Kto zastąpi Kieresa?
Były rzecznik Urzędu Ochrony Państwa Leszek Buller, obecny prezes Instytutu Pamięci Narodowej Leon Kieres, pracownik Urzędu Celnego w Świnoujściu Roland Łukasiewicz i emerytowany płk wojska prof. Jan Pięta - to kandydaci w konkursie na nowego prezesa Instytutu.
23.03.2005 17:10
Kolegium IPN otworzyło koperty ze zgłoszeniami uczestników konkursu. Do środy były znane dwa nazwiska kandydatów - Kieresa i Bullera. Po posiedzeniu kolegium ujawniono, że pozostałe oferty pochodzą od Pięty i Łukasiewicza.
1 kwietnia oferty będą sprawdzone pod kątem formalnym. Kandydat m.in. nie może być posłem lub senatorem, ale także - oficerem lub agentem służb specjalnych PRL; musi być zaś apolityczny, niekarany, nieskazitelny pod względem moralnym, mieć wykształcenie wyższe (preferowane historyczne i prawne) i doświadczenie kierownicze, znać języki obce. Powinien też mieć certyfikat dopuszczający do tajnych informacji (lub go uzyskać do czasu wyboru).
Nie wiadomo, czy wszyscy przejdą przez to wstępne sito - powiedział szef kolegium Sławomir Radoń. To właśnie 11-osobowe kolegium, reprezentatywny politycznie organ doradczy i opiniodawczy IPN, przeprowadza konkurs na prezesa. W kwietniu-maju kolegium będzie przesłuchiwać kandydatów na prezesa. Potem wybierze jednego kandydata, którego przedstawi Sejmowi. Powinno to nastąpić do 30 czerwca, kiedy kończy się 5-letnia kadencja Kieresa.
Poczuciem publicznego obowiązku Kieres tłumaczył wcześniej zgłoszenie swej kandydatury. Przyznawał, że może się spotkać z zarzutami, że łączy funkcję prezesa ze startem w konkursie. Zapewniam jednak, że decyzje jako prezes będę podejmował bez względu na ich wpływ na moje szanse "wyborcze"; nie będę się starał nikomu przypodobać - dodawał. Wyrażał nadzieję, że obecny Sejm będzie umiał się zjednoczyć i wyłonić większość 3/5 potrzebną do wyboru nowego prezesa, ktokolwiek byłby kandydatem.
Przyglądam się pracy Instytutu i sądzę, że lepiej bym nim kierował niż Kieres - tak emerytowany płk 66-letni prof. nauk wojskowych Jan Pięta tłumaczy swą decyzję startu w konkursie. Powiedział, że ma doświadczenie w sprawach archiwalnych, bo w latach 1992-1997 kierował wojskową komisją archiwalną, która sprowadzała z państw b. ZSRRR dla Centralnego Archiwum Wojskowego kopie akt dotyczących martyrologii Polaków na Wschodzie w czasie II wojny światowej. W Sztabie Generalnym WP pracował też w pionie nadzorującym archiwum.
Według Pięty, praca IPN jest generalnie prawidłowa, ale współpraca z Rosją nie jest najlepsza. IPN powinien np. coś zrobić, by Rosja nie zamykała swego śledztwa w sprawie Katynia - ocenił. Zapewnił, że nie miał żadnych związków ze służbami specjalnymi PRL (prezes IPN nie może być ich agentem lub pracownikiem). Przyznał, że ukończył wojskową Akademię Obrony Przeciwchemicznej w ZSRR - jego specjalnością naukową jest ochrona przed skażeniami.
33-letni Łukasiewicz od ponad 7 lat jest celnikiem, pracuje w biurze Urzędu Celnego w Świnoujściu w dziale postępowania celnego. Z wykształcenia jest socjologiem. Kandyduję ze względu na tradycję rodzinną. Moja mama była aktywną działaczką opozycyjną w latach 80. i m.in. kolportowała podziemną, solidarnościową prasę - powiedział Łukasiewicz.
Wybór nowego prezesa może wywołać spory - pierwszego prezesa IPN wybierano przez wiele miesięcy 1999-2000. Nie wiadomo, czy wyboru zdąży dokonać obecny Sejm, do czego potrzeba większości trzech piątych głosów. Wybór musi zaakceptować Senat.
Członkowie kolegium nie chcą oceniać szans kandydatów. Przecież dopiero rusza konkurs - tłumaczył Andrzej Friszke. Pytany o to Radoń odpowiedział jedynie, że "Kieres jest na pewno ważnym kandydatem, ale wszyscy będą traktowani jednakowo".
Kolegium miało też przyjąć projekt tzw. dużej nowelizacji ustawy o IPN, ale nie był obecny szef pionu śledczego IPN Witold Kulesza, wobec czego przesunięto to na 13 kwietnia. Kolegium zaaprobowało zapis m.in. by osoby, które nie dostały statusu pokrzywdzonego, bo akta wskazują, że współpracowały ze służbami specjalnymi PRL, były informowane, że właśnie to jest przyczyną nienadania tego statusu.
Sejm i Senat uchwaliły już tzw. małą nowelizację ustawy o IPN, umożliwiającą osobom, których nazwiska są na "liście Wildsteina", dowiadywanie się w ciągu 14 dni w IPN, czy to one figurują na liście, czy to tylko przypadkowa zbieżność nazwisk. Ta ustawa czeka już tylko na podpis prezydenta.