Książę Belgii stanął przed sądem
Po raz pierwszy w historii belgijskiej
monarchii członek rodziny królewskiej, młodszy syn panującego w
Belgii króla Alberta II książę Wawrzyniec, stanął przed sądem,
odpowiadając jako świadek w sprawie defraudacji pieniędzy z
państwowej kasy.
Oskarżeni w procesie oficerowie Marynarki Wojennej, dawni przyjaciele księcia, zarzucają mu, że świadomie skorzystał na finansowych malwersacjach w Marynarce Wojennej w latach 90.
Ogółem chodzi o sprzeniewierzenie dzięki fałszywym fakturom ponad 2 mln euro z publicznej kasy. Z czego - co ustalono w śledztwie - co najmniej 175 tys. euro zostało przeznaczonych na urządzenie nowego domu księcia, także służącego w Marynarce Wojennej, oraz wsparcie jego fundacji opieki nad zwierzętami.
W domu Wawrzyńca nie było podstawowych sprzętów, więc oficerowie kupili wszystko - od tapet i mebli po pralkę, zmywarkę do naczyń i kuchenkę mikrofalową.
Książę, który przyjechał do sądu w Hasselt swoim smartem, w ciągu trwającego piętnaście minut przesłuchania zapewniał, że nie wiedział o nielegalnym pochodzeniu pieniędzy. Swoje stosunki z głównym oskarżonym - niegdyś jego osobistym doradcą, komandorem Noelem Vaessenem - opisał jako "oparte na wzajemnym zaufaniu".
Przewodnicząca składu orzekającego, za zgodą księcia, zwracała się do niego tak samo, jak do innych świadków: "proszę pana". Po przesłuchaniu jej wylewne podziękowania za stawiennictwo w sądzie skwitował krótkim: "nie ma problemu".
Sprawie towarzyszy w Belgii ogromny rozgłos. Odżyły dyskusje już nie tylko o sposobie finansowania istniejącej od 1831 roku monarchii (np. 11. w kolejce do tronu książę Wawrzyniec otrzymuje ponad 300 tys. euro pensji rocznie), ale o celowości jej dalszego utrzymywania.
Część mediów i polityków flamandzkich z północy kraju usiłowało przy okazji finansowego skandalu zaatakować rodzinę królewską, która dla francuskojęzycznych Walonów na południu jest ostatnim prawdziwym łącznikiem między Walonią a nie kryjącą tendencji separatystycznych Flandrią, oraz gwarantem zachowania jedności kraju.
Są siły, które wykorzystują tę sprawę do zupełnie innych działań. Działań wymierzonych w naszą monarchię i w nasz kraj - ocenił premier Guy Verhofstadt.
Michał Kot