Kuba Wojewódzki przeprasza Ukraińców i przytacza rasistowski żart
"Bo połajanie nas automatycznie pasuje wielu publicystów na niepokalanych rycerzy zasad. Bo brak próby chociaż minimalnego wycieniowania naszych 'rasistowskich intencji' nie pasuje do ich masowego gromkiego oburzenia. Kiedy w Programie 2 TVP w kabarecie nadawanym w godzinach największej oglądalności pada żart - 'W Afryce upadł rząd. Co się stało? Gałąź się złamała' - sala ryczy ze śmiechu. Nikt nie dzwoni na policję, by aresztować rasistów. Działa konwencja" - pisze Kuba Wojewódzki w felietonie dla "Polityki" tłumacząc swój dialog z Michałem Figurskim na antenie radia Eska Rock. Prowadzący podczas programu "Poranny WF" w wybredny sposób żartowali z ukraińskich pomocy domowych.
26.06.2012 | aktual.: 26.06.2012 14:54
Wojewódzki, próbując wytłumaczyć się ze słów, które wywołały aferę zarówno w Polsce jak i na Ukrainie, przypomina, czym jest termin konwencja. "To dzięki niej nie traktujemy kabaretu jak publicystyki, satyry jak osobistej napaści, a żartu jako nienawiści. Ona jest nawiasem i cudzysłowem, w który można włożyć niemal każdą wypowiedź. Nie na zasadzie bezkarności, ale na zasadzie umowności" - wyjaśnia. I dodaje, że w "Porannym WF" tą konwencją jest absurd.
"Kabaret i film mają kostium, scenografię, rekwizyt. Radio ma tylko słowo i dźwięk. Potrzebuje zrozumienia i wyobraźni, że tam gdzie inni widzą bezceremonialne chamstwo, nienawiść i ksenofobię, jest stworzona rola, wykreowana postać. Jest próba wcielenia się w język, słowa czy retorykę tych, którzy swojego chamstwa, ksenofobii czy nienawiści nie biorą w nawias. Ich jest wielu, często jawni i bezceremonialni, ale widocznie są bardziej niebezpieczni od naszego duetu" - tłumaczy Wojewódzki.
Zdaniem Wojewódzkiego, "o wiele łatwiej wyhaczyć cherlawego okularnika z TVN z niewyparzoną gębą niż napakowanego kibola ze stadionu z transparentem 'Śmierć garbatym nosom'. Łatwizna" - pisze.
W ocenie Wojewódzkiego, opowiedzenie przez niego i Figurskiego o traktowaniu Ukraińców w Polsce, jest "może źle zilustrowanym przykładem, jak niefajni potrafimy być".
"Satyra ma to do siebie, że potrafi się czasem zagalopować. Niemniej każdego mieszkańca Ukrainy chętnie przeproszę za zaistniałą sytuację i swój poziom satyry. Zadajmy sobie jednak pytanie, czy po przekroczeniu granic ona nagle staje się zbrodnią, a jej twórca zbrodniarzem?" - zastanawia się Wojewódzki w felietonie dla "Polityki".