Kto zgubił akta Marka Ungiera w prokuraturze?
Były szef prokuratury na Żoliborzu
sfałszował wewnętrzny wykaz spraw, aby ukryć, że giną akta? Takie
śledztwo wszczęła prokuratura rejonowa w Gostyninie - pisze
"Gazeta Wyborcza".
To nowe śledztwo dotyczące "porządków" w prokuraturze na warszawskim Żoliborzu. Głośno zrobiło się o niej jesienią, gdy dziennikarze odnaleźli śledztwo w sprawie Marka Ungiera, byłego szefa gabinetu Aleksandra Kwaśniewskiego, i trzech innych członków zarządu oraz rady nadzorczej biura turystycznego Juventur. Dotyczyła działania na szkodę spółki w latach 1992-93 poprzez sprzedaż należących do niej nieruchomości.
Prokurator na Żoliborzu do przedstawienia zarzutów prezydenckiemu ministrowi był gotowy już w 1998 r. Ale potem nie wezwał go nawet na przesłuchanie. Sześć lat w śledztwie nie działo się nic! Szefowie prokuratury żoliborskiej Wojciech Maj i jego zastępca Sławomir Santorek zostali odwołani ze stanowisk. A w styczniu tego roku prokuratura uznała sprawę Ungiera i innych za przedawnioną.
Wojciech Maj odszedł z zawodu, Stanisław Santorek formalnie pracuje w dziś w wydziale nadzoru prokuratury okręgowej. Do pracy od marca nie przychodzi - jest zawieszony. Czeka go sprawa dyscyplinarna. A być może obaj byli szefowie Żoliborskiej prokuratury staną też - za niedopełnienie obowiązków - przed sądem karnym. Prokuratura w Gostyninie koło Płocka wystąpiła o uchylenie immunitetu prok. Santorkowi. To sygnał, że chce mu postawić zarzut.
Na tym rozliczanie byłych szefów prokuratury żoliborskiej może się nie skończyć. Ta sama prokuratura w Gostyninie wyjaśnia, kto dopuścił się sfałszowania wewnętrznego rejestru spraw zawieszonych, aby ukryć zaginięcie akt 11 spraw. O takim fakcie poinformowała nowego szefa Żoliborza prok. Pawła Nowaka kierowniczka sekretariatu. I pojawiła się nowa sprawa karna.
To prok. Maj - jak się dowiedziała "Gazeta Wyborcza" na Żoliborzu - w podziale obowiązków miał nadzór nad sprawami zawieszonymi. Do sfałszowania wykazu tych spraw dojść miało jesienią ub. roku. Czy ma więc to związek z nagłośnieniem sprawy Ungiera? - pyta "Gazeta Wyborcza". - Zupełnie nie mam pojęcia. Może to przypadek. Ja co miałem zrobić, to zrobiłem, poszedłem do przełożonych - odpowiada prok. Nowak.
Z 11 zaginionych spraw na razie udało się znaleźć jedną (w archiwum). Wyparowały np. sprawy o kradzieże (mercedesa), kradzieże z włamaniem (w spółce akcyjnej), wszystkie z początku lat 90. - Medialnych historii wśród nich nie ma - zapewnia prok. Nowak. (PAP)