PolskaKulczyk się pogubił

Kulczyk się pogubił

Z Piotrem Tymochowiczem, specjalistą od kreowania wizerunku publicznego rozmawia Krzysztof Zyzik.

- Patrzy pan na to, co się dzieje wokół Jana Kulczyka i...

- ...i widzę, że ten człowiek naprawdę jest w opałach, być może jeszcze większych, niż nam się wydaje. To jest człowiek, którego stać na to, żeby mieć 24 godziny na dobę dostęp do najlepszych na świecie speców od socjotechniki. Jeśli popełnia tak szkolne błędy, to znaczy, że dzieje się z nim coś bardzo niedobrego.

- Zacznijmy od początku. Kulczyk spotyka się w Wiedniu z Ałganowem. Po ujawnieniu tej historii wpierw gwałtownie temu zaprzecza. Potem mówi, że rozmawiał z nim, ale nie skojarzył, że "on to on".

- Czyli robi rzecz medialnie najgorszą z możliwych. Traci wiarygodność. Teraz, nawet gdyby mówił prawdę, będzie na nim cień tamtych słów. Lepiej nic nie mówić, jak Rywin, niż kłamać.

- Wybucha burza i Kulczyk nagle znika.

- Klasyczna strategia ucieczki. Po prostu dramat. Kłamstwo, połączone z ucieczką - gorzej być nie może. Ja podejrzewam, że to było wszystko spontaniczne, że Kulczyk po prostu nie spodziewał się takiego ataku, więc musiał się położyć do łóżka.

- Za oceanem? Kilka miesięcy wcześniej jego córka rodziła mu wnuka w publicznym poznańskim szpitalu.

- Czy może być gorzej? Doktor Jan, którego stać na kupienie najlepszych amerykańskich szpitali, kładzie córkę w polskim szpitalu, a potem sam ucieka leczyć stres na Florydę. To kolejna oznaka, że pan Kulczyk niczego nie przygotowywał. Gdyby chciał świadomie pójść w chorobę, to powinien był sobie wcześniej stworzyć "historię choroby". Zrobić sobie w Polsce jakieś badanie, spotkać się z jakimiś znajomymi lekarzami.

- Idźmy dalej. Dziennikarze czekają już na Okęciu na Kulczyka, a on niespodziewanie ląduje w Londynie i tam zostaje.

- Jak już powiedziałem, są takie momenty w życiu, kiedy nawet tak wybitne osobistości jak Kulczyk rezygnują z socjotechniki, bo dzieją się wokół nich rzeczy tak dramatyczne, że nie mają głowy myśleć o swoim wizerunku. Tylko tak mogę wytłumaczyć ten powietrzny zakręt do Londynu.

- Jan Kulczyk sugeruje, że jego życie jest w Polsce zagrożone...

- Ani pan, ani ja nie wiemy, jak jest naprawdę. Jednak jeśli Kulczyk blefuje, to jest to pierwszy jego dobry ruch. Ja bym mu stanowczo doradził, aby wszedł w ciało ofiary. Kulczyk jest teraz wrogiem numer 1, bo jest najbogatszy, w dodatku kręci z Ruskimi. Społeczeństwo polskie byłoby skłonne mniej go nienawidzić, gdyby on na przykład wypuszczał przecieki, że Ruscy chcą go zabić.

- Co jeszcze, z punktu widzenia socjotechniki, powinien zrobić Kulczyk, by zamortyzować swój upadek?

- Najlepszy był jego ostatni ruch, z atakiem na komisję śledczą. Niezależnie od tego, czy było to przemyślane, czy spontaniczne, powinien to kontynuować. Kulczyk oskarżył posła Giertycha o to, że ten zagroził mu zniszczeniem go, jeśli nie dostarczy kwitów kompromitujących prezydenta Kwaśniewskiego. Kulczyk strzelił tym samym w serce komisji śledczej, która już i tak jest oskarżana o upolitycznienie. Żeby zwiększyć swoją skuteczność, doktor Jan powinien dalej atakować komisję oraz pomyśleć o wprowadzeniu taktyki cichego wsparcia. To znaczy ktoś inny powi-nien przemówić głosem Kulczyka.

- Autorytety?

- Tak, kilka znanych autorytetów powinno trąbić, że się Kulczykowi robi krzywdę, że to bolszewicka nagonka itp. Dzięki temu Kulczyk z postaci negatywnej przepoczwarzy się w postać polemiczną.

- Czyli jeszcze nie wszystko dla Kulczyka stracone?

- Nie. Bo śmierć medialna tym się różni od biologicznej, że można ją odwrócić. Czego Józef Oleksy jest najlepszym przykładem.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Zyzik

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)