Kto jest winny śmierci 15‑latka? "Będzie apelacja"
Zakończył się proces, który miał ustalić, kto jest winny śmierci 15-letniego Mikołaja z Nowej Soli. Na ławie oskarżonych znalazł się 41-letni nowosolanin Alfred K. Proces nie był łatwy. Sąd, za zgodą prokuratury, zmienił kwalifikację z udziału w bójce ze skutkiem śmiertelnym na udział w bójce, bez wskazywania winnego śmierci chłopca. Rodzice Mikołaja płaczą, nie zgadzają się z wyrokiem, złożą apelację.
22.10.2010 | aktual.: 25.10.2010 11:23
Na ławie oskarżonych zasiadł 41-letni nowosolanin Alfred K. Sąd skazał go jedynie za udział w bójce z grupą nastolatków. Mężczyzna posiedzi w więzieniu 10 miesięcy. Był już wcześniej karany, więc odstąpiono od warunkowego zawieszenia kary. Alfred K. do więzienia trafi ostatecznie na trzy miesiące, bowiem w trakcie śledztwa siedział siedem miesięcy w areszcie.
Tragedia miała miejsce w połowie lipca ubiegłego roku na nowosolskim os. XXX-lecia. Pomiędzy pijanym, 40-letnim wówczas, "Fredem" a grupą nastolatków doszło do przepychanki, która zamieniła się w bójkę. Młodzież utrzymywała, że awanturę wszczął 40-latek. On, że został sprowokowany. Według zeznań świadków Fred miał ponoć zwrócić uwagę chłopakom, siedzącym na schodach pobliskiej apteki, na niewłaściwe zachowanie. To spotkało się z agresją z ich strony.
"Fred" zeznawał, że oburzył go jeden z chłopaków, który zaproponował dziewczynom alkohol (komunikat Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze z lipca ub. r. głosi, że co najmniej 2 małoletnich w chwili zdarzenia było po spożyciu alkoholu), a to były przecież dzieci. I tak doszło do bójki.
Mężczyzna kopnął nastolatka kilka razy w klatkę piersiową i brzuch. Mikołaj zsiniał i przestał oddychać. Reanimacja nie pomogła. Skonał na ziemi. Biegli stwierdzili, że chłopak zmarł z powodu ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej. Doznał wstrząśnienia serca w wyniku silnego urazu w okolicy splotu słonecznego. Śmiertelne ciosy zadał Alfred K. We krwi Mikołaja nie było alkoholu. W jego organizmie wykryto marihuanę, ale obecność narkotyku nie wpłynęła na przyczynę zgonu.
Pierwsze oceny i relacje dotyczące tragedii odbiegają od końcowych ustaleń. - Gdyby podejrzany Alfred K. tylko i wyłącznie atakował, to mogłoby być pobicie, ale w przypadku gdy wszyscy uczestnicy zarówno bronią się jak i atakują mamy do czynienia z bójką - wyjaśniał w styczniu Łukasz Wojtasik, z-ca prokuratora rejonowego w Nowej Soli na łamach Tygodnika Krąg. Ostatecznie według prokuratora bili się wszyscy. Dowodem na to, że nastolatkowie również rozdzielali ciosy, były rany Alfreda K., których zdaniem prokuratury nie mógł sobie zrobić sam.
Proces nie był łatwy z uwagi na sprzeczne zeznania świadków, opinię biegłych medycyny sądowej, która nie wskazywała jasno, że oprawca chłopaka miał zamiar go zabić. Sąd musiał rozstrzygnąć, czy śmierć chłopaka to nieszczęśliwy wypadek podczas bójki, czy zamierzony atak na jego życie. Przesłuchano kilkudziesięciu świadków, wśród nich młodzież, która brała udział w zdarzeniu, klientów baru, przed którym doszło do tragedii, biegłych z zakresu medycyny sądowej i ratowników medycznych. Ustalono, że wszyscy zadawali sobie ciosy i wzajemnie się szarpali, a kopnięcia padały ze wszystkich stron.
Ewa Fliegner, sędzia Sądu Okręgowego w Zielonej Górze argumentowała wyrok: - To była klasyczna bójka. W której każdy z uczestników jest zarówno atakującym, jak i broniącym się. Nastolatki nie były bez winy. Zachowywały się agresywnie wobec 40-latka. Zaczepiały go. Trudno nazwać zachowanie którejkolwiek ze stron obroną konieczną. Mikołaj także brał udział w bójce.
Alfred K. miał początkowo odpowiadać za udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi do 10 lat więzienia. Sąd za zgodą prokuratury zmienił jednak kwalifikację czynu na łagodniejszy - czyli udział w bójce (do 3 lat więzienia), bez wskazywania winnego śmierci chłopca. Powód - rzadko spotykana przyczyna śmierci chłopca.
Karę 8 miesięcy w zawieszeniu na trzy lata otrzymał 19-letni Mateusz D., za udział w bójce. Pozostali uczestnicy zdarzenia, ze względu na młody wiek, odpowiedzieli przed sądami rodzinnymi.
Polecamy w internetowym wydaniu: www.poznan.naszemiasto.pl