Kto podsłuchiwał czeskich posłów?
Afera wokół podsłuchiwania posłów wybuchła w Czechach. O swych podejrzeniach poinformowało w poniedziałek trzech kolejnych posłów.
O nagraniach rozmów telefonicznych prowadzonych z telefonów komórkowych w biurach poselskich poinformowali w poniedziałek wiceprzewodniczący Izby Poselskiej z koalicyjnej partii ludowej Jan Kasal, przewodniczący parlamentarnej komisji ds. cywilnej kontroli kontrwywiadu (Informacyjnej Służby Bezpieczeństwa - BIS) Jan Klas oraz posłanka Zdeńka Hornikova z ODS. Wcześniej powiedział o tym przewodniczący klubu poselskiego opozycyjnej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) Vlastimil Tlusty.
Tlusty, Klas i Hornikova odebrali w swoich telefonach komórkowych SMS informujący o wiadomości w skrzynce głosowej. Posłów informacja zaskoczyła, ponieważ tej usługi nigdy w swej komórce nie uruchomili. Kiedy jednak odsłuchali pocztę głosową, usłyszeli fragment nagrania rozmów, które kilka dni wcześniej prowadzili w swym biurze poselskim. O podobnym przypadku poinformował także wiceprzewodniczący parlamentu Jan Kasal, który jednak nie uważa, że jest to dowód podsłuchu.
Nadzorujący pracę służb specjalnych premier Vladimir Szpidla i minister spraw wewnętrznych Stanislav Gross zlecili już śledztwo w tej sprawie. Zapewnili, że posłów nie podsłuchują ani służby wywiadowcze i kontrwywiadowcze, ani policja.
Posłowie i senatorowie ODS domagają się jednak, aby eksperci skontrolowali wszystkie regionalne biura poselskie i senatorskie ich partii. Parlamentarna komisja ds. kontroli podsłuchów policyjnych chce wystąpić z wnioskiem o zbadanie telefonów komórkowych wszystkich posłów.
Premier Szpidla dopuścił możliwość podsłuchiwania posłów. Wyraził przy tym opinię, że "kiedy informacje na ten temat zostały już upublicznione, praktycznie nie ma zbyt wielkiej szansy na skuteczne śledztwo". Dodał, że on sam miał "podobne przygody", ale zawsze znajdował ich "możliwe do przyjęcia wyjaśnienie".
Według posła Klasa, podsłuchiwanie biur poselskich jest sprawą z technicznego punktu widzenia stosunkowo prostą. Jego zdaniem dokonać tego można na odległość (z sąsiedniego budynku lub zaparkowanego nieopodal auta), a taką operację przeprowadzić może każda przeciętna służba wywiadowcza.
Rzecznik prasowy operatora telefonii komórkowej Jan Kuczmasz zasugerował, że nagrania fragmentu swych rozmów i przekazania ich do poczty głosowej dokonali sami posłowie, przypadkowo naciskając w swych telefonach kombinacje cyfr aktywujących tę usługę u operatora. Podsłuchiwani posłowie jednak możliwość taką wykluczają.
<>"Jestem coraz bardziej przekonany, że posyłając nam SMS-y i nagrania naszych rozmów do poczty głosowej ktoś chciał nas ostrzec" - powiedział poseł Tlusty.(an)