Kto stoi za Szymonem Majewskim?

Jeśli blisko 3,5 mln Polaków śmieje się z władzy, a poprzez żart potrafi odreagować to, co fundują im politycy, nie jest jeszcze z nami najgorzej. To oznacza, że nie daliśmy się zwariować, ba, przestraszyć, a polityczna zawierucha nie odebrała nam zdrowego rozsądku. Z drugiej strony, rosnąca z każdym dniem widownia programu „Szymon Majewski Show” (TVN) pokazuje, że nam wszystkim coraz bardziej potrzebne są odskocznia i społeczny wentyl bezpieczeństwa.

27.03.2006 | aktual.: 27.03.2006 16:26

Co tydzień, w poniedziałek wieczorem, Szymon Majewski rozpoczyna zbiorową psychoterapię żartem. Wyniki oglądalności programu, a przede wszystkim rezonans społeczny pokazują, że mamy do czynienia nie tylko z nastawioną na zysk telewizyjną rewią dla mas, ale z czymś więcej. Z rodzajem telewizyjnego katharsis, terapii łagodzącej poczucie bezsilności i rozładowującej napięcia. Majewski, który dawniej zapracował sobie na miano dyplomowanego świra, teraz wcielił się w rolę społecznego uzdrowiciela. Poprzez żart uczy Polaków dystansu do siebie i świata. (...)

Trudne początki

Majewski twierdzi, że pomysł telewizyjnego show z elementami satyry na otaczającą rzeczywistość chodził za nim od dłuższego czasu. Okazało się, że o takim projekcie myśli też holenderski producent telewizyjny Rinke Rooijens (firma Rochstar produkowała „Mamy Cię”) i Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN. Założono, że „Szymon Majewski Show” będzie produkcją z dużym rozmachem (z barwną scenografią, na czele z lwem ziejącym ogniem, orkiestrą na żywo oraz tancerzami) i nowoczesną narracją. A scenariusz do cotygodniowych odcinków będzie pisało życie: polityczne, społeczne, kulturalne. I towarzyskie. Od początku program zaskakiwał. Majewski połączył bowiem elementy talk-show (a raczej jego parodii), programu publicystycznego – gdzie o poważnych sprawach mówi się z przymrużeniem oka, teleturnieju („Końca nie widać” obnaża zadęcie i infantylność niektórych reprezentantów tego gatunku) i kabaretu („Rozmowy w tłoku”, z aktorami parodiującymi polityków i ludzi show-biznesu). Pojawiły się fotomontaże i krótkie żarty z
wykorzystaniem ukrytej kamery. Wydawało się, że musi zaskoczyć. Tym bardziej że, zdaniem socjologów, łatwiej stroić sobie żarty w czasie, gdy rządzi prawica. Bo konserwatywny światopogląd i hipokryzja obyczajowa są łatwiejszym celem. A jednak początki były trudne. – Zbieraliśmy sporo niepochlebnych recenzji. Miałem takie wrażenie, że większość kibicuje nam na „nie”. Myślałem, że program spadnie z ramówki – wspomina Majewski.

Na bieżąco starali się reformować program, eksperymentowali, wprowadzali nowe formy. Show nabrał politycznego sznytu, a Majewski znalazł sposób, jak polityką nie zanudzać.

Prof. Wiesław Godzic, medioznawca, przyznaje, że choć Majewski najbardziej podobał mu się w humorze absurdalnym, to i w roli satyryka potrafił się odnaleźć. – Szymon jest osobowością medialną. Takim samorodkiem. To „coś” ma w sobie, bo nie przypuszczam, by mógł wszystkiego się wyuczyć. I choć drażnią mnie jego zbytnia ekspresyjność i słowotok, tak świetnie komunikuje się z publicznością. Powinien jednak bardziej się wysilać intelektualnie, bo często jego satyra jest zbyt naskórkowa. A na tym traci wyrazistość diagnozy politycznej – zauważa prof. Godzic. Przyznaje jednak, że formuła, którą wybrał Majewski, jest niezwykle trudna, bo ciężko robi się program będący w całości parodią. – Obecność Majewskiego na antenie jest dla mnie takim dobrym znakiem. Jeśli wciąż jest, to znaczy, że nie ma wobec niego zastrzeżeń formalno-politycznych. A to oznacza, że jeszcze jest normalnie – dodaje Godzic. „Wal się pan!”

