Kup pan szpilkę, czyli „Rozmowy kontrolowane II”
Pewien Żyd, na pytanie: "Na czym robi się interes...?", odpowiedział krótko: "Należy kupić milion szpilek po pół grosza sztuka i sprzedać każdą za grosz". Grosz to tak mała kwota, że nikt nie zauważy, a zysk 100%. Podobnie jest ze sprawą inwigilacji poczty elektronicznej.
Konstrukcja tego pomysłu przypomina mi niegdysiejszą akcję przemalowywania butli gazowych. Założę się, że nie było to konieczne, aby wejść do Unii, ale ile na tym zarobili producenci farby, malarze, firmy atestacyjne, itd.
Ktoś ma interes w tym, aby uruchomić "system" i nie jest istotne, czy będzie on skuteczny, czy też nie. Ważne, że motywy są chlubne: bezpieczeństwo, antyterroryzm itd. Każdy kto choć odrobinę "liznął" technik szyfrowania informacji elektronicznych wie, że nie jest istotne, jakiego się użyje algorytmu, ważne, aby był na tyle skomplikowany, by jego złamanie zajęło czas dłuższy niż okres przydatności kodowanej informacji.
Drugim elementem jest wybór odpowiedniego kanału. Żaden przestępca przy zdrowych zmysłach nie używa standardowych kanałów informacji, a jeśli nawet, to robi to w niekonwencjonalny sposób. Niech za przykład posłuży kodowanie muzyki w obrazie... właściwie nie do wykrycia, jeśli się o tym nie wie. Takich sposobów jest tysiące, a może więcej i codziennie powstają nowe.
Ze swej strony, jedyne czego mogę się obawiać w inwigilacji mojej poczty, to jej nieformalnej komercjalizacji oraz olbrzymich pieniędzy wyciągniętych od obywateli i przelanych na konta prywatnych firm, które system będą tworzyć i obsługiwać. Można także założyć ze 100% pewnością (bo takie są nasze realia), że system będzie wykorzystywany do zbierania danych marketingowych, które następnie będą sprzedawane za ciężkie pieniądze.
Krótko mówiąc, znowu jakiś biegły w ekonomii cwaniak "kupuje szpilki" i liczy na fortunę kosztem wyimaginowanych potrzeb społecznych. Cóż, to właśnie jest marketing.
Robert Węgrzyn