Ktoś chciał zabić Drzewieckiego? Nie ma dowodów
Warszawska prokuratura okręgowa nie znalazła dowodów, że ktoś chciał dokonać zamachu na ministra sportu Mirosława Drzewieckiego - dowiedział się serwis tvp.info. Śledztwo wszczęto po jednej z kontrowersyjnych wypowiedzi posła Janusza Palikota.
16.01.2009 | aktual.: 16.01.2009 13:00
- Śledztwo zostało umorzone z braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenia jego popełnienia - powiedział prok. Mateusz Martyniuk, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie rzekomego zamachu z urzędu, po tym jak Palikot oświadczył, że w czasie wojny futbolowej między resortem sportu a PZPN tajemniczy działacze związku piłkarskiej mieli szukać haków na ministra sportu, a nawet... planować zamach na jego życie. - Minister Drzewiecki musi występować w kamizelce kuloodpornej, z ochroniarzami i w trzech samochodach bmw, bo nie wiadomo, w którym będą chcieli go zastrzelić - mówił Palikot.
Kontrowersyjny poseł nie chciał ujawnić, skąd wiedział o potencjalnym zamachu na ministra. Szef resortu sportu szybko zdementował informacje, jakoby wzmocniono jego ochronę. Zaprzeczył też, by ktoś groził jemu lub jego rodzinie.
W grudniu Palikot wyjawił, że był przesłuchiwany w sprawie swoich rewelacji. Składając zeznania miał wskazać osoby z PZPN, które rzekomo opowiadały mu o szukaniu haków na Drzewieckiego. Wiadomo, że śledczy przesłuchali także ministra sportu i kilka innych osób. Zeznania nie pozwoliły na znalezienie żadnych dowodów uzasadniających istnienie spisku przeciwko Drzewieckiemu.
Rafał Pasztelański