Każdy kolejny odcinek koncentruje się wokół dwóch gości. Prowadzący namawia ich do kreatywnego współprowadzenia. Jeśli przyjmują zaproponowaną konwencję – jak na przykład aktor Borys Szyc – efekt jest znakomity. Jeśli nie nadają na tych samych falach, tempo siada (Justyna Steczkowska najwyraźniej pomyliła prześmiewczą konwencję programu Majewskiego z typem widowiska pt. „Urzekła mnie twoja historia”).

Konstrukcja „Szymon Majewski show” składa się z kilku oddzielnych, aczkolwiek kompatybilnych części. Kulminacja następuje w „Rozmowach w tłoku”, w trakcie których ucharakteryzowani aktorzy wcielają się w postacie popularnych polityków i ludzi show-biznesu. „Rozmowy” stały się najbardziej lubianym i rozpoznawalnym elementem programu. Mamy tu m.in. niezbyt rozgarniętą Pierwszą Damę, wyluzowanego i opalonego Andrzeja Leppera, który bezceremonialnie traktuje swoich oponentów niewybrednym „Wal się pan!”. Są też przysypiający Roman Giertych, Renata Beger z kurwikami w oczach, która media myli z medium, a komórkę z pilotem. Jest posłanka Joanna Senyszyn ze swym charakterystycznym tembrem głosu oraz premier Kazimierz Marcinkiewicz z opanowaną do perfekcji sztuką mówienia o wszystkim, czyli o niczym. Tajemnicą poliszynela jest to, że pod koniec programu słupki oglądalności idą w górę, bo przed telewizorami zasiadają politycy. Nie wszystkim Majewski kojarzy się z dobrą rozrywką. Renata Beger, która często „gości” w
programie, jest oburzona. – Aktorka, która mnie parodiuje, nie oddaje mojej osobowości. Źle się dzieje, że politycy są ośmieszani, krytykowani i stają się obiektem satyrycznych karykatur. Nawet ludzie mają już dość obniżania autorytetu parlamentarzystów – twierdzi posłanka Samoobrony.

Renata Beger jest oburzona, za to Joanna Senyszyn świetnie się bawi. – Ta formuła bardzo mi się podoba, tak samo jak sposób, w jaki parodiuje mnie czarująca Jolanta Wilk. Nie tylko nie czuję się obrażona, ale nawet wyróżniona. Mój „udział” w programie świadczy o mojej wyrazistości. Nie parodiuje się osób bez znaczenia – podkreśla posłanka SLD. (...)

Majewski na celowniku

Oponenci wytykają, że program jest nierówny, a prowadzący często bazuje na tandetnym dowcipie. A przede wszystkim, że całość jest obliczona na niezbyt rozgarnięte masy. Okazuje się jednak, że profil widza „Szymon Majewski Show” jest zupełnie inny. Jak wynika z badań AGB, największy odsetek audytorium stanowią ludzie z wykształceniem wyższym (najwyższy współczynnik) i średnim, z tzw. sektora top management (właściciele firm i ludzie na stanowiskach kierowniczych). Z badań wynika również, że program oglądają głównie kobiety (62% widowni), osoby w wieku 25-29 oraz 50-59 lat, mieszkający w dużych (100-200 tys.) i wielkich (powyżej 200 tys.) miastach. Co jest takiego w programie, że przyciąga przed ekran inteligenta? Wydaje się, że sposób, w jaki podchodzi się tu do otaczającej rzeczywistości, z tą polityczną na czele. Najprawdopodobniej publiczność Majewskiego ma dość wylewających się z codziennych gazet i programów informacyjnych kolejnych, coraz trudniejszych do ogarnięcia faktów i zdarzeń politycznych.
Majewski to wszystko spłaszcza i prymitywizuje. Obraca w żart. Prawda kryjąca się pod płaszczykiem humoru nadal jest bolesna, ale przynajmniej łatwiejsza w odbiorze.

(...)

