Kto czeka na repatriantów z Kazachstanu?
"Nasz Dziennik" pisze, że gminy mają niewiele do zaoferowania repatriantom z Kazachstanu.
02.06.2007 09:29
Polacy z Kazachstanu wiązali duże nadzieje na powrót wraz z upadkiem Związku Sowieckiego na początku lat 90-tych. Uzyskanie pozwolenia na wyjazd utrudnia jednak Polakom mnóstwo problemów formalnych, związanych z załatwianiem dokumentów, przy czym biurokracji towarzyszy brak zrozumienia u urzędników obu państw.
"Nasz Dziennik" dotarł do 51-stronicowej ankiety dla ubiegających się o powrót do kraju. Należy ją dokładnie wypełnić po polsku, jednak - zdaniem gazety - może to stanowić problem w przypadku osób, którym przez lata zabraniano posługiwania się ojczystym językiem.
Dlaczego repatriantów jest tak niewielu? - pyta "Nasz Dziennik". Rocznie gminy wystosowują od 20 do 30 zaproszeń dla naszych rodaków z Kazachstanu. Niestety, część z nich rezygnuje z powrotu.
Sam spotkałem się z przypadkami, kiedy oferta gminy nie odpowiadała tym ludziom - komentuje dla "Naszego Dziennika" Jarosław Buczek z Wydziału Komunikacji i Informacji MSWiA. Wskazuje też na drugą przeszkodę: jeżeli uda się nawet dopasować ofertę gminy do oczekiwań repatriantów, to formalności, jakie muszą załatwić nasi rodacy w Kazachstanie (sprzedaż majątku, uregulowanie wszystkich spraw administracyjnych itp.), zabierają dużo czasu. Stąd też, jego zdaniem, tak mała liczba tych osób, które w ramach bazy RODAK wróciły do kraju.
Po zakończeniu II wojny światowej Polska przyjęła kilkaset tysięcy Polaków z ziem zajętych przez Sowietów. Dziś, gdy jesteśmy bogatsi niż wtedy, nie jesteśmy w stanie przyjąć kilkudziesięciu tysięcy naszych rodaków, którzy nie ze swojej winy znaleźli się poza granicami Polski pisze - "Nasz Dziennik". (IAR)