Kto wierzy, ten klęka
Kiedy „Metro” napisało, że Watykan rozważa rezygnację ze zwyczaju klękania wiernych podczas Mszy świętej, wiele mediów podchwyciło tę wyssaną z palca informację.
06.10.2006 | aktual.: 06.10.2006 13:09
Niemałe zamieszanie wywołała niedawno informacja, że watykańska Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów chce zastąpić klękanie podczas Mszy tzw. postawą oranta, w której wierny stoi z rozpostartymi rękoma i dłońmi skierowanymi w kierunku ołtarza. – Nie wiemy, kto to wymyślił – dziwi się ks. Arkadiusz Nocoń, pracownik kongregacji. – Nie było o tym mowy podczas naszych kongresów i spotkań. Co więcej, opublikowany w lipcu w naszym oficjalnym biuletynie „Notitiae” artykuł ks. Stephana Hunselera mówi coś dokładnie odwrotnego: że klęczenie w czasie konsekracji jest najwłaściwszym sposobem zewnętrznego spotkania się z Panem Jezusem. Skoro Chrystus uniżył się, by wyzwolić nas z grzechu, właściwe jest, byśmy sami uniżyli się przed tą największą tajemnicą miłości.
Klękanie pochodzi z Biblii
Przeciwnicy postawy klęczącej w liturgii twierdzą, że wywodzi się ona z wczesnośredniowiecznej Europy, gdzie słudzy i chłopi klękali przed swoimi panami. – To głęboka nieuczciwość intelektualna! – oburza się o. Tomasz Kwiecień OP, liturgista. – Ta postawa ma swoje źródło w Biblii. W Piśmie Świętym spotykamy trzy rodzaje sytuacji, w których ludzie klękają: gdy o coś bardzo intensywnie błagają, gdy adorują Boga i gdy chcą Go przebłagać za grzechy. Wszystkie te postawy występują zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie.
W języku biblijnym kolana symbolizują siłę człowieka. – Zginam kolana tylko przed Kimś silniejszym ode mnie – tłumaczy ojciec Kwiecień. O biblijnym źródle postawy klęczącej pisze kardynał Joseph Ratzinger w książce „Duch liturgii”. Obecny Papież zwraca uwagę, że kiedy św. Łukasz opisuje klęczenie chrześcijan, używa specyficznego określenia theis ta gonata („upadł na kolana”), które nie jest znane klasycznej grece. W Dziejach Apostolskich czytamy, że pierwszy męczennik, Szczepan, „osunął się na kolana” i „zawołał głośno: »Panie, nie poczytaj im tego grzechu!«” (Dz 7,60). Jego modlitwa jest tu widziana w kontekście modlitwy Chrystusa w Getsemani. To samo określenie theis ta gonata opisuje też modlitwę świętego Piotra nad Tabitą (Dz 9,40) i świętego Pawła z Efezjanami (Dz 20,36).
Liturgia to nie rewia mody
A co z postawą oranta, która rzekomo miałaby zastąpić klęczenie? – To rzeczywiście bardzo piękna postawa, praktykowana w liturgii pierwszych chrześcijan – potwierdza ojciec Tomasz Kwiecień. – Jednak według aktualnych przepisów liturgicznych jest ona zarezerwowana dla celebransa i koncelebransów. Jej wprowadzenie wymagałoby decyzji kongregacji. Liturgia jest zbyt poważną rzeczą, by poddawać ją prawom mody.
Mimo wszystko postawę oranta spotykamy w niektórych wspólnotach, np. w neokatechumenacie, podczas modlitwy „Ojcze nasz”. Oprócz tego w liturgii tych wspólnot za naturalną postawę kontemplacyjną uznaje się postawę siedzącą. Uczestnicy Drogi tłumaczą, że chodzi o to, by podkreślić, że nasza relacja z Bogiem nie powinna być oparta na lęku, bo Bóg chce nas widzieć wolnymi. – Ale postawa klęcząca jest u nas obecna np. w liturgii pokutnej. Gdy jesteśmy na Mszy parafialnej, to też klękamy, tak jak wszyscy – mówią.
– Droga Neokatechumenalna ma swój statut, zatwierdzony przez Watykan – wyjaśnia ojciec Tomasz. – Jednak niedawno Kongregacja ds. Kultu Bożego wystosowała list do liderów Drogi, w którym jest mowa o tym, co jeszcze wymaga poprawy w neokatechumenalnej liturgii. Są tam np. uwagi dotyczące sposobu przyjmowania Komunii czy głoszenia homilii.
Diabeł bez kolan
W hymnie o Kenozie z Listu do Filipian czytamy o Jezusie: „(…) uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych” (Flp 2, 8–10). Kardynał Ratzinger tłumaczy, że pokora Chrystusa i Jego ukrzyżowana miłość uwolniła nas od złych mocy, i właśnie przed tą pokorą klękamy. Nie tyle z lęku, co z wielkiego szacunku. „Być może – tłumaczy obecny Papież – postawa klęcząca jest rzeczywiście czymś obcym dla kultury nowoczesnej, skoro jest ona kulturą, która oddaliła się od wiary i wiary już nie zna, podczas gdy upadnięcie na kolana w wierze jest prawidłowym i płynącym z wnętrza, koniecznym gestem. Kto uczy się wierzyć, ten uczy się także klękać, a wiara lub liturgia, które zarzuciłyby modlitewne klęczenie, byłyby wewnętrznie skażone. Tam, gdzie owa postawa zanikła, tam ponownie trzeba nauczyć się klękać, abyśmy modląc
się, pozostawali we wspólnocie Apostołów i męczenników, we wspólnocie całego kosmosu, w jedności z samym Jezusem Chrystusem”. Kardynał Ratzinger przypomina opowiadanie zaczerpnięte z apoftegmatów Ojców Pustyni. Mówi ono o diable, który został zmuszony przez Boga do pokazania się opatowi Apollonowi: „Diabeł był czarny, brzydki, o przerażająco wątłych członkach, przede wszystkim jednak nie miał kolan. Niezdolność klęczenia okazuje się zatem istotą elementu diabolicznego”. Dlatego Papież stawia sprawę jasno: „Klęcząca pozycja nigdy nie powinna zniknąć z Kościoła. Jest ona najbardziej dobitnym przejawem cielesnym chrześcijańskiej pobożności: z jednej strony pozostajemy wyprostowani, spoglądając ku Niemu, z drugiej – jednak uginamy kolana”.
Szymon Babuchowski