Polska"Kto pierwszy na to wpadł - księża czy kominiarze?"

"Kto pierwszy na to wpadł - księża czy kominiarze?"

Przyszedł do mnie kominiarz. Czy nie powinienem był napluć na niego, stuknąć go trzy razy w głowę czy coś takiego? A nie - to miało coś wspólnego z guzikami, coś trzeba z nimi zrobić. Tylko co i z którymi dokładnie guzikami miałbym robić? Nie zrobiłem nic - idea gmerania przy ciuchach innego faceta jest mi dość obca, nawet gdy facet ów jest trzeźwy. Teraz boję się, że gdy tylko wyjdę z domu, na moją głowę spadnie jakieś pianino - pisze Jamie Stokes w felietonie dla Wirtualnej Polski.

"Kto pierwszy na to wpadł - księża czy kominiarze?"
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Ciereszko

06.10.2010 | aktual.: 06.10.2010 16:30

Mężczyzna, który stał w moich drzwiach, był potężny, ubrany cały na czarno i lekko się kołysał. Mimowolnie cofnąłem się przed oparami wódki. Jego stan i moje ubogie zdolności językowe nie sprzyjały naszej komunikacji, udało mi się jednak zrozumieć, że w jakiś sposób uratował on kiedyś życie moje i wszystkich mieszkańców bloku, i że jest gotów zaakceptować drobną opłatę będącą wyrazem mojej wdzięczności. "To musi być wysłannik mafii, o której ciągle słyszę" - pomyślałem. "Pewnie chodzi o jakiś haracz. Zapłacę temu potężnemu, rumianemu dżentelmenowi, a jego przyjaciele zadbają o to, bym nie ucierpiał w żadnym wypadku". Właśnie wtedy mężczyzna wcisnął mi do ręki nieco wymięty kalendarz i wspomniał coś o kominach, czego gangsterzy raczej chyba nie robią.

Dopiero gdy zobaczyłem go odchodzącego chwiejnym krokiem z moimi 10 złotymi w kieszeni, zdałem sobie sprawę, o co chodzi: odwiedził mnie właśnie reprezentant legendarnej polskiej ligi kominiarzy.

Natychmiast przypomniało mi się, że w Polsce istnieje przesąd dotyczący kominiarzy. Czy nie powinienem był napluć na niego, stuknąć go trzy razy w głowę czy coś takiego? Nie - guziki. To miało coś wspólnego z guzikami. Przez moment chciałem go nawet zawołać, by móc zrobić coś z jego guzikami, ale szybko zdałem sobie sprawę, że sytuacja mogłaby wymknąć się spod kontroli. Nie miałem zresztą pojęcia, co i z którymi dokładnie guzikami miałbym to robić, muszę też przyznać, że idea gmerania przy ciuchach innego faceta jest mi dość obca, nawet gdy facet ów jest trzeźwy. Teraz boję się, że gdy tylko wyjdę z domu, na moją głowę spadnie jakieś pianino.

Większość znanych mi przesądów jest taka sama w Polsce i w Wielkiej Brytanii, może z wyjątkiem tego, że wy końską podkowę wieszacie odwrotnie i nie przeraża was otwieranie parasola w mieszkaniu, przyznam jednak, że obsesja na punkcie kominiarzy to dla mnie nowość. Gdy się zastanowić, to przypisanie temu właśnie zawodowi magicznych mocy jest dość dziwne. Dlaczego nie taksówkarze albo czyściciele okien? Małe dzieci mogłyby być zachwycone szansą zdobycia sprzączki należącej do naprawiaczy rowerów albo na przykład kołnierzyka bankiera od inwestycji. Kontrolerzy ruchu powietrznego też mogliby chodzić po domach, rozdawać kalendarze i zbierać podziękowania za to, że żaden boeing 747 nie spadł na nasze głowy.

To musi mieć coś wspólnego z czarnymi ubraniami. Jedyna inna grupa ludzi, która zbiera pieniądze za nieuchwytną dobroczynność, to księża. Przychodzą nawet do twojego domu, żeby te pieniądze odebrać. Zastanawiam się, kto pierwszy wpadł na ten pomysł: księża czy kominiarze. Nie rozumiem jednak, czemu daje się im pieniądze. Czy nie dostają co miesiąc zapłaty za swą kominiarską robotę? Jeśli tak – dlaczego trzeba im płacić raz jeszcze? Czy bycie kominiarzem jest aż tak kosztowne? Chodzi o te wszystkie słynne guziki zrobione z jąder jednorożca?

Dlaczego zatem internetowi felietoniści nie dostają podwójnej zapłaty? Przesiadywanie całymi dniami w barach i zajmowanie się nierozumieniem Polski nie jest tanie. Czy dostałbym od was 10 złotych, gdybym pojawił się w waszym mieszkaniu i pozwolił się pobawić moimi guzikami? Pewnie nie.

Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
jamie stokeskominiarzokiem angola
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (104)