PolskaKto ze śląskich naukowców donosił na kolegów?

Kto ze śląskich naukowców donosił na kolegów?

To śledztwo powinno wstrząsnąć środowiskiem naukowym śląskich uczelni. Prokuratorzy pionu śledczego IPN w Katowicach próbują wyjaśnić, kto w stanie wojennym stał za czystkami politycznymi wśród naukowców. Kto wchodził w skład sądów kapturowych, które wyrokowały: "Nie gwarantuje pan/pani socjalistycznego wychowania młodzieży".

Kto ze śląskich naukowców donosił na kolegów?
Źródło zdjęć: © Dziennik Zachodni

07.06.2006 09:34

To pierwsze tego typu śledztwo w Polsce. Czystki objęły co najmniej stu naukowców "nieprzydatnych na froncie ideologicznym". Nie mam żadnych wątpliwości, że były to zwolnienia z pobudek politycznych - mówi prokurator Zbigniew Woźniak.

Dr Mirosława Błaszczak-Wacławik wyrzucona została z Instytutu Filozofii Uniwersytetu Śląskiego: "z uwagi na negatywne oddziaływanie wychowawcze na studentów". Nie wiem, kto stał za tym zwolnieniem, ale sądzę, że byli to koledzy z uczelni - wyjaśnia. Liczy, że wiele prawdy odkryje także w swojej teczce w IPN.

Niektórzy rektorzy już nie żyją, a to wyłącznie ich podpisy widnieją na wypowiedzeniach. Decyzje o rugach nie były jednoosobowe. Są dowody świadczące o tym, że na poszczególnych wydziałach funkcjonowały sądy kapturowe. Prokuratorzy IPN usiłują odnaleźć ich personalne składy, ale same uczelnie nie są zbyt zainteresowane wyjaśnieniem tej drażliwej przeszłości.

Weryfikacje wśród naukowców przeprowadzono w pierwszych miesiącach stanu wojennego. Potem przyszła kolej na osoby internowane. Wszystkich internowanych pracowników UŚ wyrzucono następnie z pracy, a na przykład z Politechniki Śląskiej - zostawiano. Jak to tłumaczyć? Nie wiadomo. Łaskawiej potraktowana została kadra katowickiej Akademii Ekonomicznej, a to chyba z uwagi na rektora, który był wówczas partyjnym dygnitarzem.

Prawdopodobnie czystki polityczne w Politechnice Śląskiej, Uniwersytecie Śląskim oraz Wyższej Szkole Inżynierskiej w Radomiu były poligonem doświadczalnym dla ówczesnej władzy.

Prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach przesłuchują naukowców, którzy w stanie wojennym stracili pracę na śląskich uczelniach za działalność w "Solidarności". Śledztwo toczy się w sprawie "przekroczenia uprawnień i złośliwego naruszania praw pracowniczych przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego", za co grozi do trzech lat więzienia.

Najpierw przesłuchano pokrzywdzonych z Uniwersytetu Śląskiego, gdzie czystek dokonywano od kwietnia do czerwca 1982 roku. Dr Mirosławę Błaszczak-Wacławik z Instytutu Filozofii pierwszą poproszono na przesłuchanie. Ta znana w środowisku działaczka "Solidarności" (Komitet Zakładowym NSZZ "S", ekspert "Solidarności" w Hucie Katowice) została zwolniona z pracy "z uwagi na negatywne oddziaływanie wychowawcze na studentów". Nie wiem, kto stał za moim zwolnieniem, w jaki sposób weryfikował pracowników uczelni - mówi dr Błaszczak-Wacławik. Pod zwolnieniem jest podpis tylko rektora UŚ, jednak nie sądzę, by w tej sprawie decyzja zapadała jednoosobowo. Za tą czystką nie stał ktoś z zewnątrz, tylko koledzy z uczelni - dodaje. Prokurator Zbigniew Woźniak z IPN przypuszcza, że na wydziałach funkcjonowały specjalne komisje weryfikujące naukowców, ale ostateczna decyzja należała do komisji uczelnianej. - Próbuję ustalić skład personalny tych komisji, do nazwisk jednej z nich udało mi się dotrzeć, rozszyfrowuję podpisy.
Poprosiłem o pomoc Uniwersytet Śląski i otrzymałem odpowiedź, że dokumentów nie ma, a jeśli były, zabrała je rzeka Rawa, kiedy zalała archiwum
- tłumaczy Woźniak.

IPN zajrzał do teczek personalnych pracowników zwolnionych w 1982 r. Zawierały pozytywne opinie o wynikach pracy naukowej i dydaktycznej, o nagrodach, awansach i publikacjach - dodaje prokurator Woźniak. To byly zwolnienia polityczne za przynależność do "Solidarności" - wyjaśnia.

Wielu naukowców wyjechało za granicę albo do innych miast. Musieli zmienić zawód, bo wilczy bilet zamykał im wstęp do szkół wyższych. Po 1989 r. niektórzy wracali na uczelnię. Od tego samego rektora, który ich wcześniej zwolnił - prof. Sędzimira Klimaszewskiego - otrzymywali pismo, w którym czytali: "W związku z ustawą o szczególnych uprawnieniach niektórych osób do ponownego nawiązania stosunku pracy przeprowadziłem analizę decyzji podjętych w warunkach stanu wojennego i stwierdzam, że miały one charakter polityczny". Rektor sam się przyznał w 1989 r., że w 1982 r. wyrzucał z przyczyn politycznych.

IPN zwrócił się do kolejnych zakładowych komisji "Solidarność" z prośbą o informacje. Odpowiedziała tylko Politechnika Śląska. W wykazie osób zwolnionych i represjonowanych jest ponad 70 nazwisk. Motywy zwolnień są podobne jak na Uniwersytecie Śląskim: "negatywne oddziaływanie wychowawcze na studentów". Wypowiedzenia podpisywał ówczesny rektor Politechniki Śląskiej prof. Marian Starczewski.

Niektórzy nie czekali na formalne wypowiedzenie. Nazbyt wyraźnie dawano im do zrozumienia, że czas się rozstać, że droga awansu jest zamknięta. Atmosfera była nie do zniesienia, trzeba było odejść - mówi dr inż. Jan Czaja, który współtworzył "Solidarność" na Wydziale Górniczym PŚ. Rozstałem się z uczelnią po 12 latach pracy, porzucając ambicje i marzenia o karierze naukowej - dodaje.

To pierwsze tego typu śledztwo w kraju. Niektórzy pokrzywdzeni już zapowiadają, że wystąpili do IPN o dostęp do swoich teczek i ujawnią kolegów-donosicieli.

Na razie ustaliłem, że z pobudek politycznych zwolniono 15 naukowców, ale dotarłem do kolejnych materiałów, z których wynika, że na liście pokrzywdzonych jest jeszcze co najmniej 20 osób. Czy uda się przedstawić zarzuty osobom, które stały za złośliwymi zwolnieniami? Trudno powiedzieć. Może to być odpowiedzialność symboliczna. Niektórzy nie żyją. Dostęp do materiałów archiwalnych mam utrudniony - mówi prokurator Zbigniew Woźniak.

Teresa Semik

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)