Ktoś tu kłamie
"Gazeta Wyborcza" zdobyła dokument, w
którym prokuratura jednoznacznie obciąża zarówno Sobotkę, jak i
gen. Kowalczyka. Chodzi o uzasadnienie dołączone do przekazanego
Sejmowi wniosku o uchylenie immunitetu byłemu wiceministrowi
Zbigniewowi Sobotce, posłowi SLD.
15.10.2003 | aktual.: 15.10.2003 10:39
"GW" pisze, że opierając się na wynikach wielomiesięcznego śledztwa, prokuratura szczegółowo udowadnia nie tylko to, że autorami starachowickiego przecieku byli Sobotka oraz posłowie Sojuszu Długosz i Jagiełło. Dokument prokuratury dowodzi także, że to generał Antoni Kowalczyk uprzedził Sobotkę o akcji Centralnego Biura Śledczego, która miała polegać na aresztowaniu w tym samym czasie dwudziestu paru członków starachowickiego gangu i dwóch współpracujących z nimi samorządowców.
Jednak jeszcze w poniedziałek Kowalczyk pisał w specjalnym oświadczeniu:_ "Moje zeznania nie mogą w żadnym zakresie obciążać Pana Zbigniewa Sobotki. Nie uzyskał on ode mnie informacji dotyczących planowanej akcji w Starachowicach"_ - przypomina dziennik.
Według wersji prokuratury szef policji nie mówi prawdy. Posiadany przez "GW" dokument, podpisany przez prokuratora okręgowego z Kielc Aleksandrę Tomaszewską, stwierdza: "O planowanych (przez CBŚ)
działaniach Komendant Główny Policji poinformował nadzorującego policję Sekretarza Stanu w MSWiA Zbigniewa Sobotkę, a ten przekazał te informację nieuprawnionemu do jej uzyskania posłowi na Sejm Henrykowi Długoszowi".
Informacja ta pochodzi z przesłuchania gen. Kowalczyka w Kielcach: __"W zeznaniach złożonych w dniu 20 sierpnia 2003 r. Antoni Kowalczyk stwierdził, że informował Zbigniewa Sobotkę o działaniach planowanych przez CBŚ Wydział XIII w Kielcach wobec dwudziestu kilku osób, wśród których mieli znajdować się m.in. samorządowcy. Z analizy zeznań Antoniego Kowalczyka wynika, że treścią tych informacji były wiadomości o szczegółach planowanych działań przez CBŚ" - pisze prok. Tomaszewska.
Z dokumentu wynika, że komendant główny policji bardzo się interesował planowaną operacją. Przesłuchiwany jako świadek szef CBŚ Kazimierz Szwajcowski zeznał, że 20 marca przekazał gen. Kowalczykowi "najszerszą wiedzę" o planowanej akcji i że "Antoni Kowalczyk żywo interesował się wątkiem samorządowym" - kontynuuje swą relację "GW".
Dziennik ocenia, że dokument jest szokujący. Potwierdza wszystkie wcześniejsze informacje i przypuszczenia na temat tego, jak doszło do przecieku: 25 marca w siedzibie SLD przy ul. Rozbrat w Warszawie Sobotka przekazał informację o akcji Długoszowi. Ten zaś zaraz powiedział o tym obecnemu tam posłowi Sojuszu Andrzejowi Jagielle. Dzień później o 8.14 i 9.30 Jagiełło dzwonił do starosty starachowickiego Mieczysława S., ostrzegając go o planowanej operacji. Wtedy wymienił nazwisko i funkcję Sobotki. "Nazwisko Zbigniewa Sobotki wypowiedziane zostało w naturalnym ciągu słów, przekonywująco i pewnie" - pisze prokuratura.
Po telefonie od posła starosta Mieczysław S. ostrzegł Leszka S., przywódcę grupy przestępczej, z którą był związany on sam oraz Marek B., wiceprzewodniczący rady powiatu. Uprzedzony o niebezpieczeństwie Leszek S. przyprowadził na spotkanie z podstawionymi przez policję tajnymi agentami dodatkowych członków swojego gangu i usiłował zaprowadzić działających pod przykryciem policjantów "w inne umówione miejsce". Przekazanie przez Sobotkę informacji o planowanych działaniach policji mogło stanowić "narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nieokreślonej grupy policjantów" - podkreśla prok. Tomaszewska, cytowana przez "Gazetę Wyborczą".
Wczoraj na podstawie tego dokumentu sejmowa komisja regulaminowa opowiedziała się jednogłośnie za uchyleniem Sobotce immunitetu poselskiego - przypomina dziennik.