Kupujesz w hipermarkecie, sprawdź ceny przy kasie
W krakowskich hipermarketach kasy często nabijają wyższą cenę niż ta na półce. Nie wszyscy klienci zauważają pomyłki, inni nie mają czasu na stanie w długiej kolejce do reklamacji. A przedstawiciele sklepów bezradnie tłumaczą błędy dużą ilością towaru.
04.12.2009 | aktual.: 07.12.2009 10:20
Pan Bartek regularnie robi zakupy w sklepie Carrefour przy ul. Łokietka. I regularnie jego paragon nie zgadza się z tym, co powinien zapłacić. Przykłady z ostatniego miesiąca: kurczak - cena na metce 9,50 zł, w kasie 12,50, oliwki: 3,15, przy kasie 3,90, herbata: 2,25, przy kasie 3,10 zł.
- To nie są duże kwoty i sklep nie robi problemu ze zwrotem - przyznaje pan Bartek. - Ale jeśli choćby co drugi klient nie zauważy pomyłki i nadpłaci np. złotówkę, robi się spora suma. Nie każdy pamięta ceny na półkach i sprawdza paragon. Nie każdemu chce się kłócić o zwrot pieniędzy. Nie ma czasu albo wstyd mu się upominać o kilka złotych.
Reporterzy "Polski Gazety Krakowskiej" wybrali się do kilku krakowskich hipermarketów. W każdym znaleźliśmy błędy w cenach albo natknęliśmy się na promocje, które promocjami nie były.
W sklepie Carrefour przy ul. Ćwiklińskiej na chybił trafił bierzemy kilka produktów. Ser, choć na nalepionej na nim etykiecie widnieje cena 6,45 gr, przy kasie kosztuje już 7,27 zł. Baterie alkaliczne, na półce cena: 9,55, czytnik w kasie wskazuje 9,95. I jeszcze mleko, droższe w kasie o 4 grosze. Ale komu chciałoby się o to kłócić? Na półce w dziale kosmetycznym dwa rzędy pasty signal. Cena: 5,99 zł. Czytnik wskazuje 8,30, bo jak się okazuje cena dotyczy pasty aquafresh. Ale tej nigdzie w pobliżu nie ma. Nie ma też innej ceny, która mogłaby się odnosić do interesującego nas produktu. Podobnie jest ze szczoteczkami do zębów: na półce oralB kosztuje 14,25, a w kasie ponad 16 zł.
- To duży sklep, wiele jest roboty - tłumaczy kierowniczka działów (nie chce podać nazwiska). - Ja w pracy nie leżę. Codziennie dostajemy z centrali nowe ceny. A pracowników mało. Przychodzą nowi, kładą towar byle gdzie. Nie mam etatu, żeby za każdym chodzić i patrzeć mu na ręce - podkreśla kierowniczka. - Ale za pomyłkę wyciągane są konsekwencje. Po to mamy punkt reklamacji. Żeby każdy klient mógł przyjść i zareklamować towar. I zawsze dostaje refundację. A jeśli się obrazi i już nie chce towaru, to zwracamy pieniądze. Teraz każdy się z groszem liczy i sprawdza paragon. A jak od razu nie zauważy, tylko w domu sobie popatrzy, to nawet następnego dnia może wrócić z reklamacją. My jesteśmy przychylni klientowi. Nie robimy na złość - zapewnia.
W Carrefour Zakopianka każda etykietka przypomina, że tu jest taniej. O ile? Czasem zaledwie o grosz. - Widać taka jest promocja - wzrusza ramionami pracownica sklepu. Zestaw kosmetyków: żel pod prysznic, woda po goleniu i dezodorant - 43 zł, a w promocji - 42,99 zł. Wielki napis "SUPERCENA" jest też obok wody toaletowej i dezodorantu Hattric. Cena - 29,99 zł przed promocją i po promocji jest... identyczna.
Klienci Carrefour w CH Plaza także skarżą się na ceny wprowadzające w błąd. - Na półce było 2,99 zł za opakowanie 10 jajek - opowiada klientka. - Nad ceną leżały dwa rodzaje opakowań z produktem. Sprawdziłam oba i okazało się, że jedne kosztują prawie 5 zł, a drugie ponad 6 zł. Najtańsze jajka, czyli te za 2,99 zł, leżały na najniższej półce, gdzie widniała jeszcze inna cena. - Ciekawe ile osób kupiło droższe jaja, myśląc, że kupuje najtańsze - zastanawia się.
Gracjan Sturzbecher, reprezentujący firmę Carrefour, przyznaje, że mimo wszelkich starań, pomyłki czasami się zdarzają. - Ich przyczyną są najczęściej duże transfery cen, np. 500 etykiet do zmiany w ciągu dnia - wyjaśnia. - Ale pomyłki zdarzają się zarówno na niekorzyść klienta, jak i naszej firmy, a ich częstotliwość jest podobna. By je wyeliminować prowadzimy kontrole cen oraz szkolenia personelu.
W Tesco przy ul. Wielickiej wystarczyło chwilę postać przy punkcie obsługi klienta. Pani Alicja przyszła by zareklamować Germity, zabawkowe figurki dla dzieci. Na półce widniała cena 32 zł. Ale w kasie musiała zapłacić 40 zł. - Siostra mnie prosiła, żeby kupić - opowiada. - Dla mnie 8 zł to duża różnica.
