsze mięso - radził specjalista.

Ważnym wskaźnikiem może okazać się wkład higroskopijny. To nic innego, jak stosowana powszechnie "serwetka" wkładana pomiędzy mięso a tackę, nazwane przez pracowników branży po prostu pampersem. - Wkładka ta wchłania osocze jakie wydziela mięso. Im większy wyciek i nasączenie pampersa, tym jest ono starsze - mówił.

Klient doświadczony

Jakie jest mięso oferowane w bydgoskich marketach? Jaki mają doświadczenia ich klienci? - o to to między innymi pytaliśmy podczas naszego dyżuru telefonicznego. Niestety, ocena ofery megasklepów nie jest najlepsza.

Krystyna Wichrowska mówi, że raz sparzyła się kuszona tanimi podudziami w bydgoskim Auchan. - Za ponad kilogramową tackę zapłaciłam jedenaście złotych, ale wszystko wylądowało w koszu na śmieci. Po otwarciu wszystko ohydnie śmierdziało i absolutnie nie nadawało się do jedzenia - pani Krystyna Wichrowska mówi, że od tego czasu w hipermarketach kupuje jedynie paczkowane fabrycznie artykuły spożywcze.

Podobnie jak pani Ania (dane do wiadomości redakcji), który w tym samym sklepie tydzień temu nabyła cielęce mięso mielone. - Z etykiety wynikało, że mięso nadaje się do spożycia jeszcze przez trzy dni. Po otwarciu okazało się, że mięso po prostu cuchnie rybą! Musieliśmy wyrzucić je do śmieci. Pani Ania omija działy mięsne wielkich sklepów, a w ten asortyment zaopatruje się jedynie w sprawdzonych sklepach znanych marek branży mięsnej.

Pani Władysława Olejnik kupiła w "Carrefurze" kaczkę. - To było ze trzy tygodnie temu. Po przyjściu do domu włożyłam ją lodówki. Nazajutrz, kiedy miałam ją przygotować na obiad i otworzyłam lodówkę, wszystko śmierdziało, a kaczka nie nadawała się do jedzenia. Postanowiłam ugotować ją dla psa. Śmierdziało w całym domu, a pies jej nie ruszył - pani Władysława nie kryła wzburzenia.

Łucjan Dutka dziwi się ludziom, którzy konsumują cokolwiek w zaaranżowanych w sklepach barach. - Nikogo nie dziwi, że właśnie przy działach mięsnych właśnie takie funkcjonują? Przecież to oczywiste, że w garnkach nie lądują świeżutkie rzeczy, tylko te z końcowymi terminami. Kiedyś nawet o włos sam bym nie zdecydował się na jedzenie w nim, ale na sam zapach odechciało mi się - mówił pan Łucjan.

Krystyna Barczyńska skusiła się na szynkę i jej uwagę zwróciła gaza nasączona peklówką. - Zastanawiał mnie ten wyciek - mówiła.

Zadzwonił do nas także były kierownik hurtowni mięsnej w Bydgoszczy. - Przez wiele lat pracowałem w branży i odszedłem, bo nie mogłem pogodzić się z tym, w jaki sposób traktuje się rodzimych producentów oraz przedstawicieli zagranicznych koncernów. Polskie hurtownie są skrupulatnie kontrolowane i przy najdrobniejszych nieprawidłowościach, karane.

Tymczasem nikt nie potrafi postawić pod przysłowiową ścianą wszystkie te molochy. Inspektorzy najwyraźniej obawiają się ich - mówił nasz rozmówca, który obawia się tego, że taka polityka inspekcji doprowadzi do tego, że z rynku całkowicie zniknie polska, zdrowa żywność.

Skontaktował się z nami również były manadżer stażysta bydgoskiego "Carrefoura", któremu podlegali opisywani przez "Express" pracownicy działu mięs.

- Żałuję, że nie zrobiłem zdjęć z zaplecza. To co opisywaliście i opowiadali pracownicy działu jest prawdą! W sklepie rozbierano półtusze (poza cielęcymi). Wszystko można potwierdzić, sprawdzając zamówienia. Był taki nakaz aby rozbierać półtusze, bo firma zyskuje wówczas dobrą marżę - opisywał były menadżer, który - jak mówi - został zwolniony z powodu... stosowania się do praktyk centrali. - Niedawno przyjechał koordynator z centrali i zostało powiedziane wprost: w takich warunkach nie da się pracować. To czysta partyzantk i że wcześniej, czy później i tak wpadniemy - relacjonował były menadżer.

Katarzyna Pietraszak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)