Na ostateczny efekt „Szymon Majewski Show” pracuje 30-osobowy zespół. Wyprodukowanie cotygodniowego 45-minutowego odcinka to poważna operacja. Całość firmuje Majewski, dla którego jest to kolejna kreacja medialna. Dotychczas był utożsamiany głównie z absurdalnym humorem i inteligentnymi zabawami odwołującymi się do zdolności kojarzenia. Popularność przyniosła mu audycja „Sponton” w Radiu Zet oraz absurdalne wynalazki w „Wieczorze z Alicją”. – Trudno go sklasyfikować, ponieważ na tej medialnej półce nie ma konkurentów. Dla mnie jest sylwestrowym wesołkiem, trochę zbyt giętkim i ostentacyjnym. Ewoluuje w kierunku klaunady. Choć bez wątpienia nie jest prostacki ani wulgarny – twierdzi prof. Maciej Mrozowski, medioznawca.

Fanem Majewskiego jest za to inny medialny showman i kontestator IV RP, Kuba Wojewódzki. – On jest urodzonym satyrykiem, kreuje rzeczywistość i tworzy kabaret. Mój program to talk-show, większość zdarzeń jest niezamierzona i powstaje w trakcie. Jeśli ktoś nie dostrzega tej różnicy, a wręcz próbuje nas antagonizować, to znak, że coraz częściej telewizję oglądają ludzie o mózgach płaskich jak kineskop – wyjaśnia Kuba Wojewódzki. – Szymon jest jedną z niewielu postaci telewizyjnych, których samo pojawienie się na ekranie wywołuje pozytywne emocje. Najważniejsze jest jednak to, że uczy Polaków dystansu do siebie i do rzeczywistości. I wolę, że uzdrawia masy, niż miałby w elitarny sposób dopieszczać garstkę – dodaje Wojewódzki.

Okazuje się, że tych dwóch medialnych prześmiewców coś jednak łączy. Mianowicie niechęć sporej części twardej prawicy, o obyczajowości lansowanej przez Radio Maryja. – Skoro zabrali się już za Polsat i Wojewódzkiego, to następny może być Szymon – obawia się Joanna Senyszyn. – Dla mnie kara dla Polsatu jest niewyobrażalną kpiną, ale też wyraźnym sygnałem, że pewne osoby chce się eliminować z obiegu publicznego. Mam jednak nadzieję, że Majewski nie straci nic ze swojej ostrości. Że dalej będzie kpił z tych, którzy na to zasłużyli.

Boję się Dorna i Wassermanna

Ludzie śmiertelnie poważni i z napięciem w pośladkach są niebezpieczni Rozmowa z Szymonem Majewskim, gospodarzem programu „Szymon Majewski Show” - Podoba ci się IV RP?

– Nie zdążyłem się jeszcze przyzwyczaić do III. Ponieważ nie lubię matematyki i umiem liczyć do trzech, wszystko, co jest powyżej, jakoś mnie niepokoi. Mam wrażenie, że ta cała nomenklatura jest skrojona wyłącznie na potrzeby i pod umysł wyborcy. By miał świadomość, że jednym wrzuceniem kartki do urny wszystko zmienia. Że resetuje komputer: klik i tego, co było, już nie ma. A przecież ta „wielka zmiana” to, za przeproszeniem, sto pięćdziesiąt kilka osób, które zdobyły władzę. Całe nadęcie z nazewnictwem śmieszy mnie i przypomina troszeczkę przedszkole: dziś bawimy się w muchomorki, a jutro będziemy Kubusiami Puchatkami. Tyle że po zabawie dzieciaki zrzucają kostiumy, wracają do domu i są tymi samymi Grześkami. Mam wrażenie, że w tym wypadku jest tak samo.

- Ale czy jest tak samo zabawnie?

– Mam momenty, kiedy jest mi wesoło. Ale mam i takie, kiedy naprawdę zaczynam się bać. Zwłaszcza wtedy, kiedy słyszę, że władza próbuje dobierać się do mediów, że chce nam założyć knebel. Albo że trzeba będzie uważać na to, co się mówi.

