Kto pomagał mordercy z Gdańska?
Nie wykluczamy kolejnych zatrzymań – to były jedne z pierwszych zdań wypowiadanych przez policjantów po tym, jak udało im się schwytać Samira S. (32 l.). Do dziś jednak żaden z ewentualnych wspólników rosyjskiego egzekutora nie trafił za kratki.
Czy Samir S. działał sam? Czy to możliwe, by udało mu się dokonać egzekucji trzyoosobowej rodziny w taki sposób, by żaden z sąsiadów nie usłyszał nawet jednego krzyku, strzału czy odgłosu szamotaniny? To pytania, które od kilku dni zadają sobie najlepsi policjanci i prokuratorzy z Pomorza.
– Początkowo wszystko wyglądało na robotę profesjonalistów wykonaną na zlecenie, dokładnie zaplanowaną i wykonaną w mafijnym stylu – mówi nam jeden z gdańskich policjantów. – Po zatrzymaniu Samira S. okazało się jednak, że popełnił on mnóstwo błędów, których mafijny egzekutor raczej nie popełnia...
Rosjanin, mimo, że miał przygotowaną kryjówkę w Rosji, nie zdecydował się przekroczyć granicy. Przebywał w Elblągu, gdzie był znany ze swoich kontaktów ze środowiskiem kolekcjonerów i handlarzy militariami. Nieoficjalnie mówi się, że miał telefony ofiar, co sprawiło, że został szybko namierzony.
Ale pojawiają się też informacje świadczące o tym, że Samir S. mógł być kimś więcej, niż tylko zwariowanym pasjonatem. W 2011 roku dostał w Kaliningradzie wyrok za nielegalne posiadanie broni i posługiwanie się fałszywymi dokumentami. Polska policja sprawdza, czy brał udział w zabójstwie pracownicy kantoru w Gronowie. W elbląskim mieszkaniu killera znaleziono podobno zdjęcia przedstawiającego Samira S. uczestniczącego w drugiej wojnie czeczeńskiej.
– Na tym etapie postępowania nie będziemy udzielać żadnych dalszych informacji. Mogę tylko powiedzieć, że prokuratorzy wciąż prowadzą intensywne czynności śledztwa – ucina Barbara Sworobowicz, rzeczniczka prokuratury apelacyjnej w Gdańsku.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Szok! Jedliśmy kiełbasę robioną z padliny?