Kupujcie polskie jabłka
Hipermarkety kuszą nas jabłkami i gruszkami z Włoch, Grecji i Hiszpanii, a nawet z dalekiej Nowej Zelandii. Tymczasem polscy sadownicy zapewniają, że mamy dosyć własnych - smaczniejszych i zdrowszych - czytamy w "Gazecie Poznańskiej".
28.09.2005 | aktual.: 05.06.2018 15:53
Nikt mnie nie przekona, że jabłka z importu są równie dobre, jak moje - zapewnia Halina Smelkowska, która na poznański Rynek Jeżycki wozi owoce ze swojego sadu odległego od targowiska 45 km. Stragan ugina się pod skrzynkami wyładowanymi jabłkami tak apetycznymi - w piętnastu odmianach! - że niewiele osób przechodzi obok nich obojętnie.
Mistrzostwa świata
Zaraz po sąsiedzku drugi imponujący stragan - M. Z. Jendraszków, którzy swoje sadownicze gospodarstwo prowadzą w Pamiątkowie pod Poznaniem: - Tylko raz dałam się nabrać na importowane zielone jabłka. Od tamtego czasu przychodzę tylko tutaj - mówi Zofia Musiał, której najbardziej przypadły do gustu elstary.
Kazimiera Frąckowiak wybiera dwa ogromne boskopy: - Stara, dobra odmiana, pamiętam je jeszcze z ogrodu dziadka... - wspomina, zachwalając tę odmianę szczególnie przydatną do zakwaszania kapusty. Starszy mężczyzna podpierający się laską prosi o kruche i soczyste. Sprzedawczyni ujmuje po jednym owocu z piramidki, która została starannie ułożona z żółtej odmiany jabłek o nazwie delba.
- Każde jabłko ma inny smak, zapach. Inne nadaje się na szarlotkę, a inne dla dziecka na drugie śniadanie - opowiada Halina Smełkowska, która z zawiązanymi oczami może stanąć do konkursu pn. "Jakie to jabłko?". Bez wahania podaje antonówki na mus. Po zupełnie inne sięga na utarcie do kaszki dla czterolatka.
- Szukacie dobrych jabłek? - pyta nas młoda niewiasta, widząc chwilowe zamieszanie, jakie wywołujemy nagabywaniem klientów. - Te jabłka wygrają każde mistrzostwa świata. Nie znajdziecie lepszych za granicą!
- Ale mamy reklamę - zauważa sprzedawczyni, która naliczyła na swoim straganie czternaście odmian i sama się zdziwiła tą różnorodnością. Wszystkie z jednego sadu w Pamiątkowie. Niewiele mniej rośnie tam grusz. Co kilka dni powiększa więc wybór o kolejną odmianę.
Polskie bogactwo
- Gala, delikates, McIntosch, paulared - jabłka. I gruszki: konferencja, lukasówka, wiliams, triumf... Mogę wymienić wiele odmian dojrzałych i bardzo smacznych. Wcale nie musimy podpierać się importem, często gorszym od naszych - mówi Jerzy Mazur, dyrektor Rolniczo-Sadowniczego Gospodarstwa AR w Przybrodzie koło Poznania. Te odmiany nie powstały na poletkach polskich naukowców, ale rosną, dojrzewają i rodzą w polskim klimacie wyjątkowo sprzyjającym właśnie tym owocom. Nigdzie tak cudownie się nie wybarwiają, jak przy takich słonecznych dniach i chłodnych nocach. Nigdy nie nabierają tak wykwintnego i wyrazistego smaku, jak w naszym mikroklimacie.: - W całej Polsce co roku zbieramy 2,5 tys. ton jabłek; wystarczy ich na własny użytek i jeszcze na export - twierdzi dyrektor J. Mazur. Pod tą opinią podpisuje się obiema rękami Jan Michałowicz z naramowickich sadów: - Mamy tyle dobrych czy wręcz doskonałych odmian, że nikt nam nie zaimponuje importem. Na zieleniakach, jak słyszymy, nikt nie ma odwagi pokazać się z
grecką gruszką i nowozelandzkim jabłkiem: - Niech tylko spróbuje! - odgraża się młody mężczyzna stojący przy straganie z jabłkami.
Może nawet warto by było, jak sugeruje jeden z właścicieli straganów na Rynku Jeżyckim, wystawić wielki napis: JABŁKO - POLSKI DROGOWSKAZ.