Kiedy 15 lat temu zaczynałem przygodę medialną, nawet nie przypuszczałem, że takie rzeczy mogą mieć miejsce. Dla mnie cudownym zwycięstwem transformacji ustrojowej było to, że mogłem w tramwaju czy na ulicy mówić to, co chcę. I jak chcę.

- A teraz musisz uważać?

– Nie. Mam, co prawda, własną autocenzurę, bo nie chcę śmiać się z ludzi biednych, skrzywdzonych i słabszych. Natomiast nie uważam, by czymś złym było śmianie się z władzy. Ludzie władzy są przecież silni, uprzywilejowani, mają swoje immunitety, pieniądze i piękne limuzyny.

- Tylko pytanie, czy mają poczucie humoru?

– No właśnie. Okazuje się, że za tym nie idzie poczucie humoru. I to mnie przeraża najbardziej. Każda władza na starcie puszy się, by z czasem okrzepnąć i nabrać dystansu. Tymczasem patrząc na relacje z Sejmu, na zachowanie i miny wielu dzisiejszych polityków, i to tego pierwszego garnituru, nie dostrzegam cienia dystansu ani autoironii. A to, moim zdaniem, jest warunkiem właściwego rozwoju osobowości. Wystarczy spojrzeć na historię ludzkości. To ludzie śmiertelnie poważni, z jakąś przepotworną misją i z napięciem w pośladkach wprowadzali ludzkość na złe tory. Generalnie mam wrażenie, że do polityki idą dość specyficzni ludzie. Tacy, którzy kiedyś w szkole stali w kącie albo mieli kiepskie oceny.

(...)

- Twój program postrzegany jest dzisiaj niemal wyłącznie przez pryzmat polityki. Chyba nie takie było jego założenie?

– Scenariusz „Szymon Majewski Show” powstaje na bazie aktualnych wydarzeń politycznych, społecznych, kulturalnych i towarzyskich. Dzisiaj największą podaż na rynku ma jednak polityka. W dodatku start programu, zupełnie przypadkowo, zbiegł się z wyborczym zwycięstwem PiS, więc są ludzie, którzy myślą, że było to ukartowane i że dlatego z przyjemnością po tej PiS-owskiej kobyle jeżdżę i nie daję jej wytchnienia. Wiem, że pojawiają się spiskowe teorie, że coś tam powstaje na zamówienie. Że pewnie ktoś za mną stoi. Może Platforma? Pewnie znajdą się tacy, którzy widzieli, jak wisiałem z Tuskiem na kominie w Gdańsku. Albo potwierdzą, że razem byliśmy w drużynie harcerskiej. Tymczasem chciałbym, by widzowie mieli świadomość, że tak samo śmiałbym się, gdyby przy władzy była Platforma czy Olejniczak i SLD. (...)

- Są politycy, których się obawiasz albo z założenia nie „nękasz” w programie?

– Bierzemy na widelec wszystkich nadętych. Są politycy, którzy wręcz świetnie komponują się z formułą programu. Stałym naszym gościem jest np. Andrzej Lepper, wdzięczny temat żartów. Kroi rzeczy, które są dla nas kapitalną pożywką. Musimy się nawet powstrzymywać, bo jest zbyt łatwym celem. A wracając do obaw. Dorna już bym się, cholera, bał.

- A dlaczego?

– Jest w nim coś groźnego. Podobnie jak w Wassermannie. Chociaż muszę przyznać, że historia z wanną była świetna. Ostatnio mój syn, który uczy się niemieckiego, powtarzał sobie różne słówka i w końcu zapytał: „Tato, a jak po niemiecku jest łazienka?”. Bez wahania wypaliłem: Wassermann. (...)

* Szymon Majewski* – dziennikarz radiowy i telewizyjny, satyryk i parodysta. Twórca audycji „Sponton”, „Od Zetki do Gazetki”, programów „Słów cięcia gięcie” (TVP) i „Szymon mówi show” (Canal+), wynalazca z „Wieczoru z Alicją”. Gospodarz programu „Mamy cię” (TVN), aktor („Killer”, „E=mc2”) oraz felietonista „Playboya”. Współautor tekstów na płycie Cezarego Pazury („Płyta stereofoniczna”).

Tomasz Sygut

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)