ŚwiatKsiążęca Street

Książęca Street

Amerykanin Warren Buffett, drugi najbogatszy człowiek świata, pierwsze pięć centów zysku wypracował ponoć, mając sześć lat: odsprzedał kolegom kilka butelek coca-coli, które nabył wcześniej w sklepie swego dziadka.

19.09.2005 | aktual.: 19.09.2005 09:12

W 1941 r. jako jedenastolatek został inwestorem giełdowym - dla siebie i starszej siostry kupił za uciułane kieszonkowe trzy akcje jednej ze spółek komunalnych po 38 USD każda. Wkrótce ich wartość drastycznie spadła, ale chłopiec nie poddał się panice i trzymał je, póki nie zdrożały do 40 USD. Sprzedał je z niewielkim zyskiem i później tego żałował - ostatecznie podrożały do 200 USD. Buffett dobrze zapamiętał tę lekcję pokory, nieraz powtarzając potem na przykład: "Akcje Coca-Coli kupione na tydzień to ryzykowna inwestycja. Trzymane przez dziesięć lat to pewny zysk".

Dziś jego majątek, który zbił na giełdach, wart jest 44 mld USD. W to, że przy odrobinie cierpliwości i zimnej krwi na Wall Street może się spełnić sen o bogactwie, wierzy 65 proc. obywateli USA - tylu ulokowało oszczędności w papierach wartościowych, głównie akcjach.

Książęca Street (przy ulicy Książęcej 4 w Warszawie mieści się siedziba polskiej Giełdy Papierów Wartościowych) dopiero pracuje na własny mit. Jeszcze kilka lat temu niemal zapomniana, a nawet skazywana na śmierć, giełda robi coraz większą furorę, bo trwająca na niej od dwóch lat hossa przyciąga coraz liczniejszych graczy. - Giełda naprawdę stała się kołem zamachowym gospodarki, a także atrakcyjnym dla Kowalskiego miejscem do zarabiania pieniędzy - mówi "Wprost" Michał Sołowow, jeden z najbogatszych Polaków (z majątkiem wartym co najmniej 2,6 mld zł), który właśnie wprowadza na giełdę spółkę Barlinek - producenta podłóg drewnianych.

Indeksy GPW biją ostatnio jeden historyczny rekord po drugim. Coraz więcej też wśród giełdowych rekinów nowych twarzy: do Sołowowa, Ryszarda Krauzego czy Leszka Czarneckiego dołączyli m.in. Roman Karkosik, rodzina Oleksowiczów (udziałowcy Inter Cars, dystrybutora części do aut) czy Dudów (spółka mięsna Duda) i wielu innych. Ale na giełdę po zyski ruszyli też znacznie skromniejsi inwestorzy. U maklerów Polacy otworzyli już 850 tys. rachunków inwestycyjnych, dalsze kilkaset tysięcy osób zainwestowało w akcje polskich spółek za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych. Co najmniej 11,5 mln Polaków gra na giełdzie, choć wielu z nich nawet o tym nie wie - w papiery spółek inwestują bowiem otwarte fundusze emerytalne, do których wpłacamy składki na przyszłe emerytury. Łącznie kupiliśmy już - pośrednio albo bezpośrednio - akcje za ca 60- -70 mld zł!

American dream

Gdyby założyć, że 16 kwietnia 1991 r., podczas pierwszej w historii sesji warszawskiej giełdy, ktoś zainwestował 100 zł w akcje, których cena naśladowała późniejsze wahania indeksu WIG, i nic dalej z tymi pieniędzmi nie robił, w środę 14 września 2005 r. jego inwestycja byłaby warta prawie 325 tys. zł! Początki polskiej giełdy były równie pionierskie jak nowojorskiej, której siedzibą w końcu XIX wieku był skwerek po drzewem na rogu Wall Street - miejsce spotkań kupców. GPW wymyśliła grupka urzędników z Ministerstwa Finansów, ulokowano ją w gmachu dawnego KC PZPR, a podczas pierwszej sesji po kątach chowano drabiny i zwoje kabli, bo ekipy remontowe nie dotrzymały terminu (pierwszego dnia kupiono 270 akcji za 3,7 tys. zł). Sołowow, właściciel dużych pakietów akcji, m.in. producenta płytek ceramiki Cersanit i developera Echo Investment, wspomina, że na początek kupił kilkadziesiąt papierów Exbudu.

- Na większe zyski musiałem czekać dwa lata - mówi. Było warto, bo ci, którzy wtedy zaryzykowali, dorabiali się fortun. - Przy ówczesnym systemie funkcjonowania giełdy kursy szły w górę nawet bez handlu papierami! Brało się te akcje, które w ogóle udało się kupić - mówi szef Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych Jarosław Dominiak. Na akcjach na przykład Krosna SA można było w rok zyskać... 2411 proc.

Krzysztof Trębski

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)