Najpierw własne?
Mało komu znany kandydat na prezydenta - Jan Pyszko ze Szwajcarii całkiem chyba niechcący stał się sojusznikiem polskich sadowników. W swojej mowie zachęcającej do głosowania na niego, mówi: - W Szwajcarii nie można importować jednego jabłka, póki nie zje się jabłek z własnych sadów. Podobną obronę własnych sadowników stosują Niemcy, którzy najpierw jedzą to, co urodzą ich jabłonie, a dopiero potem sięgają do zagranicznych plonów
Unijne wymogi
Polakom się wydaje, że im większe jabłko, tym lepsze. Otóż według unijnych wymogów jest całkiem odwrotnie. Te ogromne "jabza" poukładane w wielu sklepach jak cytrusy, za granicą są traktowane jak owoce niekonsumpcyjne. One więc wciskane są polskim hurtownikom, którzy sprzedają je u nas na sztuki. Wielkopolscy sadownicy zwracają więc uwagę, że to "barachło" (cytat dosłowny), które nie ma szans na znalezienie klienta na Zachodzie.
Z raju do sadu
Nie wiadomo, jakich argumentów użyła Ewa przekonując Adama do zjedzenia jabłka. W raju na pewno było owocem małym, twardym i bardzo cierpkim. Trudno było go ugryźć i cieszyć się smakiem. Co innego teraz, gdy dojrzewają jabłka uszlachetniane przez stulecia i w niczym już nie przypominają tamtego rajskiego zerwanego z dzikiej jabłoni. Jabłka, które zajmują drugie miejsce po winogronach w światowej produkcji owoców, rosną obecnie w tropikach i w rejonach podbiegunowych (tutaj jako krzewy). Z gorącej strefy jabłka są niesmaczne, więc nikt ich tam nie uprawia. Za to się importuje, ale wtedy są najdroższymi owocami na królewskim stole. Najbardziej odpowiada im klimat umiarkowany. Znawcy twierdzą, że polski klimat - z naszą złotą polską jesienią odpowiada im szczególnie. Łatwo się o tym przekonać, porównując jabłko z importu z polskim.
Jabłko na zdrowie
Jabłka, najlepiej zjedzone z ogryzką i skórką, działają w naszym przewodzie pokarmowym, jak miotła: wymiatają niestrawione resztki pokarmów. Dodatkowo jeszcze wchłaniają skutki uboczne nieprawidłowej fermentacji, neutralizują toksyny i regulują florę bakteryjną, która jest niezbędna dla zdrowia. Dla tych walorów jabłka poleca się palaczom tytoniu, zaczadzonym, pracującym w oparach ołowiu. Ten owoc podziała jak odtrutka. W ściankach komórek i gniazd nasiennych jest mnóstwo pektyn, które rozpuszczają cholesterol. Słynny kardiolog i geriatra amerykański, prof. Keys tak mówił: jadaj dwa jabłka (15 g pektyny) dziennie - jedno rano na zdrowie, a drugie wieczorem na młodość (nie będziesz miał sklerozy). Jabłka regulują żołądek, ułatwiają przyswajanie wapnia przez organizm i wpływają korzystnie na włosy i paznokcie, ponieważ zawierają krzem i wapń.
Jabłko Adama
Żaden inny owoc nie ma tak długiej i burzliwej historii, jak jabłko. Ono stało się przekleństwem Adama i Ewy, którzy przez nie utracili raj i wieczną młodość. Jabłoń była jedynym drzewem rodzącym zakazane owoce. Ten właśnie zakazany owoc uwiązł Adamowi w gardle i od tamtej pory mężczyźni noszą w tym miejscu - na pamiątkę, czy za karę? - "jabłko Adama". W mitologii greckiej także nie obyło się bez jabłka. Eris, bogini niezgody, rzuciła złote jabłko z napisem "dla najpiękniejszej". Jak zareagowały boginie, dla których je przeznaczyła? Pokłóciły się okrutnie! Spór zakończył przystojniak Parys, który ofiarował jabłko i tytuł pięknej Helenie. A to, jak wiadomo, zakończyło się wojną trojańską. Skąd o tym wiemy? Od Homera, który to wszystko opisał w Iliadzie.
Danuta Pawlicka