PolskaKulisy akcji policji w Sanoku. "Jak w szekspirowskiej tragedii"

Kulisy akcji policji w Sanoku. "Jak w szekspirowskiej tragedii"

Sanok. Trzy tajemnicze śmierci. Pierwsza to egzekucja. Potem nieudana próba zatrzymania. Strzelanina. Typowany na zabójcę mężczyzna zostaje odnaleziony w łóżku wraz z kobietą. Oboje nie żyją. Czy to było zabójstwo, czy samobójstwo? Wprost.pl ujawnia kulisy wydarzeń.

12.01.2013 | aktual.: 12.01.2013 13:09

Zanim doszło w czwartek do tragedii w Sanoku, dzień wcześniej (9 stycznia) we wsi Międzybrodzie dokonano zabójstwa 29-letniego Krystiana L., którego znaleziono z ranami postrzałowymi. Wyglądało to na egzekucję. Policjanci z wydziału kryminalnego podkarpackiej policji jako potencjalnego zabójcę szybko wytypowali Andrzeja B. ps. Żółw. Podejrzewali, że była to zbrodnia na tle narkotykowym. Ostatnio pojawił się także wątek emocjonalny – kłótnia mężczyzn o kobietę.

Godzina 12.20

Czwartek, 10 stycznia. Śledczy postanawiają zatrzymać Żółwia. O godzinie 12.20 oficerowie kryminalni wraz z oddziałem antyterrorystycznym podjeżdżają pod czteropiętrowy budynek przy ul. Ceglanej w Sanoku. Mężczyzna wytypowany jako morderca Krystiana L. zajmuje trzypokojowe mieszkanie na trzecim piętrze. Policjanci zakładają, że może z nim być jego 17-letnia przyjaciółka. Ustalono, że mieszkali z sobą od kilku miesięcy. Kiedy policjanci wybiegają z samochodu, padają strzały. Nie wiemy na razie, czy przypadkowo wyjrzał przez okno, czy też został ostrzeżony o grożącym mu zatrzymaniu. Policja do drugiej wersji podchodzi sceptycznie.

Funkcjonariusze proszą o posiłki. Natychmiast zostają wysłane oddziały prewencji z Sanoka, by wyizolować budynek, w którym zabarykadował się Andrzej B. z dziewczyną. Policjanci uzyskali informację, że Żółw może mieć broń krótką kalibru 9 mm i sztucer.

Godzina 12.26

W Biurze Operacji Antyterrorystycznych w Warszawie wszczęto alarm. Funkcjonariusze gotowi są wyruszyć w drogę. Komendant główny policji nie zastanawia się długo i postanawia wysłać BOA do Sanoka.

Godzina 13.05

Lotnisko Bemowo. Wylatuje pierwszy śmigłowiec Sokół z antyterrorystami. Piętnaście minut później drugi, Mi-8. W tym czasie policjanci ustalają numery telefoniczne mieszkańców budynku, w którym zabarykadował się bandyta. Obdzwaniają numer po numerze i proszą, aby ludzie nie opuszczali mieszkań. Ewakuacja ich w tej chwili stanowi zbyt duże zagrożenie, mogliby się znaleźć na linii strzału Andrzeja B.

Godzina 22.00

Zapada decyzja o szturmie. Wybuchają granaty hukowe. Pada strzał. Powód? Atakuje ich agresywny pies. Zabijają go. Przeszukują mieszkanie. Docierają do łóżka, na którym leżą Andrzej B. i jego 17-letnia dziewczyna. Są odświętnie ubrani, trzymają się za ręce. Niestety, nie żyją. Oboje mają rany postrzałowe.

- Jak w szekspirowskiej tragedii – mówi policjant, który znalazł się na miejscu dramatu.

Więcej na Wprost.pl

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (643)