Kolejną niezadowoloną klientką była Łucja Futyma. Kupiła spodnie dla córki, marki Cherokee. Ale zamiast zapłacić 35 zł, jak na metce, kasa wybiła 42 zł. - Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby przy większych zakupach nie było pomyłek - mówi kobieta. - Kiedyś kupowałam czapkę, a nabiło mi ich pięć. Mówią, że mają czuły skaner. Innym razem dezodorant dla męża policzyli mi dwa razy. Dopiero w domu się zorientowałam i już mi się nie chciało wracać po te 10 zł. Dla teściowej kupowałam odświeżacz powietrza. Miał być za 19,90, ale w kasie wybiło 40 zł.
Michał Kubajek, rzecznik Tesco, wyjaśnia, że sklepy tej sieci oferują średnio 50 tys. produktów i zdarza się, że przy zmianie oferty promocyjnej pracownicy muszą zmienić nawet kilkaset etykiet cenowych. - Widać zawinił czynnik ludzki - komentuje. - Na wypadek podobnych, losowych sytuacji obowiązuje procedura zwrotu różnicy w cenie. Jeżeli klienci mają wątpliwości, zawsze mogą skorzystać z czytników, które znajdują się w całym sklepie.
W hipermarkecie Real w M1 reporterka kupiła kilka puszek karmy Whiskas. - Cena była promocyjna i dość atrakcyjna. Tylko 3,19 zł za puszkę. Normalnie ta karma kosztuje kilkadziesiąt groszy więcej - mówi kobieta. Pani Zofia dopiero po odejściu od kasy sprawdziła rachunek. Okazało się, że za wszystkie puszki Whiskasa zapłaciła po 3,29 zł, czyli 10 groszy więcej za każde opakowanie. Kasjerka, której zwróciliśmy uwagę na tę różnicę, stwierdziła, że taką cenę ma "nabitą" w kasie.
Kawa Douwe Egberts Black w Realu miała kosztować ok. 18 zł. Przy kasie okazało się jednak, że ta "promocyjna" kawa kosztuje już 21 zł. Stojąca w tej samej kolejce kobieta zauważyła, że dziecięca zabawka kosztuje o 15 zł więcej niż widziała na czerwonej planszy z promocją. Pani w kasie poinformowała ją, że po zapłaceniu może iść do informacji wyjaśnić sprawę. - Zawsze są tam tłumy. A ja nie mam czasu - stwierdziła kobieta i zrezygnowała z zakupu.
Katarzyna Petrykowska z biura prasowego Real zapewnia, że przypadki różnic w cenach są incydentalne. - Mogą wynikać z błędu w systemie lub też nieprawidłowego oznaczenia ceny przez pracownika. Monitorujemy ceny i eliminujemy nieprawidłowości. Przykro nam, że taka sytuacja miała miejsce. Nie jest naszą intencją wprowadzanie klientów w błąd - zapewnia.
Reporterzy gazety odwiedzili także sklep Kaufland na rogu ulic Norymberskiej i Grota- Roweckiego. Niemal na każdej półce dziesiątki produktów w promocji. Bombonierka Mieszko za 13,79 zł, czyli o 10% taniej. A czytnik wybija 15,89 zł. - To jest cena bombonierki Mieszko Amoretta - poinformowała pani z obsługi. - A to są czekoladki Mieszko, ale A'Madorro. Ludzie odkładają gdziekolwiek.
Czyżby to klienci ustawili cały rząd tych czekoladek? - reporterka nie dowierza wyjaśnieniom pani z obsługi. Cena wyraźnie wskazuje, że chodzi o ten produkt. A bombonierki Amoretta nie ma ani na tej półce, ani na sąsiedniej. Pracownica marketu szybko zabiera karteczki z błędnymi cenami. Interweniujemy u dyrektora sklepu Kaufland Jarosława Muchy. - Przepraszam za pomyłkę - mówi. - Jeśli popełniliśmy błąd to oddamy różnicę i dołożymy upominek. Wyślę pracowników, by sprawdzili ceny - obiecuje dyrektor Mucha.
Tomasz Popiołek, miejski rzecznik praw konsumenta, przyznaje, że takie praktyki nie powinny mieć miejsca. - To wprowadzanie klienta w błąd - mówi. - Zgodnie z przepisami, cena musi być widoczna, a produkt precyzyjnie oznaczony. Żeby klient nie miał wątpliwości, nie musiał się domyślać, szukać, ile co kosztuje.
Gdzie klient może się poskarżyć?
Do miejskiego rzecznika praw konsumenta. - Klient może się domagać, by sklep sprzedał mu produkt w takiej cenie, jaka widoczna jest na półce - mówi Tomasz Popiołek. - Ma prawo żądać zwrotu różnicy w cenie.
Do Inspekcji Handlowej
- W tym roku mieliśmy 12 skarg na pomyłki w cenach w hipermarketach - mówi Marek Jasiński, wojewódzki inspektor handlowy. - Mamy prawo dokonywać tzw. zakupu kontrolnego. Zdarza się, że na 20 sprawdzanych produktów 19 ma błędną cenę, są i takie, gdzie na 30 są tylko trzy błędy. Największe nieprawidłowości zdarzają się przy promocjach. Aby jednak mówić o wykroczeniu, trzeba udowodnić celowość działania.
Do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta
Sklep, w którym nagminnie zdarzają się pomyłki, naraża się na sankcje finansowe. Kara może wynieść nawet do 10% przychodu przedsiębiorcy.
Współpraca M. Stuch, B.Ciryt, M. Satała
Przeczytaj więcej w "Polska Gazeta Krakowska"