Kulisy polskiego mordu na Jersey - to była zemsta?
Szok tak w Polsce, jak w Wielkiej Brytanii. 30-letni Polak, Damian Rz. dopadł rodzinę na wyspie Jersey i dźgając nożem jak oszalały wymordował swych - jak się wcześniej wydawało - bliskich. "Fakt" dowiedział się, że nożownik cierpiał na depresję. Znamy też motyw. Policja na Jersey poinformowała nas nieoficjalnie, że żona zabójcy Izabela Rz. była w ciąży z innym mężczyzną. Wygląda więc na to, że wymordowanie rodziny było jakąś formą zemsty.
16.08.2011 | aktual.: 16.08.2011 13:45
Teraz wszyscy płaczą. Płakali nawet ratownicy, gdy wnosili do ambulansu małe ciała zasztyletowanych dzieci. Były to dzieci Damiana Rz. oraz mała córka kuzynki, która razem ze swą matką (prawdopodobnie to szwagierka zabójcy) była w domu Rz. na wyspie Jersey. Oprócz trójki dzieci oraz dwóch kobiet, od ciosu nożem zginął też teść Damiana Rz.
Uporządkujmy fakty
Makabryczna zbrodnia wstrząsnęła maleńką wyspą Jersey. Anglojęzyczna, leżąca niedaleko Francji w kanale La Manche wysepka to jedno ze spokojniejszych miejsc na ziemi. I właśnie tu, gdzie ostatnio morderstwa dokonano 7 lat temu, aż sześcioro Polaków zginęło od ciosów nożem zadanym im przez rodaka. Pięcioro zmarło na miejscu, szósta ofiara w szpitalu. Część ofiar oszalały morderca zadźgał w mieszkaniu, część na ulicy przed domem.
Wymordowane dwie rodziny
Policja nie ujawnia nazwisk ofiar. Ale "Fakt" ustalił, że chodzi o rodzinę Rz., mieszkającą od 7 lat na Jersey oraz koleżankę zamordowanej Izabeli Rz. (†30 l.) i jej siedmioletnią córkę. Ofiarami zbrodni dokonanej prawdopodobnie przez Damiana Rz. (30 l.) są: jego żona Izabela, ich dzieci Kacper (†18 mies.) i Kinga (†6 l.), oraz jego teść. Koleżanka Izabeli Martha była żoną Brytyjczyka.
Morderca najprawdopodobniej próbował potem popełnić samobójstwo. W ciężkim stanie przewieziono go do szpitala w stolicy Jersey St. Heiler. Tam był operowany. Lekarze nie zezwalają jednak śledczym na przesłuchanie zabójcy. Jest cały czas pilnowany przez policjantów.
– Motywem zbrodni prawdopodobnie były kłopoty rodzinne, gdyż sprawca może być krewnym swoich ofiar – przyznał Dariusz Adler z polskiej ambasady w Londynie.
Krwawa zbrodnia
Przeraźliwy kobiecy krzyk rozdarł ciszę sobotniego popołudnia w eleganckiej dzielnicy St. Heiler, stolicy brytyjskiej wyspy Jersey. – Pomocy! Boże! Pomocy! – krzyczała kobieta. Jej przejmujące wezwanie usłyszał sąsiad.
– Byłem akurat w ogrodzie. Pobiegłem na ratunek, lecz nie mogłem już nic zrobić – opowiada mężczyzna, który ujawnia tylko swoje imię – John.
– W pobliżu domu zobaczyłem na ścieżce ciało kobiety, było całe we krwi – relacjonuje przerażającą zbrodnię inny świadek. – Kiedy przyjechały ambulansy, ratownicy wynieśli z domu ciała dwóch małych dziewczynek. – Nigdy nie widziałem tyle krwi. Dziewczynki były kompletnie bezwładne. Ratownicy płakali. Ich ubrania były przesiąknięte krwią. Dziewczynki miały blond włosy. Obie nosiły sukienki – dodaje świadek.
Na miejscu zbrodni przy Upper Midvale Road, gdzie stoją stare, ale eleganckie domy, które podzielono na samodzielne mieszkania, po ambulansach zjawiło się kilka radiowozów. – Ujrzałem policjantów wybiegających z małym dzieckiem w ramionach. Odjechali ambulansem – dodaje inny świadek Andre Thorpe.
– To była moja najbliższa sąsiadka i jej rodzina. W tym większym jestem szoku – mówi mieszkająca obok ofiar zbrodni kobieta.
– Byliśmy ich przyjaciółmi – dodaje młody mężczyzna. – Rozmawialiśmy z nimi, moja matka uwielbiała tamte dzieciaki.
Zabójca miał problemy
W dniu morderstwa rodzina Rz. wróciła na Jersey z trzytygodniowego urlopu w Polsce. Damian i jego teść pracowali na Jersey na budowach. – Miesiąc temu Damian trafił do szpitala na Jersey po zażyciu 60 tabletek antydepresyjnych – mówi "Faktowi" jeden z przyjaciół rodziny. – Żona spędziła przy nim całą noc w szpitalu. Po 24 godzinach lekarze wypisali Damiana ze szpitala. Jego żonie zaproponowali pomoc psychologa. Powiedziała wtedy, że "boi się o męża". Podobno Damian także w Polsce podejmował próby samobójcze – dodaje przyjaciel rodziny Rz.
Polacy są wstrząśnięci
Zbrodnia wydarzyła się w ostatnim, trzecim dniu Festiwalu Polskiego na Jersey. Miał on pokazać, jak bardzo Polacy zżyli się ze społecznością wyspy. Na nieszczęście, dramat przy Upper Midvale Road położył się długim cieniem na to wydarzenie.
– Trudno mi było zachować kamienną twarz przed gośćmi, gdy dowiedziałam się o tej tragedii – mówi "Faktowi" Magda Chmielewska, główna organizatorka Festiwalu. – Ta zbrodnia wstrząsnęła nami. Jest nam wszystkim bardzo przykro, współczujemy bardzo rodzinom ofiar.
Na wyspie na stałe mieszka nieco ponad 5 tysięcy Polaków. – Są zżyci z całą społecznością wyspy. Na Jersey mamy mieszankę kultur i narodowości. Nikt się nie separuje, wszyscy żyją zgodnie, taka jest specyfika życia na niedużej wyspie. Nie ma tu narodowościowych gett – wyjaśnia Magda Chmielewska.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Autobus utknął pod wiaduktem