Trwa ładowanie...
d3qa9m9
14-08-2007 08:15

Kto zarobi na wyborach?

Przyśpieszone wybory to dobra wiadomość dla tysięcy firm. Najlepiej mają ci, którzy załapią się na państwowe zlecenia, tak jak łódzka spółka Pixel Technology. Firma zapewniała obsługę informatyczną wyborów parlamentarnych i prezydenckich w 2005 r. oraz samorządowych rok później. Jak dotąd na przekazywaniu danych do centralnej komisji wyborczej zarobiła ponad 3 mln zł. Jesienią może ten wynik poprawić. Jak tłumaczy Adam Szepanik, współwłaściciel Pixela, jego firma wygrała trzy lata temu przetarg na obsługę wszystkich wyborów, które odbędą się do końca 2007 r.

d3qa9m9
d3qa9m9

Tradycyjne dużo zarobią drukarnie, niekoniecznie na produkcji ulotek i plakatów. W trakcie ostatnich wyborów prezydenckich firmie Emerson z Piotrkowa udało się podpisać wart milion złotych kontrakt na dostarczenie kart wyborczych. Niestety - w tym roku tort zgarną inni, bo Emerson nie wystartuje w ewentualnym przetargu.

Prawdziwe żniwa spodziewane są w mediach: gazetach, stacjach telewizyjnych i radiowych. Z danych domu mediowego MediaTak wynika, że we wrześniu 2005 r., a więc miesiącu wyborów parlamentarnych, sześć największych partii wydało na kampanie prasowe 8 mln zł. Z kolei w listopadzie 2006 r., przy okazji wyborów samorządowych, gazety zarobiły 2,7 mln zł. Dla porównania - w normalnych miesiącach "niewyborczych", wydatki partii na reklamę w prasie sięgają zaledwie kilkunastu tysięcy złotych.

Na duże zyski mogą liczyć ośrodki badań społecznych, przynajmniej te, które podpiszą kontrakty związane z obsługą wieczorów wyborczych w stacjach telewizyjnych. Za oszacowanie wstępnych wyników zaprezentowanych na ekranie tuż po zamknięciu lokali wyborczych, zarobić będzie można 1,5 do 2 mln zł.

Braliśmy udział we wszystkich dotychczasowych wyborach, gdyby kolejne odbyły się jesienią, mamy nadzieję na kontrakt - nie ukrywa Ryszard Pieńkowski, wiceprezes sopockiej Pracowni Badań Społecznych.

d3qa9m9

Duże kontrakty to jednak nie wszystko. Przykład kampanii łódzkiego posła PiS Jarosława Jagiełły pokazuje, że na wyborach zarabia też cała masa mniejszych, lokalnych przedsiębiorców. Jagiełło nie reklamował się w prasie i telewizji, a mimo to wydał na kampanię aż 20 tys. zł. Opłacił za te pieniądze faktury w kilku łódzkich firmach: w drukarni przy ul. Dowborczyków, która wyprodukowała ulotki i plakaty, w naświetlarni przy. ul Wróblewskiego przygotowującej te materiały do druku, w firmie wytwarzającej naklejki reklamowe, u jednego z łódzkich fotografów, który sportretował kandydata, a także u projektanta plakatów.

Jeśli dojdzie do wyborów, można się spodziewać, że już za kilka tygodni twarze polityków oblepią ściany i okna autobusów oraz tramwajów łódzkiego MPK. Koszty takiej kampanii nie są szczególnie wygórowane. MPK nie ma jeszcze cennika wyborczego, wedle tego zwykłego, miesięczny koszt ekspozycji na tylnej szybie jednego autobusu to wydatek 300 zł. Marcin Małek z łódzkiego MPK nie ujawnia, ile przewoźnik zarobił w trakcie ostatnich wyborów parlamentarnych, mówi jedynie, że reklamy wykupiło 8 komitetów wyborczych. Co ciekawe, największą popularnością cieszyły się reklamy najbardziej prymitywne - zwykłe plakaty przyklejane taśmą klejącą do szyb.

Wśród tych, którzy zarobią na wyborach, nie sposób nie wymienić członków komisji wyborczych. W samym tylko woj. łódzkim zasiądzie w nich ok. 20 tys. osób. Nie wiadomo jeszcze, ile dokładnie dostaną. Ustali to w rozporządzeniu minister spraw wewnętrznych. W trakcie ostatnich wyborów samorządowych szefowie komisji zarobili po 165 zł, ich zastępcy - 150 zł, pozostali - 135 zł.

Piotr Brzózka

d3qa9m9
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3qa9m9
Więcej tematów